sobota, 18 lutego 2012

Z kopyta kulig rwie

Ciągną, ciągną sanie, góralskie koniki. 
Hej, jadą w saniach panny, przy nich janosiki.
Coraz który krzyknie nie wiadomo na co.
Hej, echo odpowiada, bo mu za to płacą.


z pocztówki
Śnieżna zima była czasem kuligów, tradycyjnej rozrywki karnawałowej od czasów staropolskich. Koniec wyznaczała Wstępna Środa (środa popielcowa), początek Wielkiego Postu. Jest więc i teraz okazja, aby przyjrzeć się paru wyrazistym obrazom kuligów w literaturze polskiej.
Ponieważ kuligiem jeździli w odwiedziny do sąsiadów obywatele stanu szlacheckiego, toteż i zabawom w zimowy czas nie było końca, bo i na przybyłych czekały przyjemności stołu, jadło i napitki, tańce, muzyka, rozmowy, ukradkowe spojrzenia tych, którzy mieli się ku sobie. Trudno było przewidzieć, jak długo potrwa kulig, gdyż odwiedzało się okoliczne dwory i pałace, a w każdym domostwie trzeba było uszczuplić zasoby spiżarni i piwniczki domowej.
"Między ustami a brzegiem pucharu wszystko zdarzyć się może..." U Marii Rodziewiczówny  w Poznańskiem jest ściśle zaplanowana kolejność kuligowych odwiedzin. Zanim wyruszy od Żdżarskich, dokonuje się losowania par, które pojadą w jednych saniach. Starsi w wygodnych, dużych, młodzież w mniejszych. Wiadomo, kto z młodych ma się ku sobie, kto chciałby wyznać swe uczucia, wyjaśnić nieporozumienia, więc i losom się pomoże tak ułożyć, by prawie każdy był zadowolony.  Janek wbrew młodym damom sprawił, iż  nawrócony na polskość Wenzel
, wnuk pani Ostrowskiej, mógł jechać z ukochaną Jadwigą. Sanie jadą jedne za drugimi, potem orszak wydłuża się coraz bardziej, czasami niektóre sanie wywracają się w zaspę śnieżną. Tymczasem u Wolickich już czeka orkiestra, a tańce będą trwały dwa dni. Można i w inny sposób urozmaicić sobie czas. Gra się w karty, w preferansa, i "diabełka", rozkłada tarota, pali cygara.
Juliusz Kossak, Kmicic z Oleńką na kuligu, 1885
"- Przyjechaliśmy tu niby kuligiem w tej myśli, żeby waćpannę zabrać i do Mitrunów przez lasy przewieźć, jako wczoraj była ugoda. Sanna okrutna, a i pogodę Bóg zdarzył mroźną."
Panna Billewiczówna w kunim kołpaczku zachwyciła się saniami ze srebrzystym niedźwiedziem, a wkrótce otulona fartuchem od sań z białego sukna podszytym białymi wilkami doznała niezwykłego wrażenia pędu, bliskości pięknego mężczyzny, pocałunków i wyznań Andrzeja Kmicica. Iskrzący się śnieg, migoczące w pędzie domy, drzewa tak upajały, iż Oleńka "poczuła słodką niemoc". 
Juliusz Kossak, Kmicic z Oleńką na saniach, 1887
 Wkrótce i pohukiwania Kmicicowych towarzyszy dały się słyszeć, a i panna nieśmiałym głosem odkrzyknęła, zaś samemu panu Andrzejowi przyszła ochota na śpiewy. O takiej to sytuacji jak z Sienkiewiczowskiego Potopu śpiewał zespół "Skaldowie".
Spod kopyt lecą skry, hej lecą skry,
Zmarznięta ziemia drży, hej ziemia drży.
Dziewczyna tuli się, hej tuli się.
Z kopyta kulig rwie, hej kulig rwie.
Patrz, gwiazdy świecą w domach, nisko na dnie.
Z kopyta kulig rwie...

Tak pięknie zaczynająca się zabawa urwała się niespodziewanie, gdyż w Upicie doszło do  konfliktu między mieszczanami a żołnierzami. "Ot! i kulig się nie udał."

Czesław Wasilewski (Zygmuntowicz Ignacy), Wesoła sanna, 1934
 Najpełniejszy obraz kuligowej zabawy przedstawił Stefan Żeromski w Popiołach.  Opis ogólny, szczegółowy, rejestracja sytuacji, prezentacja bohaterów jednostkowych i zbiorowych, dialogów, przyśpiewek, a wszystko składa się na wyjątkowo plastyczny i dynamiczny obraz kuligu, który gna przez Sandomierskie Płaskowzgórze. "Łańcuch kilkudziesięciu sań budził całą okolicę radosnym głosem dzwonków, brzmiącym łoskotem janczarów, trzaskaniem batów na cztery konie, wrzawą okrzyków, bębnów, fujarek, melodią śpiewów i muzyki." A i pajucy na szkapach pochodniami oświetlają   drogę, podążając za wiodącymi saniami arlekina w masce. Postać to wyjątkowa i ważna w całej logistyce zabawy. On wyznacza kierunek i daje hasło odjazdu, on też pierwszy przybywa do kolejnego dworu, a przybywszy,  "trzepiąc rózgą naokół po sprzętach, ścianach i plecach", wykrzykuje, "kręcąc się na pięcie:
- Hej! kulig, kulig!" - i daje sygnał do zabawy.

Czesław Wasilewski, Kulig
Na razie korowód gna, błyszczy kolorami. "Jedne [sanie] były snycerskiej roboty, pozłacane lub posrebrzane, z czasów jeszcze saskich i stanisławowskich, w kształcie łabędzi z długimi szyjami, w kształcie gryfów i orłów, pozaprzęgane czwórkami w piórach i czubach; inne zgoła prostackie, ledwie przez domowego cieślę pomalowane lubryką lub na zielono..." A kapele chłopskie, żydowskie rżną muzykę od ucha do ucha, a głosy mocne, donośne, damskie tkliwe dyszkanty rozlegają się dokoła, mieszają, przekrzykują, dodają otuchy, śmieszą. Rafał Olbromski po raz pierwszy dosiadał młodej klaczki i przebrany w strój krakowski jechał za saniami z dwiema damami. To  jemu starsza z pań zwraca uwagę, że jest milczek jak worek skórzany, w którym nogi trzymają, a kulig to nie pogrzeb. Toteż zeskakuje z konia i staje z tyłu sanek, by nie wyjść na osobę nieobytą i zaczyna rozmawiać. Tymczasem pojawia się kłopot z przeprawą przez rzekę, lecz towarzystwo rozochocone nie martwi się tym, sanie przecież można przenieść, a potem tańczyć wszędzie, gdy jest kapela, i to nie jedna. Starsi tylko patrzą się z zadowoleniem na młodzież wykazującą takie oznaki tężyzny fizycznej, to znak, że i ród przetrwa. 
 Kolejnym celem stają się skromne Tarniny Olbromskich. Rafał trochę wstydzi się przed Heleną ze skromności dworu, ale ojciec cześnik stanął na wysokości zadania i zaskoczył całą kompanię gościnnością. Staropolskie powitanie,  potem krakowiaki i inne tańce, a ubrania i przebrania aż furkoczą od chęci i emocji wywołanych pędem i radością. "Bawiono się z pełnego serca, hulano z potrzeby dusznej, tańczono w całym znaczeniu tego wyrazu do upadłego." A i jedzenia nie poskąpiono. "Jedzono na porcelanie, na cynie, na holenderskiej farfurze, na wszelkim naczyniu, jakie w domu było. Przepłynęła już była kolejka gdańskich wódek, obnoszono potrawy i strugą lać się zaczął węgrzyn." Gdy Rafał spoglądał na tańczącą Helenę, czuł ukłucie zazdrości. Bawiono się nie tylko tę noc, ale i kolejny dzień, a z głów kurzyło się coraz bardziej, nawet syn gospodarza tak nadużył węgrzyna, iż pani matka musiała go wspierać. Zatem nie dziwota, że nie dokończył zamiaru udania się na schadzkę z Heleną. "Około południa nazajutrz znaleziono go śpiącego na ziemi, o kilka kroków od posłania, z lewą nogą wbitą w rękaw modnego fraka, który powyrywał wprawdzie i rozdarł, ale zdołał wciągnąć na łydkę aż do kolana." Takie czasami były wspomnienia z kuligów, które wzmagały oczekiwania kolejnego roku zabaw.
O takich kuligach pisał w pierwszej połowie XVIII wieku nieoceniony Jędrzej Kitowicz.
____________
Inspiracje:
Maria Rodziewiczówna, Między ustami a brzegiem pucharu.
Henryk Sienkiewicz, Potop,  t.I.
Stefan Żeromski, Popioły, t. I.
Kulig, piosenka zespołu "Skaldowie"; A. Zieliński, A. Bianusz.