czwartek, 23 grudnia 2010

Boże Narodzenie

Pusty rynek. Nad dachami
Gwiazda. Świeci każdy dom.
W zamyśleniu, uliczkami,
Idę, tuląc świętość świąt.

Wielobarwne w oknach błyski
I zabawek kusi czar.
Radość dzieci, śpiew kołyski,
Trwa kruchego szczęścia dar.

Więc opuszczam mury miasta,
Idę polom białym rad.
Zachwyt w drżeniu świętym wzrasta:
Jak jest wielki cichy świat!

Gwiazdy niby łyżwy krzeszą
Śnieżne iskry, cudów blask.
Kolęd dźwięki niech cię wskrzeszą -
Czasie pełen Bożych łask!

Joseph von Eichendorff, tłumaczył ks. Jerzy Szymik

Pięknych  myśli, dobrych słów i takiego towarzystwa, w którym będzie Wam dobrze, życzę na czas świętowania.

niedziela, 19 grudnia 2010

Pomnik obalony

Stawianie pomników ludziom wynika nie tylko z uznania dla postawy i dorobku życia, gdyż  oprócz zasług dla całego narodu lub społeczności lokalnej ważną rolę odgrywa interpretowanie historii, aktualny ustrój, mody itp. Zwyczaj to stary jak świat. W starożytnym Rzymie w pewnym momencie wymyślono odkręcanie głów figurom, by wymienić na nową, aktualnie czczoną. Praktyczny to sposób, oszczędny, a ludzie zapewne swoje myśleli i mieli z tego niezły ubaw. Za życia wielu internautów dokonano i u nas obalenia wielu pomników lub wymiany na inne. Najbardziej spektakularny, bo rejestrowany przez kamery, był upadek z  piedestału Feliksa Dzierżyńskiego. Każde miasto miało większe lub mniejsze widowisko oderwania utrwalacza władzy, rezygnacji z przyjaźni, przewartościowania na nowo wdzięczności, również nie chciano już spoglądać w oczy filozofom i geniuszom Wschodu. Przybysz z obcej planety po zapoznaniu z faktami mógłby stwierdzić, że ludzi są istotami płochymi i niestałymi w uczuciach.
Przy bliższym rozeznaniu i podjęciu badań historycznych można stwierdzić, iż boom na pomniki poświęcone naszemu Wielkiemu Bratu kwitł też, o dziwo,  w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, choć naturalne byłyby lata pięćdziesiąte. Dziwna to wdzięczność po latach, toteż paluszki decydentów partyjnych chowu powojennego na pewno miały w tym procederze decydujący głos. Na prowincji to był jakiś żal, smutek braku i nadzieja dołączenia do grona pomnikowych rodzin. Prowincjonalne odsłonięcie w niedzielę przed lub po sumie mogło wyglądać tak.
 Jednak łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Wywyższony staje się niewygodny, kłuje w oczy, toteż trzeba go wyprosić z salonu. Zanim znalazł swoje miejsce, musiał przeleżeć w miejscu, z którego wyrósł. Śmietnik historii nie jest łaskawy dla wydarzeń nowych, bo towarzyszy mu zbyt wiele emocji, nienawiści, skłonności do odwetu. Część pomnikowych sierot znalazła schronienia  w muzeach PRL, ale tu jednak i  klasowość dała o sobie znać - godniejsi w Kozłówce, pomniejsi w Rudzie Śląskiej. Stoją jacyś zużyci, okaleczeni, zmęczeni czasem. Przy niektórych brak wielu danych, np. rzeźbiarza, daty odsłonięcia, jakby pochodziły z zamierzchłej przeszłości, gdy wszystko czas zatarł i niepamięć.
Miejsce opuszczone nie może zostać puste. Trzeba wielu debat, by wybrać patrona uniwersalnego lub myśl przekutą w rzeźbę. W miejscu  poprzedniego pojawiła się Pieta śląska, która ma symbolizować śmierć synów na wojnie. Tak więc historia przeszła od wdzięczności do śmierci, od kumpli w zgodnym marszu do matki opłakującej, od wymiaru politycznego do rodzinnego - ale i tu wychyla się historia i puszcza do człowieka oko. Cierpienie i śmierć zaciera dobro i zło, bo każdy cierpiał i wykonywał rozkazy albo walczył z przekonaniem. Już Mickiewicz o takiej sytuacji napisał:
"Tam i ci, co bronili, - i ci, co się wdarli,
Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli."
Pieta w zimowej szacie
 Osobnym tematem pomnikomanii jest ich walor artystyczny i oryginalność.

Burząc pomniki, oszczędzajcie cokoły. Zawsze mogą się przydać. Stanisław Jerzy Lec

wtorek, 14 grudnia 2010

Pomnik - post scriptum

A. Czerniawski według Topolskiego
Przeglądając tomiki wierszy, natknęłam się na wiersz, który może być komentarzem do poprzedniego wpisu o pomnikach i zastanowienia się nad decyzjami upamiętnienia.
Adam Czerniawski jest poetą, prozaikiem, tłumaczem literatury polskiej i popularyzatorem kultury polskiej za granicą. Jego fizis kreską pociągnął sam Feliks Topolski.
Poeta wybrał punkt widzenia dzieci, które bawią się w pobliżu pomnika nieznanej im sławy. Może kiedyś w szkole nauczą się o tym bohaterze. Co ciekawe, dorośli również nie potrafią zaspokoić ciekawości młodych. Pomnik ważny i nieważny, ozdoba skweru, który jest ze wszystkimi i samotny równocześnie, stanowi dowód postrzegania tych form rzeźbiarskich ozdabiających  wytypowane miejsca.


Wybudowali mu pomnik
i stoi na cokole
zimą przysypany śniegiem
wiosną słońcem olśniony
zasłuchany w drzewa
na zacisznym skwerze -
litery na cokole
ze złota
miecz spiżowy
i oczy z kamienia


żył kiedyś dawno
i my choć bawimy się tu co dzień
nawet nie wiemy kiedy
bo nas o nim jeszcze w szkole
nie uczyli

pytamy przechodniów
lecz oni też nie wiedzą
ale podobno za życia
był wielki i sławny


a teraz stoi na cokole
w dzień patrzy samotny
na uliczny ruch
w nocy samotny patrzy
chyba na gwiazdy
ale my tego nie wiemy na pewno
bo w nocy mama
nie pozwala nam na ulicę wychodzić

Adam Czerniawski, z tomu Topografia wnętrza, 1962

niedziela, 5 grudnia 2010

Pomnik uskrzydla?

Wybudowałem pomnik trwalszy niż ze spiżu - pisze słynny Rzymianin. Wiadomo, że zrobił to siłą talentu i przekonaniem, iż plon jego weny twórczej nie zginie. Jednak ludzie chcą uczcić pamięć sławnych ludzi nie tylko trudząc się czytaniem, zdobywaniem wiedzy, prowadzeniem prac badawczych nad dziełami, lecz sposobem łatwiejszym, inicjując budowę pomnika. Jest czyjś wniosek, debata i podjęcie decyzji, zapewnienie funduszy na przedsięwzięcie i... huczne odsłonięcie. Decydenci, zgoniona dziatwa szkolna, przypadkowi przechodnie świętują. Potem pomnik sobie stoi w miejscu bardziej lub mniej godnym.

Dlaczego ten? Dlaczego tu?
Dobrze, gdy postać wiąże się z historią miejsca wystawienia pomnika, lecz czasami bywa on tzw. "zapchajduszą". Ów neologizm oznacza zastępstwo - jak w pracy za kogoś nieobecnego lub nagle zwolnionego. Po prostu trzeba zlikwidować niewygodny pomnik, bo ktoś wykoncypował, że można z niego odczytać coś innego niż wyraża, mimo że to co wyrażał jego poprzednik, usunięto. Ten zapis oddaje logikę myślenia decydentów z końca lat sześćdziesiątych. Ach, dorwać te protokoły z posiedzeń i poczytać - to byłaby gratka.
I oto trzeci z kolei pomnik, tym razem niepozornie wkomponowany w plac, który ma oddawać wielkość i nieśmiertelność Stefana Żeromskiego, bo wielkim Polakiem i patriotą był. Pisząc te słowa, nie prezentuję postawy "antyżeromskiej", gdyż rozumiem  nieustanny podziw nad jego twórczością np. Barbary Wachowicz, która w wywiadzie powiedziała, że jest na pierwszym miejscu wśród bliskich sercu. Był też ulubionym prozaikiem Krysi Wańkowiczówy, córki Melchiora.
Pospiesznie wydłubana głowa a przy plecach ma zamontowane coś, co należy inteligentnie odczytać jako jego dorobek, czyli książki, które do uskrzydlają. "Kto mi dał skrzydła?" - powinien ryknąć doniosłym głosem na znak sprzeciwu i krzywdy. Do tej pory jest jednak cisza, choć może przemawia w noc wigilijną.



Na razie zimą doskonale prezentuje się w zimowej czapie. Ponieważ obecnie dostępu do postaci bronią budy niby-kiermaszu, prezentuję zbliżenia. Co ciekawe, przed nim jest szopka z żywymi zwierzętami, więc Stefcio pełni nową pośmiertną funkcję.

Przycupnął sobie ten pomnik na placu i zadziwiony patrzy na nieznane mu otoczenie. Ludzie wznieśli mu pomnik z kamienia, a dzieła murszeją na półkach. Ideał sięgnął bruku.