tag:blogger.com,1999:blog-35888435701035148112024-02-02T21:14:25.691+01:00Biuro Słów Odnalezionychnuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.comBlogger24125tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-40260979632706053752013-06-29T19:42:00.001+02:002013-06-29T19:42:26.558+02:00Opowiadanie<div style="text-align: justify;">
"Czasami wydaje się, że opowiadanie ma własną wolę, wolę bycia powtórzonym, wolę znalezienia słuchacza, towarzysza. Tak, jak wielbłądy przemierzają pustynie, tak opowieści przemierzają samotność życia, oferując gościnę słuchaczowi albo szukając jej u niego. Przeciwieństwem opowieści nie jest cisza albo medytacja, lecz zapomnienie."</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Na czym polega akt opowiadania? Wydaje mi się, że to przeciwwaga dla wulgarności i głupoty. Opowiadania są permanentną deklaracją życia w świecie panującej głuchoty."</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">Wypowiedź Johna Bergera zapisana w książce Ryszard Kapuściński, To nie jest zawód dla cyników, PWN, Agora SA, Warszawa 2013, s. 206.</span></div>
nuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-8161619002689299342013-06-25T18:28:00.002+02:002013-06-25T18:28:56.295+02:00Sumienie<div style="text-align: justify;">
"A Ty mię zdrowiem opatrz i sumnieniem czystym," - prosi mieszkaniec Czarnolasu, podkreślając wartość życia godnego wobec Boga, drugiego człowieka i siebie. Renesansowy poeta stawia również znak równości między czystym sumieniem a szczęściem w innym utworze, pieśni:</div>
<div style="text-align: justify;">
"Ale to grunt wesela prawego,</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy człowiek sumnienia całego</div>
<div style="text-align: justify;">
Ani czuje w sercu żadnej wady, (...)"</div>
<div style="text-align: justify;">
Znakiem braku wyrzutów sumienia staje się skłonność do zabawy, okazywania radości, spotkań towarzyskich. Przeciwieństwem jest ten, którego "gryzie mól zakryty".</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Leon Kruczkowski, pisząc dramat <i>Niemcy</i>, również podjął temat sumienia wpisanego w realia okupacyjne. Do posterunkowego Hoppego gdzieś w okupowanej Polsce niemiecki młynarz Schultz przyprowadza schwytane żydowskie dziecko, by wymierzył mu sprawiedliwość, a tym samym <i>rozerwał się trochę, bo w miasteczku nudno</i>. I tu pojawia się dylemat, bo z jednej strony są przepisy nazistowskiego prawa, z drugiej zbliża się urlop, który spędzi ze swoimi dziećmi i żoną, więc nie ma ochoty ubrudzić sobie rąk ostatnią zbrodnią. Chętnie by wypuścił to dziecko, bo i granatowy policjant Juryś komplementuje go, że jest porządnym człowiekiem. Hoppe waha się. Gdy jednak zorientuje się, iż Schultz stoi na mostku i czeka na odgłos rozstrzelania, wykonuje wyrok na dwunastoletnim Chaimku. Na nic zda się twierdzenie Jurysia "Ale przecież sumienie, panie Hoppe, ludzkie sumienie...", ponieważ "Dla niemieckiego człowieka sumieniem jest drugi niemiecki człowiek". Głos sumienia pojawi się niespodziewanie na moment za parę dni, gdy jego syn, podobnie jak Chaimek, zostanie poczęstowany jabłkiem. Czy "mól zakryty" będzie w jego życiu pojawiał się jeszcze? Tego nie wiemy. Sumienie wszak jest refleksją nad własnymi czynami w przeszłości powiązanymi z odróżnianiem dobra i zła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Paradoks uzależnienia bycia porządnym człowiekiem nie od zasad wewnętrznych, moralnych, religijnych, lecz od nacisku drugiej osoby staje się źródłem niepokoju, bolesnych wspomnień, wyrzutów sumienia, które będą powracać. To problem, który może dotknąć każdego, gdy sprzeniewierzy się zasadom etycznym.</div>
<div style="text-align: justify;">
____________</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">Inspiracje</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">Jan Kochanowski, Na dom w Czarnolesie</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">Jan Kochanowski, Pieśń II, ks. I [Serce roście...]</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">Leon Kruczkowski, Niemcy</span></div>
nuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-9261124859079596832012-02-18T19:50:00.000+01:002012-02-18T19:55:36.925+01:00Z kopyta kulig rwie<span style="font-size: small;"><i>Ciągną, ciągną sanie, góralskie koniki.</i><i> </i></span><br />
<span style="font-size: small;"><i>Hej, jadą w saniach panny, przy nich janosiki.</i><br /><i>Coraz który krzyknie nie wiadomo na co.<br />Hej, echo odpowiada, bo mu za to płacą.</i></span><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1IvAhVYUHc-y_rIDIjYAbhOaCPrkwdbjKv8zItWH8n0NIaiFa8l2c3yk8q8sb9tYhpRRbtR8amhSbdiXALyaabtw8KaI6dtLQPL2z-nFfgafnHXxwt4GBYrN8DvMOUqAutRoelwtYl9kn/s1600/kulig+pocztowka.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="220" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1IvAhVYUHc-y_rIDIjYAbhOaCPrkwdbjKv8zItWH8n0NIaiFa8l2c3yk8q8sb9tYhpRRbtR8amhSbdiXALyaabtw8KaI6dtLQPL2z-nFfgafnHXxwt4GBYrN8DvMOUqAutRoelwtYl9kn/s400/kulig+pocztowka.jpeg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">z pocztówki</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Śnieżna zima była czasem kuligów, tradycyjnej rozrywki karnawałowej od czasów staropolskich. Koniec wyznaczała Wstępna Środa (środa popielcowa), początek Wielkiego Postu. Jest więc i teraz okazja, aby przyjrzeć się paru wyrazistym obrazom kuligów w literaturze polskiej.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Ponieważ kuligiem jeździli w odwiedziny do sąsiadów obywatele stanu szlacheckiego, toteż i zabawom w zimowy czas nie było końca, bo i na przybyłych czekały przyjemności stołu, jadło i napitki, tańce, muzyka, rozmowy, ukradkowe spojrzenia tych, którzy mieli się ku sobie. Trudno było przewidzieć, jak długo potrwa kulig, gdyż odwiedzało się okoliczne dwory i pałace, a w każdym domostwie trzeba było uszczuplić zasoby spiżarni i piwniczki domowej.<br />"Między ustami a brzegiem pucharu wszystko zdarzyć się może..." U Marii Rodziewiczówny w Poznańskiem jest ściśle zaplanowana kolejność kuligowych odwiedzin. Zanim wyruszy od Żdżarskich, dokonuje się losowania par, które pojadą w jednych saniach. Starsi w wygodnych, dużych, młodzież w mniejszych. Wiadomo, kto z młodych ma się ku sobie, kto chciałby wyznać swe uczucia, wyjaśnić nieporozumienia, więc i losom się pomoże tak ułożyć, by prawie każdy był zadowolony. Janek wbrew młodym damom sprawił, iż nawrócony na polskość Wenzel</span><span style="font-size: small;">, wnuk pani Ostrowskiej, mógł jechać z ukochaną Jadwigą. Sanie jadą jedne za drugimi, potem orszak wydłuża się coraz bardziej, czasami niektóre sanie wywracają się w zaspę śnieżną. Tymczasem u Wolickich już czeka orkiestra, a tańce będą trwały dwa dni. Można i w inny sposób urozmaicić sobie czas. Gra się w karty, w preferansa, i "diabełka", rozkłada tarota, pali cygara.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJky0lIdveP_oje92_iHr56bVbUPbllGfY_wqPRingBBkycxKsAzAMghaG5T2MBOjqGWyuiPSf0s8zQVVf17Q8IUlx7o74RCITas7JeJpi5CkH7nhaPIyOIODCW5b4jM32tjEqAhCuGQJ4/s1600/J.+Kossak,+Potop1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="268" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJky0lIdveP_oje92_iHr56bVbUPbllGfY_wqPRingBBkycxKsAzAMghaG5T2MBOjqGWyuiPSf0s8zQVVf17Q8IUlx7o74RCITas7JeJpi5CkH7nhaPIyOIODCW5b4jM32tjEqAhCuGQJ4/s400/J.+Kossak,+Potop1.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Juliusz Kossak, Kmicic z Oleńką na kuligu, 1885</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">"- Przyjechaliśmy tu niby kuligiem w tej myśli, żeby waćpannę zabrać i do Mitrunów przez lasy przewieźć, jako wczoraj była ugoda. Sanna okrutna, a i pogodę Bóg zdarzył mroźną."<br />Panna Billewiczówna w kunim kołpaczku zachwyciła się saniami ze srebrzystym niedźwiedziem, a wkrótce otulona fartuchem od sań z białego sukna podszytym białymi wilkami doznała niezwykłego wrażenia pędu, bliskości pięknego mężczyzny, pocałunków i wyznań Andrzeja Kmicica. Iskrzący się śnieg, migoczące w pędzie domy, drzewa tak upajały, iż Oleńka "poczuła słodką niemoc". </span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgn4f-ufw556r18EXJI1NhS4SzRiG6M4ifoW4dO6JRWTF-jHohgIvVOBQ9l58V9mB_-NG7iaV1jQC5iEAwFGyr6GqUXEdZSPsijI7csnlHKDafnv9C16LG771j66pMTgRLhdM3Nncf5mUe6/s1600/J.+Kossak,+Potop2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="276" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgn4f-ufw556r18EXJI1NhS4SzRiG6M4ifoW4dO6JRWTF-jHohgIvVOBQ9l58V9mB_-NG7iaV1jQC5iEAwFGyr6GqUXEdZSPsijI7csnlHKDafnv9C16LG771j66pMTgRLhdM3Nncf5mUe6/s400/J.+Kossak,+Potop2.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Juliusz Kossak, Kmicic z Oleńką na saniach, 1887</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"> <span style="font-size: small;">Wkrótce i pohukiwania Kmicicowych towarzyszy dały się słyszeć, a i panna nieśmiałym głosem odkrzyknęła, zaś samemu panu Andrzejowi przyszła ochota na śpiewy. O takiej to sytuacji jak z Sienkiewiczowskiego <i>Potopu</i> śpiewał zespół "Skaldowie".</span></span></div>
<span style="font-size: small;"><i>Spod kopyt lecą skry, hej lecą skry,<br />Zmarznięta ziemia drży, hej ziemia drży.<br />Dziewczyna tuli się, hej tuli się.<br />Z kopyta kulig rwie, hej kulig rwie.<br />Patrz, gwiazdy świecą w domach, nisko na dnie.<br />Z kopyta kulig rwie...</i></span><br />
<span style="font-size: small;">Tak pięknie zaczynająca się zabawa urwała się niespodziewanie, gdyż w Upicie doszło do konfliktu między mieszczanami a żołnierzami. "Ot! i kulig się nie udał."</span><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXCb9KBS9uapzgYTXOvS7Wu7eYffeAsqvO6nzfPCBI8jj7vk1iF5nRP4nGKmpoQ2Ufe7SzlEYmnzBhoUPjzGKPhgpdA27S-Y3f4x0oD71mLGakdpJnun6D_wtTopDSszN2MnL6mp79cceC/s1600/wasilewski-wesola.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="237" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXCb9KBS9uapzgYTXOvS7Wu7eYffeAsqvO6nzfPCBI8jj7vk1iF5nRP4nGKmpoQ2Ufe7SzlEYmnzBhoUPjzGKPhgpdA27S-Y3f4x0oD71mLGakdpJnun6D_wtTopDSszN2MnL6mp79cceC/s400/wasilewski-wesola.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czesław Wasilewski (Zygmuntowicz Ignacy), Wesoła sanna, 1934</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Najpełniejszy obraz kuligowej zabawy przedstawił Stefan Żeromski w <i>Popiołach</i>. Opis ogólny, szczegółowy, rejestracja sytuacji, prezentacja bohaterów jednostkowych i zbiorowych, dialogów, przyśpiewek, a wszystko składa się na wyjątkowo plastyczny i dynamiczny obraz kuligu, który gna przez Sandomierskie Płaskowzgórze. "Łańcuch kilkudziesięciu sań budził całą okolicę radosnym głosem dzwonków, brzmiącym łoskotem janczarów, trzaskaniem batów na cztery konie, wrzawą okrzyków, bębnów, fujarek, melodią śpiewów i muzyki." A i pajucy na szkapach pochodniami oświetlają drogę, podążając za wiodącymi saniami arlekina w masce. Postać to wyjątkowa i ważna w całej logistyce zabawy. On wyznacza kierunek i daje hasło odjazdu, on też pierwszy przybywa do kolejnego dworu, a przybywszy, "trzepiąc rózgą naokół po sprzętach, ścianach i plecach", wykrzykuje, "kręcąc się na pięcie:<br />- Hej! kulig, kulig!" - i daje sygnał do zabawy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzmNsein5N-ZOtjMySHGC87NN437cgFuCJ4P5EXw7NRYukaFeqqbfy3qu7crgO0wvIvG5n0vXttn_o34CJ-GZHlC2GkWnhjjPO9gnZVWvUrLFDfgumMjUfMZ-gsNT7gRiKmauXy7e8av7v/s1600/wasilewski-kulig.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="246" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzmNsein5N-ZOtjMySHGC87NN437cgFuCJ4P5EXw7NRYukaFeqqbfy3qu7crgO0wvIvG5n0vXttn_o34CJ-GZHlC2GkWnhjjPO9gnZVWvUrLFDfgumMjUfMZ-gsNT7gRiKmauXy7e8av7v/s400/wasilewski-kulig.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czesław Wasilewski, Kulig</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">Na razie korowód gna, błyszczy kolorami. "Jedne [sanie] były snycerskiej roboty, pozłacane lub posrebrzane, z czasów jeszcze saskich i stanisławowskich, w kształcie łabędzi z długimi szyjami, w kształcie gryfów i orłów, pozaprzęgane czwórkami w piórach i czubach; inne zgoła prostackie, ledwie przez domowego cieślę pomalowane lubryką lub na zielono..." A kapele chłopskie, żydowskie rżną muzykę od ucha do ucha, a głosy mocne, donośne, damskie tkliwe dyszkanty rozlegają się dokoła, mieszają, przekrzykują, dodają otuchy, śmieszą. Rafał Olbromski po raz pierwszy dosiadał młodej klaczki i przebrany w strój krakowski jechał za saniami z dwiema damami. To jemu starsza z pań zwraca uwagę, że jest milczek<i> jak worek skórzany</i>, w którym nogi trzymają, a kulig to nie pogrzeb. Toteż zeskakuje z konia i staje z tyłu sanek, by nie wyjść na osobę nieobytą i zaczyna rozmawiać. Tymczasem pojawia się kłopot z przeprawą przez rzekę, lecz towarzystwo rozochocone nie martwi się tym, sanie przecież można przenieść, a potem tańczyć wszędzie, gdy jest kapela, i to nie jedna. Starsi tylko patrzą się z zadowoleniem na młodzież wykazującą takie oznaki tężyzny fizycznej, to znak, że i ród przetrwa. </span><br />
<span style="font-size: small;"> <span style="font-size: small;">Kolejnym celem stają się skromne Tarniny Olbromskich. Rafał trochę wstydzi się przed Heleną ze skromności dworu, ale ojciec cześnik stanął na wysokości zadania i zaskoczył całą kompanię gościnnością. Staropolskie powitanie, potem krakowiaki i inne tańce, a ubrania i przebrania aż furkoczą od chęci i emocji wywołanych pędem i radością. "Bawiono się z pełnego serca, hulano z potrzeby dusznej, tańczono w całym znaczeniu tego wyrazu do upadłego." A i jedzenia nie poskąpiono. "Jedzono na porcelanie, na cynie, na holenderskiej farfurze, na wszelkim naczyniu, jakie w domu było. Przepłynęła już była kolejka gdańskich wódek, obnoszono potrawy i strugą lać się zaczął węgrzyn." Gdy Rafał spoglądał na tańczącą Helenę, czuł ukłucie zazdrości. Bawiono się nie tylko tę noc, ale i kolejny dzień, a z głów <i>kurzyło się</i> coraz bardziej, nawet syn gospodarza tak nadużył węgrzyna, iż pani matka musiała go wspierać. Zatem nie dziwota, że nie dokończył zamiaru udania się na schadzkę z Heleną. "Około południa nazajutrz znaleziono go śpiącego na ziemi, o kilka kroków od posłania, z lewą nogą wbitą w rękaw modnego fraka, który powyrywał wprawdzie i rozdarł, ale zdołał wciągnąć na łydkę aż do kolana." Takie czasami były wspomnienia z kuligów, które wzmagały oczekiwania kolejnego roku zabaw. <br />O takich kuligach pisał w pierwszej połowie XVIII wieku nieoceniony Jędrzej Kitowicz.</span></span></div>
<span style="font-size: small;">____________</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Inspiracje:</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Maria Rodziewiczówna, Między ustami a brzegiem pucharu.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Henryk Sienkiewicz, Potop, t.I.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Stefan Żeromski, Popioły, t. I.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Kulig, piosenka zespołu "Skaldowie"; A. Zieliński, A. Bianusz.</span>nuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-70713798273543369012011-03-25T19:48:00.000+01:002011-03-25T19:48:47.024+01:00Rozsypały się perły...<div style="text-align: justify;">"Odkąd mi się ujawniły tak ostatecznie bezsens dziejów i to nędzne półpiekło naszej ziemskiej rzeczywistości, wszystkie ludzkie cuda, które kochałem - dzieła sztuki, dzieła poezji, wielkie czyny, wielkie postacie - rozsypały mi się jak perły ze sznurka. Nie łączą się już w żadną całość; walają się tu i ówdzie... ale naszyjnika już nie ma - tego wspaniałego łańcucha, który był ozdobą istnienia." </div><div style="text-align: justify;">Tak napisał 14 maja 1943 r. Henryk Elzenberg w dzienniku <i>Kłopot z istnieniem</i>.<br />
<br />
Myśl filozofa można wyjąć z kontekstu historii II wojny światowej i wstawić w dowolną epokę krwi i pożogi, by stwierdzić, iż stan rozczarowania kulturą, całym dorobkiem ludzkości utrwalającym wiarę w piękno i dobro jest właściwy umysłom szlachetnym.Metafora naszyjnika z pereł i rozerwanie go jest bardzo wymowna. Cóż, zawsze potem ktoś z powrotem nawleka perły, inicjując kolejny etap wiary w moc filozofów, teologów, artystów. Należy się jednak przyjrzeć uważnie, kto to robi.</div>nuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-9823432576079344642011-02-22T15:28:00.001+01:002011-03-19T22:47:18.093+01:0044%<div style="text-align: justify;">... Polaków przeczytało książkę z potrzeb zawodowych, zainteresowań. I cieszmy się, że aż tyle. Nie zamartwiajmy się powierzchownymi badaniami robionymi po raz kolejny dla samych badań. Cóż nam mówi przypadkowa grupa nawet 2000 respondentów. Wiadomo, że nie każdy w jakiś nieznany sposób wytypowany bierze w nim udział. Ileż razy zdarzało się nam odłożyć słuchawkę albo wyrzucić otrzymaną ankietę. Rzetelność badań powinna opierać się wielu przesłankach, nie tylko zbadaniu stanu i podaniu tego w formie raportu do publicznej wiadomości, ale i poznaniu przyczyn oraz wskazania kierunków naprawy poprzez jasno określony i możliwy do zrealizowania program. </div><div style="text-align: justify;"><br />
Pisze się, że nie czytają ludzie z wyższym wykształceniem. Należy się zapytać, a kto postanowił dać papiery ukończenia wyższej uczelni bezpłatnej lub płatnej każdemu, nawet temu, kto ma kłopoty z pisaniem i czytaniem. Kto uczynił z wyższych uczelni szkółkę, w której się uczy, a nie studiuje? Skąd ma czerpać pozytywne wzory ta nowa klasa średnia na glinianych nogach?<br />
Pisze się, że młodzi ludzie nie czytają. A jak konstruowane są kolejne programy reformy oświatowej? Kto opracowuje spisy lektur dla kolejnych etapów edukacyjnych nie uwzględniających poziom językowy, wiedzę potrzebną do zrozumienia klasyki, stan emocjonalny? Kto opracowuje i wydaje oraz wypożycza bryki? Niektórzy naiwnie podsuwają ograne tytuły, po które niby młodzież chętnie sięgnie, jak cykl o Harrym Potterze. Skąd ta wiedza powtarzana w mediach? Kto sfinansuje zakup odpowiedniej ilości książek, by można z nimi było sensownie pracować na lekcjach? Kto zapewni, że za trzy lata nowe roczniki będą interesować się tymi samymi modnymi tytułami? Kto bada możliwości czasowe ucznia? <br />
Nie pisze się, że starsi, ludzie na emeryturze również nie czytają. Dlaczego? Bo dawniej niektórzy z nich też nie czytali i nie mają nawyków czytelniczych. Nie należy też przeciwstawiać młodych i starych.<br />
Inne pytanie, które mi się nasuwa: Czy rodzice i nauczyciele przedszkola oraz klas początkowych wiedzą, jak wyrabiać nawyki kontaktu z książką? Takie nawyki na zawsze, nie okazjonalne tworzenie ceremonii. Czy sami czytają? <br />
Wiele jest pytań bez jednoznacznych odpowiedzi. To nie ceny książek, to nie brak dobrze zaopatrzonych w nowości bibliotek albo dostęp do mediów, internetu jest przeszkodą w uzyskiwaniu wyższych procentów.</div><div style="text-align: justify;"></div><div style="text-align: justify;">Społeczeństwo tworzone po wojnie na nowo, entuzjastycznie wdrażające programy walki z analfabetyzmem, promujące awans społeczny, korzystające nie tylko z wydawanej klasyki, lecz i literatury propagandowej w stylu "Oblicza człowieka socjalizmu", w pewnym momencie zarzuciło pewne dobre wzorce reklamy książek w prasie i telewizji, uznając wszystko za biznes. Społeczeństwo? - ktoś się zastanowi. Tak, poprzez swoich przedstawicieli w miejscach, w których decyduje się o kulturze i oświacie. Efektem tego jest brak miejsca na ciągłą promocję w telewizji przede wszystkim. W tej chwili nie ma żadnego programu o książkach, a na wizji mówi się okazjonalnie tylko o tych sponsorowanych przez wydawców. Pozostaje jeszcze niszowe radio publiczne, które robi dobrą robotę na rzecz upowszechniania wiedzy o literaturze, no i blogi. Okazjonalnie w prasie i internecie dyskutuje się obszernie o książkach-sensacjach, których jeszcze prawie nikt nie czytał, bo przed premierą. <br />
Kiedyś powszechne było udzielanie wywiadów na tle książek z własnej biblioteczki (nawet dowcipkowano na ten temat, że wzmacniają mądrość), teraz są programy o sławnych ludziach, pokazuje się ich domy, w których nie ma miejsca na książki. Czy są takie mało fotogeniczne lub wstydliwe? To też byłaby promocja czytelnictwa. Ojców i matek 56% nieczytających jest wielu.</div><div style="text-align: justify;"><br />
Są ludzie, którzy patrzą, ale nie widzą, słuchają, lecz nie słyszą. Nie przerobimy wszystkich zjadaczy chleba w aniołów i trzeba się z tym pogodzić.<br />
<br />
Jak tylko pociąg ruszył<br />
zaczął wysoki brunet<br />
i tak mówi do chłopca<br />
z książką na kolanach<br />
- kolega lubi czytać<br />
<br />
- A lubię - odpowie tamten<br />
czas szybciej leci<br />
w domu zawsze robota<br />
tu w oczy nikogo nie kole<br />
- No pewnie macie rację<br />
a co czytacie teraz<br />
<br />
- <i>Chłopów</i> - odpowie tamten -<br />
bardzo życiowa książka<br />
tylko trochę za długa<br />
i w sam raz na zimę<br />
<br />
<i>Wesele</i> także czytałem<br />
to jest właściwie sztuka<br />
bardzo trudno zrozumieć<br />
za dużo osób<br />
<br />
<i>Potop</i> to co innego<br />
czytasz i jakbyś widział<br />
dobra - powiada - rzecz<br />
prawie tak dobra jak kino<br />
<br />
<i>Hamlet </i>- obcego autora<br />
też bardzo zajmujący<br />
tylko ten książkę duński<br />
trochę za wielki mazgaj<br />
<br />
tunel<br />
ciemno w pociągu<br />
rozmowa się nagle urwała<br />
umilkł prawdziwy komentarz<br />
<br />
na białych marginesach<br />
ślad palców i ziemi<br />
znaczony twardym paznokciem<br />
zachwyt i potępienie</div><div style="text-align: justify;"><br />
Zbigniew Herbert, <i>Podróż do Krakowa</i> z tomu Hermes, pies i gwiazda, 1957<br />
<br />
Powyższy wiersz Herberta uzmysławia, że czytelnikiem jest się z wewnętrznej potrzeby, czasami wbrew otoczeniu. Można przekazywać tradycje kontaktu z książką, można uczyć, jednak to człowiek wybiera. Towarzyszy mu potrzeba wiedzy, wzruszenia, wejścia w świat niedostępny na co dzień. Sposób przetwarzania czytanego tekstu jest sprawą indywidualną i wcale nie gwarantuje osiągnięcia pełni wiedzy o życiu i świecie, gdy nie zestawimy jej z kumulowaniem tematów, wnioskowaniem i mądrą krytyką. Książka nie może istnieć obok życia, lecz przenikać się z nim.</div>nuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-1779942627097938732011-02-17T18:21:00.001+01:002011-02-18T13:44:57.908+01:00O czytelnikach słodko-gorzko<div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJgYg9y4ccbfJCIOalHTsGHRyjyeRdptSX5zX4cw7AM3F0N1SGJFCCfh4g1zv5gtVRGPEUeD94Jlgvc_XW9Gg8MK4GfaW1_mIPUO9vDngnxsGltwe-EO2HH-uFd4LfCoRYvL_ObqOX_Vgp/s1600/nina+leen+3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJgYg9y4ccbfJCIOalHTsGHRyjyeRdptSX5zX4cw7AM3F0N1SGJFCCfh4g1zv5gtVRGPEUeD94Jlgvc_XW9Gg8MK4GfaW1_mIPUO9vDngnxsGltwe-EO2HH-uFd4LfCoRYvL_ObqOX_Vgp/s320/nina+leen+3.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Nina Leen (1909-1995)</td></tr>
</tbody></table>Są czytelnicy na głodzie, którzy pochłaniają wszystko, co mają pod ręką. Byle szybko, byle więcej, byle jak najbardziej urozmaicenie - ale i tak mają nieustanne wyrzuty sumienia, że wszystkiego nie przeczytają. Czas płynie im coraz szybciej. Śledzenie nowości wydawniczych przyprawia niemal o zawał. <br />
Są ci, którzy pogodzili się z własną ludzką niedoskonałością i przeżywają rozterki wyboru. Dziesięć razy przekartkują zanim się na coś zdecydują. W końcu skupiają się na ulubionych gatunkach, tematach, pisarzach. Osiągają jakieś szczęście spełnienia, odkrycia własnych gustów.<br />
Kolejną grupę stanowią ci, którzy z premedytacją szukają mądrości i piękna wśród literatury faktu i klasyki. Wiele razy powracają do fragmentów, nad którymi rozmyślają, łączą je z innymi o podobnej treści. Notują, zakreślają, tworzą swoje bazy informacji.</div><div style="text-align: justify;"><br />
Jest czytelnik badacz i czytelnik odkrywca. Badacz dokonuje analizy i syntezy, łączy i układa, natomiast odkrywca przeciera ścieżki wśród nowości, pomaga innym je ogarniać, zauważać trendy. Jeżeli są takie dwa bieguny czytelnicze, symetria odbioru książki, to należy uznać ten fakt za swoisty podział ról jak niemalże na każdym kroku życia społecznego, gdzie albo się pracuje, albo eksperymentuje - to niemal motyw ikaryjski. Co jest między biegunami? Czytelnik szczęśliwy i nieszczęśliwy, spełniony i poszukujący, dojrzały i rozedrgany w swych wyborach. To każdy, kto sięga po książkę z różnych powodów.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG2KEZxzNyTkOfXic2UXoeIn2gOYwAkQCKZUTdY9L-6rEu4Qb-K94uDA9OQ2UzBSgf2_SYlw2HAa2kMZt8agu7fDw6ysXxZzajWzc6YoNg8PbE1L3OyuWJ1XORik-lFQlo5qD403-27xqd/s1600/nina+leen+1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG2KEZxzNyTkOfXic2UXoeIn2gOYwAkQCKZUTdY9L-6rEu4Qb-K94uDA9OQ2UzBSgf2_SYlw2HAa2kMZt8agu7fDw6ysXxZzajWzc6YoNg8PbE1L3OyuWJ1XORik-lFQlo5qD403-27xqd/s320/nina+leen+1.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Nina Leen (1909-1995)</td></tr>
</tbody></table>Inna sprawa: Czytać nowości albo sięgać do książek, które już wyrobiły sobie jakąś markę wśród odbiorców słowa? Wiadomo, że dom buduje się od fundamentów, więc i obycie czytelnicze oraz gust trzeba kształtować od znaczących dzieł klasyków. Szkoła wskazuje tytuły, czasem zniechęca jednostronnymi, pospiesznymi analizami, jednak jej niezaprzeczalną zaletą jest dotarcie do tych uczniów, którym dom nie ukształtował nawyków obcowania z literaturą. Co zrobią później z tą wiedzą, to już zależy od nich samych i nie jest moim celem w tej chwili analizowanie tego zjawiska. Znajomość klasyki, nawet pobieżna jest potrzebna do odczytywania aluzji literackich, rozpatrywania wykorzystywanych wątków w szerszym kontekście, spojrzenia na człowieka minionych epok, a nade wszystko na zrozumienie roli języka i kompozycji dzięki którym często pewne dzieła uznawane są za wielkie. Literatura najnowsza jest zawsze wielką niespodzianką pozbawioną opracowań. Uderza czytelnika siłą reklamy, czasami aktualną lub modną treścią, każe mu błądzić w gąszczu tytułów, po omacku korzystać z podpowiedzi krytyków albo opinii innych maniaków książek. Sztuką jest znaleźć w tym wszystkim swoją ścieżkę bez wchodzenia w ślepe uliczki. Należy podziwiać tych pionierów, którzy w całym galimatiasie zaczynają widzieć logikę, porządek i umieją swoje spostrzeżenia przekazać innym. Wyższą sztuką jest dostrzeżenie ciągłości literatury nie jako zmiennych obrazów epoki, dnia dzisiejszego, lecz człowieka, który przeżywa te same rozterki od wieków.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXkdO8l8ZfgGWodyr7IonS3uB6S9ZC3_vFmoecJ-9lm0yasYQuXqbT5k_SFqBmhKLQ1juyhVGPWClL6I5UWog2SayFDlKfBJMJf_gCYExZrTisdKZi9LDDyd3H9msc66HMzMtrLp2o0wGe/s1600/nina+leen+4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXkdO8l8ZfgGWodyr7IonS3uB6S9ZC3_vFmoecJ-9lm0yasYQuXqbT5k_SFqBmhKLQ1juyhVGPWClL6I5UWog2SayFDlKfBJMJf_gCYExZrTisdKZi9LDDyd3H9msc66HMzMtrLp2o0wGe/s1600/nina+leen+4.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Nina Leen (1909-1995)</td></tr>
</tbody></table>Jeden z bohaterów <i>Dawnych mistrzów </i>Thomasa Bernharda wśród wielu dywagacji zajmuje się też jakością czytelniczego odbioru i czytania. Przewrotnie stwierdza, że wcale nie trzeba czytać książki <i>kompletnie,</i> bo czasami wystarczy kartkować. Zanim się przeczyta coś w całości, należy dziesiątki przekartkować nim wybierze jedną do przeczytania. <i>Utalentowany kartkujący</i> zatrzymuje się na jednej stronie i "...kiedy jednak tę jedną stronę czyta, czyta ją tak gruntownie jak nikt inny i z największą pasją czytelniczą, jaką można sobie wyobrazić." Kartkowanie, zdaniem wypowiadającego się Regera, niesie w sobie dużo przyjemności czytelniczej. "W sumie przecież lepiej przeczytać niechby i trzy strony trzystustronicowej książki, za to tysiąc razy gruntowniej niż normalny czytelnik, który wszystko niby przeczyta, ale nawet jednej strony gruntownie, powiedział. Lepiej przeczytać dwanaście linijek książki z najwyższą intensywnością, czyli, jak można by powiedzieć, przebić się do Całości, niż gdybyśmy przeczytali całą książkę tak <i>jak normalny czytelnik</i>, który w końcu przeczytaną przez siebie książkę zna równie powierzchownie, jak lecący samolotem pasażer krajobraz, nad którym leci samolot. Nie dostrzega nawet zarysu terenu. A dzisiaj wszyscy czytają wszystko w locie, czytają wszystko, niczego nie znają. Ja, wszedłszy do książki, zaraz się do niej wprowadzam, proszę sobie wyobrazić, zapieram się rękami i nogami i siłą trzeba mnie z niej wyrywać, wkraczam na dwie, trzy strony tekstu filozoficznego, tak jakbym wkraczał na jakiś teren, w przyrodę, na terytorium państwa, część świata, niech panu będzie, aby w ową część świata wedrzeć się <i>nie </i>zaledwie niecałą siłą i niecałym sercem, lecz całkowicie, aby ją zbadać, a następnie po zbadaniu jej tak gruntownym, jak to tyko jest w mojej mocy - móc dojśćdo konkluzji o Całości. Kto wszystko czyta, niczego nie pojął, powiedział." Dalej porównuje zachłannego czytelnika, tego żarłocznego, do mięsożercy, który nie dba o swoje zdrowie. "szczyt przyjemności dają nam przecież fragmenty, tak jak i w życiu osiągamy szczyt przyjemności, przyglądając mu się we fragmentach, a jaką grozę budzi w nas Całość i w gruncie rzeczy też to, co jest doskonałe, kompletne."<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitaRvwVyUdQNjzgZPstsin6j-J7C98gDpE3I1b5iAodjlbWyDZn5wX66SsYVubt9bE-jWRrqNATvV_IHM2kD8J8xotM5lEuySjs4xhe_cILfsIfc-g0l4VOfMzlCKMpP1AOkgPorDpDhhk/s1600/nina+leen+2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitaRvwVyUdQNjzgZPstsin6j-J7C98gDpE3I1b5iAodjlbWyDZn5wX66SsYVubt9bE-jWRrqNATvV_IHM2kD8J8xotM5lEuySjs4xhe_cILfsIfc-g0l4VOfMzlCKMpP1AOkgPorDpDhhk/s320/nina+leen+2.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Nina Leen (1909-1995)</td></tr>
</tbody></table> "Dobry czytelnik powinien być w trakcie lektury zatopiony w niej właśnie, nie w dookolnych widokach." - stwierdza przewrotnie Amos Oz. A ja dodam, że może to być klasyka, pachnąca farbą drukarską nowość lub strona wybrana z czułością po przekartkowaniu.</div><div style="text-align: justify;">____________<br />
<span style="font-size: x-small;">Moje inspiracje:</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Thomas Bernhard, Dawni mistrzowie. Komedia, przeł. Marek Kędzierski, wyd. II, Czytelnik, Warszawa 2010, ss. 23-24.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Amos Oz, Opowieść się rozpoczyna, przeł. Wacław Sadowski, Prószyński i S-ka, Warszawa, s. 142.</span></div>nuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-51823327040661483512011-01-28T19:51:00.002+01:002011-01-29T17:59:08.962+01:00O krytykach<div style="text-align: justify;">Krytyków literackich można lubić lub nie, można się obawiać ich ciętego języka, przenikliwości, irytować ocenami, które są wynikiem upodobań, wiedzy o literaturze, poetyce, nawet osobistych sympatii, można potulnie stulić po sobie uszy lub się buntować, ironizować. Krytyka literacka uchodzi za forpocztę historii literatury, zdanie współczesnych znawców na temat aktualnego rynku wydawniczego, które można będzie wziąć pod uwagę w przyszłości. Z perspektywy pokolenia można wszak dostrzec nowe prądy, tematy epoki. Tak było w czasach rozkwitu prasy, która nawet w codziennych wydaniach miała rubrykę literacką, a specjalistyczna poświęcona była współczesnym zjawiskom kultury. Dzisiaj jednak wiele wysokonakładowych gazet usunęło dodatki literackie, rubryki poświęcone książkom są ubogie, czasopisma literackie dostępne są dla wybranych, gdyż nawet przeciętne biblioteki nie prenumerują tej prasy. Jednak rzecz nie tyle w dostępności co jakości. Przeciętnego czytelnika może i nie interesują polemiki literackie, gdyż nie wie, czemu służą, a czasami odstręcza go zbyt hermetyczny język, ale może pociągnęłaby go indywidualność piszącego o literaturze. Idąc dalej, można dodać, że krytycy nie potrafią ze sobą dyskutować na łamach prasy, raczej okopują się w pismach, z którymi współpracują. Piszą recenzje, głównie o charakterze informacyjnym, czasami oceniają, że nie podoba się im okładka lub wstawiają słowa hit, kit, rzadko trafia się dobry felieton. Wyższą sztuką jest już napisanie eseju lub artykułu o twórczości pisarzy lub popularności gatunków literackich, nowych trendach kompozycyjnych lub wykorzystaniu języka. Nie jest dziwne, że o krytykach krytycznie wypowiadają się pisarze, a jeszcze inni biorą sprawy w swoje ręce i ochoczo objaśniają meandry swojej twórczości i zamysły twórcze w wywiadach lub własnych szkicach literackich, by któryś z krytyków wykorzystał ich słowa w swoich tekstach.<br />
<br />
<b>Świadek 1. - Milan Kundera, buntownik</b><br />
W <i>Zdradzonych testamentach</i> Milan Kundera proponuje nowe spojrzenie na zachowany dorobek literacki Franza Kafki, sugerując odświeżenie kontaktu z tekstami. Tym samym zaleca oderwanie się od tradycji interpretacyjnej zapoczątkowanej przez przyjaciela autora, który nie wypełnił testamentu wybitnego prozaika. Max Brod, rozpoczynając batalię o miejsce Kafki w historii literatury, uznał, że odzew przyniesie nie tylko wydanie tekstów, lecz i ich interpretacja. Jednak ona była uwarunkowana jego pojmowaniem sztuki powieści. Sam był miernym pisarzem i nie odniósł w tej dziedzinie sukcesów. "<i>Jednak człowiek piszący kiepskie wiersze staje się niebezpieczny w chwili, gdy zabiera się do wydawania dzieł swego przyjaciela.</i>" - stwierdza Kundera - dodając, iż stworzył trwajacą od lat kafkologię. "<i>Kafkolodzy ochoczo i hałaśliwie podważają autorytet ich ojca, nigdy jednak nie opuszczają miejsca, które ten im wyznaczył. (...) W niezliczonych przedmowach, przysłowiach, przypisach, biografiach i monografiach wytwarza ona i podtrzymuje obraz Kafki tak, że autor znany publiczności pod nazwiskiem Kafka nie jest już Kafką, lecz Kafką skafkalogizowanym</i>." Sama "<i>kafkologia jest językiem mającym na celu skafkalogizowanie Kafki. Zastąpienie Kafki Kafką skafkalogizowanym</i>." Milan Kundera podaje pięć argumentów na poparcie swoich poglądów, które dotyczą nadużyć interpretacyjnych opartych o biografię, a nie o kontekst historii powieści europejskiej, działań "hagiograficznych", ale też ignorowanie oddziaływań pisarzy na rzecz wpływów filozofów, niedostrzeganie istnienia sztuki modernistycznej. "<i>Kafkologia nie jest krytyką literacką (nie rozważa wartości dzieła: nie znanych dotychczas stron egzystencji przez to dzieło odsłoniętych,jego estetycznych nowosci,które wpłynęły na ewolucję sztuki, itd.); kafkologia jest egzegezą. Jako egzegeza, w powieściach Kafki dojrzeć potrafi jedynie alegorie</i>." Protest Kundery przeciwko schematom interpretacyjnym powinien cieszyć tych, którzy nie są przekonani, iż o uznanych twórcach napisano już wszystko i nic nowego wnieść nie można. Jest to też nawoływanie do bycia niepokornym ku chwale literatury. To też zachęta do czytania dorobku pisarskiego w kontekście gatunków, języka, wykorzystywanych motywów.<br />
<b><br />
Świadkowie 2. i 3. - ironiczni</b><br />
Krytycznie o krytykach wypowiadali się pisarze, lecz i ci, którzy podejmowali romans z tą dziedziną popularyzowania literatury. Uszczypliwości dotyczyły nadmiernego teoretyzowania, zbytniej pewności swej władzy niektórych z nich:<br />
<i>Krytycy to jednonodzy teoretycy skoku w dal</i>. / Harold Pinter<br />
Innymi słowami wyraził to samo Tadeusz Żeleński - Boy<br />
K<i>rytyk i eunuch z jednej są parafii<br />
Obaj wiedzą jak, żaden nie potrafi.</i><br />
Dlaczego jednak krytyk nie jest Dostojewskim, Mannem, Woolf, itp, skoro zasady organizacji tekstu i kreowania świata przedstawionego ma w małym palcu? Subiektywne opinie krytyków zmuszają do odbijania ich piłeczki przez literatów. Mecz może trwać bez końca. <br />
<br />
<b>Świadek 4. - Julian Kornhauser, łowca fraz</b></div><div style="text-align: justify;"><i>"Można w tych wersach zaakcentować (a więc: wzmocnić znaczeniowo)<br />
cztery początkowe przymiotniki"<br />
"możemy podkreślić wszystkie słowa wiersza (albo - nie podkreślać<br />
żadnego z nich)"<br />
"w obu przypadkach duchowe zranienie przenika się z katastrofą kosmosu"<br />
"Co można zrobić z uzewnętrznionym doświadczeniem umniejszenia?"<br />
"ilość uwagi poświęconej kotom - to sygnały, iż tę odmianę spotkania<br />
traktuje poeta ze szczególną powagą"<br />
W tym czasie jeden z kotów poety liże łapki,<br />
nie akcentując żadnej z nich.</i><br />
<i>Krytyka literacka o poezji</i> z tomu "Origami"<br />
<br />
Krytyk literacki ma swój zasób słów, fraz, które wykorzystuje w zależności od potrzeb. W dobie internetu można zastosować opcję kopiuj/wklej.<br />
<br />
<b>Świadek 5. - Thomas Bernhard, przewrotnie naiwny chytrus</b></div><div style="text-align: justify;">"<i>Mnie jest milej, kiedy ktoś pisze pozytywnie, a nie negatywnie. Obojętnie, kto to jest. Ważne, żeby to było długie. Bo wtedy więcej jest w środku, prawda?</i>" To metoda zaczepna, gdyż następuje potem porównanie z jedzeniem. Krytyka to jednak konsumpcja z karty dań. Całkiem słuszne spostrzeżenie. Dobrze, gdy klient sam sobie wybiera i jest zadowolony, chyba, że kucharz spartaczył danie. Bywa jednak klient tak upierdliwy, że aż prosi się, by mu napluć w talerz. Bernhard stwierdza, iż najważniejsze jest, by dużo było napisane, obojętnie czy pozytywnie, czy negatywnie. A może kieruje uwagę na to, że nie każdy przeczyta długich wypocin prasowych? To jednak nie wszystko, co ma do powiedzenia o piszących w prasie. Za dużo zarabiają, a pisarz powinien dostawać jeszcze to co oni. "<i>To, co oni wkładają do środka, w gruncie rzeczy jest moje, bo gdyby nie ja, to taki krytyk nie miałby o czym pisać.</i>" Współpracownicy zarabiają mniej niż pracownicy etatowi. "..<i>.nigdy nie interesuje go, żeby zrobić coś dobrego, bo i tak ma pewną posadę, więc wyciska ciągle tę swoją tubę, aż kiedy stuknie mu sześćdziesiątka, tuba robi się pusta, o ile już wcześniej nie trafi go szlag. (...) Colgate - ciągle wychodzi z niej to samo o tym samym smaku. Z Blend-a-med też. Ale na koniec wszyscy piszą najzwyklejszym Lacalutem, bo są starzy - wtedy jest to pisanie protezowe. Krytyki wkłada się na noc do szklanki jak sztuczną szczękę</i>." Każdy krytyk ma swoją tubkę, ale wyciśnięta zawartość jest marnej jakości, a jeszcze gorzej, gdy na siłę pisze się o czymś do czego nie ma się przekonania lub kompetencji. W innym miejscu wypowiada się jednak na temat "walenia", oczywiście słownego w prasie i mediach. "<i>Zawsze się cieszę, gdy ktoś we mnie wali, bo wtedy mogę mu po trzykroć oddać, a to czyni człowieka silnym</i>." Krytyka jest więc żerowaniem na twórczości pisarza, pisaniem długich (nie zawsze), lecz miałkich tekstów, ale i atakujących personalnie, co zmusza pisarza do reakcji.<br />
<b><br />
Świadek 6. optymistyczny - Oscar Wilde</b></div><div style="text-align: justify;"><i>"Krytykiem jest ten, kto swe własne wrażenia piękna umie w odmiennej wyrazić formie, nowy im nadać kształt</i>. "/ Portret Doriana Graya (Przedmowa)<br />
Dodaje też<br />
<i>"Niezgodność krytyków między sobą dowodzi zgodności artysty ze sobą. Możemy komuś wybaczyć, że stwarza coś użytecznego, dopóki dzieła swego nie podziwia. Jedynym usprawiedliwieniem dla człowieka, który stwarza coś bezużytecznego, jest wielki podziw dla swego dzieła</i>."<br />
I rzucił piłeczkę do ogródka twórców, zarzucając im czasami zbytnie zadufanie, pewność genialności tego, co się stworzyło. <br />
<br />
<b>Krytyka w czasach Internetu</b><br />
Dzieło literackie jako fakt społeczny i twór językowy stoi między twórcą a czytelnikiem, a krytyka literacka ma mu stworzyć warunki zaistnienia. Ponieważ prasa kulturalna lub ta z działami o kulturze w wersji papierowej nie dociera do czytelnika masowego, w dzisiejszych czasach funkcję informującą, oceniającą i opisującą może wypełnić Internet. Wydania elektroniczne gazet i czasopism istnieją w sieci, lecz ich siła oddziaływania nie jest zbyt duża. Lukę w łączności książka - czytelnik wypełniają blogi chętnie krytykowane przez fachowców za niską jakość, brak warsztatu krytycznoliterackiego pozwalającego oceniać tekst, jednakże ci fachowcy jakoś nie opanowali masowo Internetu, a ci, którzy prowadzą blogi nie wyróżniają się swoimi wyjątkowymi umiejętnościami i przenikliwością badawczą. Jak zawsze, tak i tu nie można uogólniać, bo jakość blogów o książkach jest też różna, jednak temat ten wymaga gruntownego badania i opisywania. Należy się jednak cieszyć, że tyle osób lubi czytać, ma swoje gusta literackie i chce się dzielić z innymi pasją. Wartość popularyzatorska zdaje się być doceniana szczególnie przez małe wydawnictwa, które dzięki blogom współpracującym mają bezpłatną i szybką reklamę. Krytyka literacka w Internecie wciąż jeszcze czeka na zagospodarowanie, bo miejsca jest dosyć sporo.<br />
__________<br />
<span style="font-size: x-small;">Moje inspiracje:</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Milan Kundera, Zdradzone testamenty, przeł. z francuskiego Marek Bieńczyk, PIW 1996.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Thomas Bernhard, Spotkanie. Rozmowy z Kristą Fleischmann, przeł. Sława Lisiecka, PIW 2010.</span></div>nuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-91118389881621433802011-01-06T16:17:00.001+01:002011-01-06T16:21:19.885+01:00Powroty poetów<div style="font-family: Verdana,sans-serif; text-align: justify;"><span style="font-size: small;"><i>Kraj lat dziecinnych</i>, kraj utraconej niewinności, lecz i młodości, tkwi w sercu, gdzieś w głębi ludzkiego jestestwa. Jego obraz, zapachy, słowa tam wypowiedziane lub usłyszane, żal, że zapomniało się o czymś ważnym, było się zbyt roztargnionym, nieuważnym, powraca po latach w nowym miejscu, wśród innych ludzi i innym czasie. Nie każdy, gdy wyjechał, może lub ma odwagę do niego wrócić. Literatura zna wszakże takie powroty szczęśliwe lub tylko na skrzydłach wspomnień. <i>Ja, Panie, niechaj mieszkam w tym gniaździe ojczystym</i> - tymi słowami prosi poeta, były dworzanin, Jan Kochanowski, który powrócił na swoją ojcowiznę w Czarnolesie, doznając szczęścia rodzinnego, tragedii odejścia, spokoju tworzenia. Dla innego wielkiego klasyka literatury polskiej to wspomnienie Krzemieńca: <br />
<i>Bo tam, gdzie Ikwy srebrne fale płyną, <br />
Byłem ja niegdyś, jak Zośka, dzieciną.</i><br />
Jemu współczesny stwierdza: </span><br />
<span style="font-size: small;"><i>Kraj lat dziecinnych! On zawsze zostanie</i></span><br />
<span style="font-size: small;"><i>Święty i czysty, jak pierwsze kochanie.</i></span><br />
<span style="font-size: small;">Nostalgia tych, którzy wyjechali, wyemigrowali, lub, używając słów Juliusza Słowackiego:</span></div><div style="font-family: Verdana,sans-serif; text-align: justify;"><span style="font-size: small;"><i>Dzisiaj daleko pojechałem w gości</i></span></div><div style="font-family: Verdana,sans-serif; text-align: justify;"><span style="font-size: small;"><i>I dalej mię los nieszczęśliwy goni.</i> albo Mickiewicza <i>Dziś dla nas w świecie nieproszonych gości,-</i> jest obecna nie tylko w literaturze romantycznej, która zapoczątkowała ów nurt opuszczenia gniazda. Pisarz staje się pielgrzymem lub gościem. Trudna to jest gościna, która nie ma nadziei na powrót, z trudem przełykany obcy chleb. </span></div><div style="font-family: Verdana,sans-serif; text-align: justify;"><span style="font-size: small;">Polskie kresy wschodnie są miejscem szczególnej tęsknoty. Strony nowogródzkie zostały zapisane w utworach Adama Mickiewicza. Z potrzeby wytchnienia, oddalenia się od sporów emigracyjnych powstał <i>Pan Tadeusz </i> przywołujący świat, który odszedł, łudził nadzieją, był jednocześnie i idealny i pełen wad, niósł ze sobą konflikty, które można wyjaśnić, przezwyciężyć, nienawiść, nadzieję przebaczenia i wspólnoty działań. Bogata to księga do wielokrotnego odczytania. <i>Ktokolwiek będziesz w nowogródzkiej stronie</i>, pamiętaj o Nim i jego poezji.</span><br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><span style="font-size: small;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcotjiYAT2TmMk9zhOKydq1lY3tIMYwgbNpmc62JDXgIqd__Mhyphenhyphen6vFGyQmAXhWFi5IeuEuQrj8nhmNFjZdeWRwHEaLX1sDh94oCbr5WuCDL9cBgx3ZjTLqjtu4pwxylpK18SsT4lB7Ny-N/s1600/Niewia%25C5%25BCa.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcotjiYAT2TmMk9zhOKydq1lY3tIMYwgbNpmc62JDXgIqd__Mhyphenhyphen6vFGyQmAXhWFi5IeuEuQrj8nhmNFjZdeWRwHEaLX1sDh94oCbr5WuCDL9cBgx3ZjTLqjtu4pwxylpK18SsT4lB7Ny-N/s320/Niewia%25C5%25BCa.JPG" width="320" /></a></span></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">W dolinie Niewiaży</span></td></tr>
</tbody></table><span style="font-size: small;">W 2011 roku należy wspomnieć o jeszcze jednym powrocie. To powroty Czesława Miłosza. Wcześniej w wierszu <i>W mieście</i> pisał:<br />
.<i>..Ale wywiało mnie<br />
Za morza i oceany. Żegnaj, utracony losie.<br />
Żegnaj, miasto mego bólu. Żegnajcie, żegnajcie.</i><br />
Potem były powroty wykute w słowach. <i>Świat. Poema naiwne, Dolina Issy, Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada</i> - to dom, krajobraz, ludzie, proste i jednoznaczne wartości. Powroty mentalne były remedium na czas ciemny w historii i bezradność związaną z szufladkowaniem dokonań literackich, jak sam mówi. Dolina Niewiaży jest nie tylko opisana, ale i ożywiana portretami ludzi i stworów z głębi ludowych wierzeń. To były ścieżki prowadzone przez gęstwinę słów, pojęć, znaczeń, symboli. Jednakże było mu dane wrócić do miejsc mu bliskich i skonfrontować pamięć z rzeczywistością. Powstał cykl wierszy <i>Litwa, po pięćdziesięciu dwóch latach.</i> Czy warto wracać? <br />
<i>Nie ma domu, jest park, choć stare drzewa wycięto<br />
I gąszcz porasta ślady dawnych ścieżek</i>. / <i>Dwór</i><br />
Jakaż to oczywista refleksja się rodzi w trakcie spaceru, bo przecież musiał brnąć ścieżkami,deptać zielsko mu miłe, przystawać co chwila, spoglądając na drzewa:<br />
<i>To miejsce i ja, choć daleko stąd,<br />
Równocześnie, rok po roku, traciliśmy liście,<br />
Zasypywały nas śniegi, ubywało nas<br />
I znów razem jesteśmy, we wspólnej starości.</i><br />
Powrót po latach to czas na refleksje egzystencjalne, zmienność miejsc, niszczenie, przemijanie.<br />
Czy pocieszeniem może być to, że ci, którzy pozostali <i>mieli przynajmniej czym palić w nasze długie zimy</i>? Dla pogodzonego już człowieka z tym, że nic nie jest wieczne - tak. Dom najbliższy sercu przeminął, została okolica, krajobrazy, skojarzenia, potwierdzenia tego, co widziały pokolenia.<br />
Nie ma już kącika roślin lekarskich, minął czas smażenia konfitur, panny X, choć:<br />
<i>Ale ona jest tutaj, w swojej okolicy,<br />
Jak niewidzialna rusałka z ballady "To lubię".<br />
Wolno jej będzie odejść czy raczej odlecieć<br />
Równocześnie z moim zniknięciem ze świata</i>. / <i>To lubię</i></span><br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><span style="font-size: small;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNiBNKoHlZVGR3KlvRzCPha-Gf4VW-eQdOvmQDv3lMEEuLygm7EWeu4qvksfZ9DRmN_s3g06AJNMWsl5ImH5rRsOyi4o-1WY5e0eLnlWZBZZvcNkZNzzPTLZSqQKapIEouTaD9z20QyTlD/s1600/chmielowski-zjawa.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="190" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNiBNKoHlZVGR3KlvRzCPha-Gf4VW-eQdOvmQDv3lMEEuLygm7EWeu4qvksfZ9DRmN_s3g06AJNMWsl5ImH5rRsOyi4o-1WY5e0eLnlWZBZZvcNkZNzzPTLZSqQKapIEouTaD9z20QyTlD/s320/chmielowski-zjawa.jpg" width="320" /></a></span></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Adam Chmielowski (Brat Albert), Pejzaż ze zjawą</span></td></tr>
</tbody></table><span style="font-size: small;">Pamięć nosimy w sercu, ale i ona ma swój czas ściśle określony, przedłużeniem mogą być słowa zapisane z miłością. W miejscu powrotu dalej zbiera się grzyby, ale czy są to takie grzybobrania jak dawniej? Za swoim wielkim poprzednikiem wspomina:</span></div><div style="font-family: Verdana,sans-serif; text-align: justify;"><span style="font-size: small;"><i>I grzybobrania! Po tęgie zdrowie borowików w dębinie,<br />
Ich wianki, jeden przy drugim, schnące na podcieniu.<br />
Trąbkę myśliwską słychać kiedy idziemy na rydze<br />
I nożyki barwią się żółtoczerwono od ich soku</i>. / <i>Bogini</i><br />
Wszystkie drogi prowadzą do domu, wszystkie widoki własne mogą być konfrontowane starymi oczyma.<br />
<i>Była to łąka nadrzeczna, bujna sprzed sianokosów,<br />
W nieskazitelnym dniu czerwcowego słońca.<br />
Całe życie szukałem jej, znalazłem i rozpoznałem</i>, / <i>Łąka</i></span><br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><span style="font-size: small;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhapycF3AWOjkHHoywF7zIzqiMEsceMcfelMs46FSs3MF9r5IYisChcwONVNsWgrnfFvRa6H_RDY2gk5jd3I9UrppzufM45Gt-m4BiRRLRD8pOlQx_Dh8CeOPCbdFpe5mLHoHvLcGx762QM/s1600/rapacki-kaczence.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhapycF3AWOjkHHoywF7zIzqiMEsceMcfelMs46FSs3MF9r5IYisChcwONVNsWgrnfFvRa6H_RDY2gk5jd3I9UrppzufM45Gt-m4BiRRLRD8pOlQx_Dh8CeOPCbdFpe5mLHoHvLcGx762QM/s320/rapacki-kaczence.jpg" width="320" /></a></span></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Józef Rapacki, Kaczeńce</span></td></tr>
</tbody></table><span style="font-size: small;">A szczęście odzyskania można potwierdzić tylko łzami.<br />
W oddali czeka miasto młodości.<br />
<i>Przystojniej byłoby nie żyć. A żyć nie jest przystojnie,<br />
Powiada ten, kto wrócił po bardzo wielu latach<br />
Do miasta swej młodości.(...)</i> / <i>Miasto młodości</i><br />
Miasto żyje, ale nie ma już tych, którzy chodzili kiedyś jego ulicami, gdzieś w sercu pozostały ich głosy. <br />
Niektórzy nie chcą wracać do opuszczonych przez siebie miejsc, nie chcąc oglądać zmian, pustki, ogarniającego uczucia obcości. Powroty wywołują łzy, szczęście i ból życia jest wtedy jeszcze trudniejszy.</span></div>nuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-52451575352989454332011-01-01T10:27:00.001+01:002011-01-02T21:59:23.258+01:00Wina, wina...<div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9H9G1ZhKfXb4J0aHswnkda8SaQuzvSyI5iuWgfdin-y7KNMeRZltrHxdGId_bSX7cVo1A8RufRP8_uuAQZyMH8e0aqg2vNZ8i0MflLAgP5gOyD48EvIdbip7UjTELylTRQkoXRXdoDZHt/s1600/winorosl.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9H9G1ZhKfXb4J0aHswnkda8SaQuzvSyI5iuWgfdin-y7KNMeRZltrHxdGId_bSX7cVo1A8RufRP8_uuAQZyMH8e0aqg2vNZ8i0MflLAgP5gOyD48EvIdbip7UjTELylTRQkoXRXdoDZHt/s200/winorosl.jpg" width="200" /></a></div><i>wina, wina dajcie!</i> - śpiewa się w w dumce kresowej, a więc rzecz będzie o trunku, który wspominają najstarsze księgi ludzkości. Najsłynniejszym winiarzem i osobą, którego nadmiar wina wspomagany pogodą zmógł, był Noe, ten sprawiedliwy, którego Bóg ocalił z potopu i zawarł z nim przymierze. Bóg bynajmniej go nie potępił za tę chwilę słabości, ale jeden z synów przyprowadził braci, by oglądali nagiego i nieprzytomnego z przepicia ojca. Na winorośl w tekstach biblijnych natrafiamy wielokrotnie, a uważało się nawet, iż była rajskim drzewem życia. "<i>Szczęśliwy jesteś i dobrze ci będzie: żona twoja jak płodny krzew winny w domu twoim</i>" - czytamy w psalmach. Winnica zaś Nabota stała się solą w oku króla Samarii, Achaba, który chciał ją przejąć, dając w zamian inną. Ojcowizny jednak się nie oddaje łatwo i beztrosko. Dopiero intryga Jezabel zakończyła konflikt i przyczyniła się do ukamienowania Nabota. Powszechnie znany jest cud w Kanie Galilejskiej, w której na weselu z udziałem Chrystusa raczono się winem. Podobno w Biblii o winie i winnicach mówi się aż 149 razy.<br />
<br />
Czytelnikom <i>Mitologii</i> znany jest kult Dionizosa (rzymskiego Bachusa), boga wina i płodnych sił natury, o winie wspomina Homer. Jednak starożytni spożywali wino zmieszane z wodą, uważając picie samego za zwyczaj barbarzyński. Wino nie było też trunkiem bogów olimpijskich, gdyż rolę tę spełniał nektar, a jedynym bogiem, który się upijał był Hefajstos.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWNA5JouUNdM6dQVBmQR0kzsmoeP_bv6tqnoWANvfIID72LW0spjP52ovm9gh3Heum4OUkcWvEHGKO38uRFyBE8l7xi8vKQnYlnw2nSxEkHXBpSoSJ8lClOwjyBYpEqbpfL5U2gtS7LmOc/s1600/herb+Strzelce+Op..jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWNA5JouUNdM6dQVBmQR0kzsmoeP_bv6tqnoWANvfIID72LW0spjP52ovm9gh3Heum4OUkcWvEHGKO38uRFyBE8l7xi8vKQnYlnw2nSxEkHXBpSoSJ8lClOwjyBYpEqbpfL5U2gtS7LmOc/s1600/herb+Strzelce+Op..jpg" /></a></div><br />
Do Polski wino wprowadziło chrześcijaństwo. Są dokumenty o winnicach przyklasztornych, a i wiele miast ma w herbie winorośl, więc były okresy sprzyjające uprawie. Polskie winiarstwo to osobny temat.<br />
Zwyczaj picia win importowanych stał się popularny wśród wyższych warstw społeczeństwa od końca XVI wieku. Najbardziej popularne i cenione były węgrzyny, węgierskie tokaje (<i>Nihil est vinum nisi Hungaricum</i>), potem reńskie, ale też i sprowadzano wina hiszpańskie, austriackie, francuskie, mołdawskie, czasami greckie.<br />
Andrzej Morsztyn w XVII w. pisał do brata Stanisława:<br />
<div style="text-align: center;"><i> Piłeś burgundzkiej prasy potok Bony</i></div><div style="text-align: center;"><i>I Anżul biały i Burdo czerwony,</i></div><div style="text-align: center;"><i>I nie francuskie jakoby jagody</i></div><div style="text-align: center;"><i>Słodki Frontignac,nie cierpiący wody;</i></div><div style="text-align: center;"><i>I co nie gardzi taką mieszaniną</i></div><div style="text-align: center;"><i>Orleans, bitną pamiętny dziewczyną.</i></div><div style="text-align: center;"><i>Prowanckiego marsylijskie tłoku,</i></div><div style="text-align: center;"><i>I od Narbony wina Langwedoku.</i></div>Oprócz trunków wykwintnych były też fałszowane kwaskowate mieszańce. Ponieważ dobre wina pito na dworze królewskim, magnackich, biskupich i bogatej szlachty, stały się ważnym elementem obyczajowości. Było rozweselającym trunkiem rozwiązującym języki a do tego spożywanym w towarzystwie, delektowano się nim, pisano o nim wiersze i pieśni.<br />
<div style="text-align: center;"><i>Wino dowcip zaostrza, posila człowieka,</i><br />
<i> Żołądkowi potrzebne i przyczynia wieka.</i><br />
<i> Frasunek, myśli przeróżne wybija nam z głowy,</i><br />
<i> Czemu żaden nie sprosta wymownemu słowy.</i><br />
<i> Dni wesołych matką jest, dobrą myśl sprawuje,</i><br />
<i> Winem głowa zagrzana kłopotu nie czuje.</i></div><div style="text-align: center;"><i> Nuży skąpstwo przemierzłe, łakomstwo przeklęte</i>. </div><div style="text-align: center;">- ułożył Piotr Zbylitowski.</div>O spożywaniu trunków, biesiadowaniu pisał już mistrz z Czarnolasu, nie zawsze wymieniając napój.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQpvjQuvjQtMwD4PSCd5mVV64VRfc_RyKbeA3AWC-47MKdIiOL67cIR4wFEBNt3BbDVdwP6ybyqoXboU1fVfbgfeHuxnxV3bEG7kv9AEoaqlULhOMRm08YKB0yluLnw5EBmQ3EvMO7Yu5i/s1600/winiarnia.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQpvjQuvjQtMwD4PSCd5mVV64VRfc_RyKbeA3AWC-47MKdIiOL67cIR4wFEBNt3BbDVdwP6ybyqoXboU1fVfbgfeHuxnxV3bEG7kv9AEoaqlULhOMRm08YKB0yluLnw5EBmQ3EvMO7Yu5i/s200/winiarnia.jpg" width="200" /></a></div>Ale oto jego wino:</div><div style="text-align: justify;"><i>W piwnicy także coś na schyłku wina</i>. / <i>Do Pawła</i><br />
O człowieku czystego sumienia: </div><div style="text-align: justify;"><i>Temu wina nie trzeba przylewać<br />
Ani grać na lutni,ani śpiewać;</i> / <i>Pieśń II, Księgi pierwsze</i><br />
Ponadto:<br />
<i>Jakokolwiek zwano<br />
Wino, co cię lano:<br />
Przymkni się do nas, a daj się nachylić,<br />
Chciałbym twym darem gości swych posilić!</i> / <i>Pieśń II</i>, jw.</div><div style="text-align: justify;">I biesiada na całego:<br />
<i>Chcemy sobie być radzi?<br />
Rozkaż, panie, czeladzi,<br />
Niechaj na stół dobrego wina przynaszają,<br />
A przy tym w złote gęśli albo lutnią grają</i>. / <i>Pieśń IX</i>, jw.<br />
<i>Tu przy cieknącym, przezornym strumieniu<br />
każ stół gotować w jaworowym cieniu;<br />
Każ wino nosić, póki beczka leje,<br />
Póki wiek służy, a śmierć nie przyspieje!</i> / <i>Pieśń XI</i>, Księgi wtore<br />
Wino jest dobre w chwili smutku i radości, zawsze w dobrej kompanii. Jednak zdarzają się i tacy, którzy stronią od napojów. Czym upojono słynnego doktora Hiszpana, gdy złożono mu nocną wizytę? Faktem jest, że dziewięć kolejek to było za dużo.<br />
W czasach staropolskich funkcjonowało powiedzenie odnoszące się do spożywania wszystkich alkoholi:<br />
<i>Kto pije, ten łebski,<br />
Kto nie pije, ten kiepski.</i></div><div style="text-align: justify;">Piotr Roizjusz był <i>ten kiepski</i>, ale miał dobrych, dowcipnych kompanów na dworze królewskim, a epizod został po wsze czasy utrwalony we fraszce.<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-FqGbceMw938c90RA1YquKcX8wf_jwAaoNPN5J6yaQVFdPZ2OUi-ucWTpRhP9fu_CTMZCjJ8DbtrNLnOlp33srye_JEydymQKSZMVKgOliwIckLUC4h17cttFPJ44eBBARyBKo0kRtcAi/s1600/kielich+toastowy.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-FqGbceMw938c90RA1YquKcX8wf_jwAaoNPN5J6yaQVFdPZ2OUi-ucWTpRhP9fu_CTMZCjJ8DbtrNLnOlp33srye_JEydymQKSZMVKgOliwIckLUC4h17cttFPJ44eBBARyBKo0kRtcAi/s1600/kielich+toastowy.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">kielich toastowy, XVIII w.</td></tr>
</tbody></table><br />
Najsłynniejsza pieśń, wybuch radości, pochwała życia, powstała w drugiej połowie XVIII wieku. Franciszek Bohomolec stworzył słynnego <i>Kurdesza nad kurdeszami</i>. Inspiracją stała się gościnność warszawskiego kupca Grzegorza Łyszkiewicza i jego żony Anny oraz zasobna piwnica. Kurdesz to kompan, towarzysz, a wyraz został zaczerpnięty ze słownictwa tureckiego czasów ottomańskich: <i>kar(yn)dasz</i> - bliźniak, brat, towarzysz, dosłownie: zrodzony z tegoż łona, od <i>karym</i> łono.<br />
<br />
<i>Każ przynieść wina, mój Grzegorzu miły,</i><br />
<i>Bodaj się troski nigdy nam nie śniły!</i><br />
<i>Niech i Anulka tu zasiądzie z nami!</i><br />
<i>Kurdesz, kurdesz nad kurdeszami!</i><br />
<i><br />
</i><br />
<i>Skoro się przytknie ręka do butelki,</i><br />
<i>Znika natychmiast smutek z serca wszelki:</i><br />
<i>Wołajmyż tedy, dzwoniąc kieliszkami:</i><br />
<i>Kurdesz, kurdesz nad kurdeszami!</i><br />
<i><br />
</i><br />
<i>Niezłe to wino! Do ciebie, mój Grzelu:</i><br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><i><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi50GmTDQBxlkCFespO3WvTA9aBNPD3kWAV4NVJkdsFj__KSjJit42OLuzdFCJpqqGIDCpNPbX1nbAyM3FSLDi4Paamgtmtqp2_PFhpDRWtCxn16VxbwNFV3Malza-B7J2moWGf67arOCD0/s1600/puchar+toastowy.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi50GmTDQBxlkCFespO3WvTA9aBNPD3kWAV4NVJkdsFj__KSjJit42OLuzdFCJpqqGIDCpNPbX1nbAyM3FSLDi4Paamgtmtqp2_PFhpDRWtCxn16VxbwNFV3Malza-B7J2moWGf67arOCD0/s1600/puchar+toastowy.jpg" /></a></i></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>puchar toastowy, XVIII w.</i></td></tr>
</tbody></table><i>Cieszmy się, póki możem, przyjacielu!</i><br />
<i>Niech stąd ustąpi nudna myśl z troskami!</i><br />
<i>Kurdesz, kurdesz nad kurdeszami!</i><br />
<i><br />
</i><br />
<i>Patrzcie, jak dzielny skutek tego wina:</i><br />
<i>Już się me serce weselić poczyna.</i><br />
<i>Pod stół kieliszki! Pijmy szklenicami!</i><br />
<i>Kurdesz, kurdesz nad kurdeszami!</i><br />
<i><br />
</i><br />
<i>I ty, Anulko, połowico Grzela,</i><br />
<i>Bądź uczestniczką naszego wesela:</i><br />
<i>Pofolguj sobie i chciej wypić z nami!</i><br />
<i>Kurdesz, kurdesz nad kurdeszami!</i><br />
<i><br />
</i><br />
<i>Już po butelce: niech tu stanie flasza,</i><br />
<i>Viwat ta cała kompanija nasza!</i><br />
<i>Viwat z Maciusiem i z przyjaciołami!</i><br />
<i>Kurdesz, kurdesz nad kurdeszami!</i><br />
<i><br />
</i><br />
<i>Maciuś jest partacz, pić nie lubi wina,</i><br />
<i>Myśli, że jemu złotem jest dziewczyna, </i></div><div style="text-align: justify;"><i>Dajmyż mu pokój, pijmy sobie sami! </i><br />
<i>Kurdesz, kurdesz nad kurdeszami!</i><br />
<i><br />
</i><br />
<i>Odnówmy przodków ślady wiekopomne,</i><br />
<i>Precz stąd, szklenice, naczynia ułomne!</i><br />
<i>Po staroświecku pijmy pucharami!</i><br />
<i>Kurdesz, kurdesz nad kurdeszami!</i><br />
<i><br />
</i><br />
<i>Już też to, Grzelu, przewyższasz nas wiekiem</i><br />
<i>A wiesz, że wino dla starych jest mlekiem;</i><br />
<i>Łyknij, a będziesz śpiewał z młodzikami:</i><br />
<i>Kurdesz, kurdesz nad kurdeszami!</i></div><div style="text-align: justify;"><br />
Wino rozweselało, tłumiło smutki i cierpienia, kazało cieszyć się dobrym towarzystwem, nawet Anulka, żona Grzegorza była mile widziana. Zaś abstynent Maciuś został pozostawiony sobie, gdy namowy dołączenia się do toastów nie skutkują.Tak to biesiadowano,ciesząc się przednim winem, które rozjaśniało umysł, dodawało dowcipu i sarmackiej fantazji.<br />
Innym tematem jest nadużywanie alkoholu i sylwetki pijanic.<br />
Z obserwacji Jana Kochanowskiego wynikało, że toasty mogły wyglądać tak: </div><div style="text-align: justify;"><i>Prze zdrowie gospodarz pije,</i><br />
<i>Wstawaj, gościu! A prze czyje?</i><br />
<i>Prze królewskie. Powstawajmy</i><br />
<i>I także ją wypijajamy!</i><br />
<i>Prze królowej. - Wstać się godzi</i><br />
<i>I wypić; ta za tą chodzi.</i><br />
<i>Prze królewny. - Już ja stoję!</i><br />
<i>A podaj co rychlej moję!</i><br />
<i>Prze biskupie. - Powstawajmy</i><br />
<i>Albo raczej nie siadajmy!</i><br />
<i>Ta prze zdrowie marszałkowe. -</i><br />
<i>Owa, gościu, wstań na nowe!</i><br />
<i>Ta prze hrabie. - Wstańmy tedy!</i><br />
<i>Odpoczniemże nogom kiedy?</i><br />
<i>Gospodarz ma w ręku czaszę,</i><br />
<i>My wiedzmy powinność naszę!</i><br />
<i>Chłopię, wymkni ławkę moję,</i><br />
<i>Już ja tak obiad przestoję.</i></div><div style="text-align: justify;">Podobny temat porusza niezastąpiony Jędrzej Kitowicz w informowaniu o obyczajach staropolskich.</div><div style="text-align: justify;">Zatem z winem wkraczam w nowy rok. <b>Wasze zdrowie!</b><br />
____________<br />
Moje inspiracje:<br />
Teksty Władysława Kopalińskiego, Zbigniewa Kuchowicza, Krystyny Bockenheim; poezja staropolska i oświeceniowa<br />
Puchary ze zbiorów Zamku Królewskiego na Wawelu. <br />
Świat Książki wydał ostatnio <i>Nowe kroniki wina</i> Marka Bieńczyka, ale tej pozycji nie znam.</div>nuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-89960457352266455392010-12-23T18:43:00.000+01:002010-12-23T18:43:53.705+01:00Boże Narodzenie<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvcIAEdSjCR4tvn-xMsXN1KGvt9v3ueYoNa8_heoBW4iNd5sCODViTU0JkE_VjnPUzLSJ_IUzMt6BUlQ0M3ZD4axmuRJ3HHNyrcXpEHPQ_wQiKwp4HwBG4m_9GhvXLduOCBiENAGu8Jdd3/s1600/ratusz+noc.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvcIAEdSjCR4tvn-xMsXN1KGvt9v3ueYoNa8_heoBW4iNd5sCODViTU0JkE_VjnPUzLSJ_IUzMt6BUlQ0M3ZD4axmuRJ3HHNyrcXpEHPQ_wQiKwp4HwBG4m_9GhvXLduOCBiENAGu8Jdd3/s320/ratusz+noc.jpg" width="240" /></a></div><div style="text-align: center;">Pusty rynek. Nad dachami </div><div style="text-align: center;">Gwiazda. Świeci każdy dom. </div><div style="text-align: center;">W zamyśleniu, uliczkami, </div><div style="text-align: center;">Idę, tuląc świętość świąt. </div><div style="text-align: center;"><br />
</div><div style="text-align: center;">Wielobarwne w oknach błyski </div><div style="text-align: center;">I zabawek kusi czar. </div><div style="text-align: center;">Radość dzieci, śpiew kołyski, </div><div style="text-align: center;">Trwa kruchego szczęścia dar. </div><div style="text-align: center;"><br />
</div><div style="text-align: center;">Więc opuszczam mury miasta, </div><div style="text-align: center;">Idę polom białym rad. </div><div style="text-align: center;">Zachwyt w drżeniu świętym wzrasta: </div><div style="text-align: center;">Jak jest wielki cichy świat! </div><div style="text-align: center;"><br />
</div><div style="text-align: center;">Gwiazdy niby łyżwy krzeszą </div><div style="text-align: center;">Śnieżne iskry, cudów blask. </div><div style="text-align: center;">Kolęd dźwięki niech cię wskrzeszą - </div><div style="text-align: center;">Czasie pełen Bożych łask! </div><div style="text-align: center;"><br />
</div><div style="text-align: center;">Joseph von Eichendorff, tłumaczył ks. Jerzy Szymik</div><br />
<div style="text-align: center;"><span style="color: #3d85c6; font-size: large;"><b><span style="font-family: "Courier New",Courier,monospace;">Pięknych myśli, dobrych słów i takiego towarzystwa, w którym będzie Wam dobrze, życzę na czas świętowania. </span></b></span></div>nuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-89306618557842509032010-12-19T14:49:00.000+01:002010-12-19T14:49:15.706+01:00Pomnik obalony<div style="text-align: justify;">Stawianie pomników ludziom wynika nie tylko z uznania dla postawy i dorobku życia, gdyż oprócz zasług dla całego narodu lub społeczności lokalnej ważną rolę odgrywa interpretowanie historii, aktualny ustrój, mody itp. Zwyczaj to stary jak świat. W starożytnym Rzymie w pewnym momencie wymyślono odkręcanie głów figurom, by wymienić na nową, aktualnie czczoną. Praktyczny to sposób, oszczędny, a ludzie zapewne swoje myśleli i mieli z tego niezły ubaw. Za życia wielu internautów dokonano i u nas obalenia wielu pomników lub wymiany na inne. Najbardziej spektakularny, bo rejestrowany przez kamery, był upadek z piedestału Feliksa Dzierżyńskiego. Każde miasto miało większe lub mniejsze widowisko oderwania utrwalacza władzy, rezygnacji z przyjaźni, przewartościowania na nowo wdzięczności, również nie chciano już spoglądać w oczy filozofom i geniuszom Wschodu. Przybysz z obcej planety po zapoznaniu z faktami mógłby stwierdzić, że ludzi są istotami płochymi i niestałymi w uczuciach.<br />
Przy bliższym rozeznaniu i podjęciu badań historycznych można stwierdzić, iż boom na pomniki poświęcone naszemu Wielkiemu Bratu kwitł też, o dziwo, w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, choć naturalne byłyby lata pięćdziesiąte. Dziwna to wdzięczność po latach, toteż paluszki decydentów partyjnych chowu powojennego na pewno miały w tym procederze decydujący głos. Na prowincji to był jakiś żal, smutek braku i nadzieja dołączenia do grona pomnikowych rodzin. Prowincjonalne odsłonięcie w niedzielę przed lub po sumie mogło wyglądać tak.</div><div style="text-align: justify;"></div><div style="text-align: justify;"></div><div style="text-align: justify;"></div><div style="text-align: justify;"></div><div style="text-align: justify;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7V9Of3ssJ7CgUIE8eRtODInt3DNtKnoJbt8jm2qHILu7E_iNxWulVmDZ__b0HlvMophzKuPqlDIKA-I0_z1T-h1REN_hhpVElOqcZQcwDboBA-8GCe-g-aDKgNlz16KLqhzxvkre1AgRk/s1600/odslonieciepomnika.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7V9Of3ssJ7CgUIE8eRtODInt3DNtKnoJbt8jm2qHILu7E_iNxWulVmDZ__b0HlvMophzKuPqlDIKA-I0_z1T-h1REN_hhpVElOqcZQcwDboBA-8GCe-g-aDKgNlz16KLqhzxvkre1AgRk/s320/odslonieciepomnika.jpg" width="226" /></a></div><div style="text-align: justify;"> Jednak łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Wywyższony staje się niewygodny, kłuje w oczy, toteż trzeba go wyprosić z salonu. Zanim znalazł swoje miejsce, musiał przeleżeć w miejscu, z którego wyrósł. Śmietnik historii nie jest łaskawy dla wydarzeń nowych, bo towarzyszy mu zbyt wiele emocji, nienawiści, skłonności do odwetu. Część pomnikowych sierot znalazła schronienia w muzeach PRL, ale tu jednak i klasowość dała o sobie znać - godniejsi w Kozłówce, pomniejsi w Rudzie Śląskiej. Stoją jacyś zużyci, okaleczeni, zmęczeni czasem. Przy niektórych brak wielu danych, np. rzeźbiarza, daty odsłonięcia, jakby pochodziły z zamierzchłej przeszłości, gdy wszystko czas zatarł i niepamięć.</div><div style="text-align: justify;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXgp5ukF7TjlfARrqkKmqDRXU5e2uIPkr6hC9XF_-ETBOa6igNhahjM_8jSZvk13guYQkRWTQ8VyhMU_UcseJ26MWMd9GI9uhYJx8Lb_fbEAO98QR4z8bz4M5Fdtxa8m3GXM8dUsXxM8S4/s1600/przyjazn+pol+radz.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXgp5ukF7TjlfARrqkKmqDRXU5e2uIPkr6hC9XF_-ETBOa6igNhahjM_8jSZvk13guYQkRWTQ8VyhMU_UcseJ26MWMd9GI9uhYJx8Lb_fbEAO98QR4z8bz4M5Fdtxa8m3GXM8dUsXxM8S4/s320/przyjazn+pol+radz.jpg" width="243" /></a></div><div style="text-align: justify;">Miejsce opuszczone nie może zostać puste. Trzeba wielu debat, by wybrać patrona uniwersalnego lub myśl przekutą w rzeźbę. W miejscu poprzedniego pojawiła się Pieta śląska, która ma symbolizować śmierć synów na wojnie. Tak więc historia przeszła od wdzięczności do śmierci, od kumpli w zgodnym marszu do matki opłakującej, od wymiaru politycznego do rodzinnego - ale i tu wychyla się historia i puszcza do człowieka oko. Cierpienie i śmierć zaciera dobro i zło, bo każdy cierpiał i wykonywał rozkazy albo walczył z przekonaniem. Już Mickiewicz o takiej sytuacji napisał:<br />
"Tam i ci, co bronili, - i ci, co się wdarli,<br />
Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli."<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6bxgSL7kPmOyQBDWzoqv3vMWD0LePVdXqG4erurcd5xwVtXYXASgOa2rbp1V1A-UhtzL3Gu85EUyR7SDlOWDSuCIoEu088o53Bsd_NANKWcAQZAzu7Bfbh2MYiEoPulaYobZLKGrQd6ir/s1600/Pieta1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6bxgSL7kPmOyQBDWzoqv3vMWD0LePVdXqG4erurcd5xwVtXYXASgOa2rbp1V1A-UhtzL3Gu85EUyR7SDlOWDSuCIoEu088o53Bsd_NANKWcAQZAzu7Bfbh2MYiEoPulaYobZLKGrQd6ir/s320/Pieta1.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pieta w zimowej szacie</td></tr>
</tbody></table> Osobnym tematem pomnikomanii jest ich walor artystyczny i oryginalność.<br />
<br />
<span style="font-size: large;"><i>Burząc pomniki, oszczędzajcie cokoły. Zawsze mogą się przydać.</i></span> Stanisław Jerzy Lec</div>nuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-89399669628252947922010-12-14T16:42:00.000+01:002010-12-14T16:42:00.453+01:00Pomnik - post scriptum<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitd5j-4QXWNgIvX9DgDD497_Dx5HPkP5fejzq8A2s2afbxbs-cKspxztTj3JAhiC-ndEjejqBtEPo_UX91rGMro8jruvNxgPAgatf-2hTH7upysjQYCS6gXDcaeXW-Pif9d_yEyQ3RBZZq/s1600/Czerniawski+Topolski.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitd5j-4QXWNgIvX9DgDD497_Dx5HPkP5fejzq8A2s2afbxbs-cKspxztTj3JAhiC-ndEjejqBtEPo_UX91rGMro8jruvNxgPAgatf-2hTH7upysjQYCS6gXDcaeXW-Pif9d_yEyQ3RBZZq/s1600/Czerniawski+Topolski.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A. Czerniawski według Topolskiego</td></tr>
</tbody></table><div style="text-align: justify;">Przeglądając tomiki wierszy, natknęłam się na wiersz, który może być komentarzem do poprzedniego wpisu o pomnikach i zastanowienia się nad decyzjami upamiętnienia.</div><div style="text-align: justify;"></div><div style="text-align: justify;">Adam Czerniawski jest poetą, prozaikiem, tłumaczem literatury polskiej i popularyzatorem kultury polskiej za granicą. Jego fizis kreską pociągnął sam Feliks Topolski.</div><div style="text-align: justify;">Poeta wybrał punkt widzenia dzieci, które bawią się w pobliżu pomnika nieznanej im sławy. Może kiedyś w szkole nauczą się o tym bohaterze. Co ciekawe, dorośli również nie potrafią zaspokoić ciekawości młodych. Pomnik ważny i nieważny, ozdoba skweru, który jest ze wszystkimi i samotny równocześnie, stanowi dowód postrzegania tych form rzeźbiarskich ozdabiających wytypowane miejsca.</div><i><br />
</i><br />
<i>Wybudowali mu pomnik</i><br />
<i>i stoi na cokole</i><br />
<i>zimą przysypany śniegiem</i><br />
<i>wiosną słońcem olśniony</i><br />
<i>zasłuchany w drzewa</i><br />
<i>na zacisznym skwerze -</i><br />
<i>litery na cokole</i><br />
<i>ze złota</i><br />
<i>miecz spiżowy</i><br />
<i>i oczy z kamienia</i><br />
<i><br />
</i><br />
<i>żył kiedyś dawno</i><br />
<i>i my choć bawimy się tu co dzień</i><br />
<i>nawet nie wiemy kiedy</i><br />
<i>bo nas o nim jeszcze w szkole</i><br />
<i>nie uczyli</i><br />
<br />
<i>pytamy przechodniów</i><br />
<i>lecz oni też nie wiedzą</i><br />
<i>ale podobno za życia</i><br />
<i>był wielki i sławny</i><br />
<i><br />
</i><br />
<i>a teraz stoi na cokole</i><br />
<i>w dzień patrzy samotny</i><br />
<i>na uliczny ruch</i><br />
<i>w nocy samotny patrzy</i><br />
<i> chyba na gwiazdy</i><br />
<i>ale my tego nie wiemy na pewno</i><br />
<i>bo w nocy mama</i><br />
<i>nie pozwala nam na ulicę wychodzić</i><br />
<br />
Adam Czerniawski, z tomu <i>Topografia wnętrza</i>, 1962nuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-72147108185399691582010-12-05T10:40:00.001+01:002010-12-22T21:15:40.342+01:00Pomnik uskrzydla?<div style="text-align: justify;"><i>Wybudowałem pomnik trwalszy niż ze spiżu</i> - pisze słynny Rzymianin. Wiadomo, że zrobił to siłą talentu i przekonaniem, iż plon jego weny twórczej nie zginie. Jednak ludzie chcą uczcić pamięć sławnych ludzi nie tylko trudząc się czytaniem, zdobywaniem wiedzy, prowadzeniem prac badawczych nad dziełami, lecz sposobem łatwiejszym, inicjując budowę pomnika. Jest czyjś wniosek, debata i podjęcie decyzji, zapewnienie funduszy na przedsięwzięcie i... huczne odsłonięcie. Decydenci, zgoniona dziatwa szkolna, przypadkowi przechodnie świętują. Potem pomnik sobie stoi w miejscu bardziej lub mniej godnym.<br />
<br />
Dlaczego ten? Dlaczego tu? <br />
Dobrze, gdy postać wiąże się z historią miejsca wystawienia pomnika, lecz czasami bywa on tzw. "zapchajduszą". Ów neologizm oznacza zastępstwo - jak w pracy za kogoś nieobecnego lub nagle zwolnionego. Po prostu trzeba zlikwidować niewygodny pomnik, bo ktoś wykoncypował, że można z niego odczytać coś innego niż wyraża, mimo że to co wyrażał jego poprzednik, usunięto. Ten zapis oddaje logikę myślenia decydentów z końca lat sześćdziesiątych. Ach, dorwać te protokoły z posiedzeń i poczytać - to byłaby gratka.<br />
I oto trzeci z kolei pomnik, tym razem niepozornie wkomponowany w plac, który ma oddawać wielkość i nieśmiertelność Stefana Żeromskiego, bo wielkim Polakiem i patriotą był. Pisząc te słowa, nie prezentuję postawy "antyżeromskiej", gdyż rozumiem nieustanny podziw nad jego twórczością np. Barbary Wachowicz, która w wywiadzie powiedziała, że jest na pierwszym miejscu wśród bliskich sercu. Był też ulubionym prozaikiem Krysi Wańkowiczówy, córki Melchiora.</div><div style="text-align: justify;">Pospiesznie wydłubana głowa a przy plecach ma zamontowane coś, co należy inteligentnie odczytać jako jego dorobek, czyli książki, które do uskrzydlają. "Kto mi dał skrzydła?" - powinien ryknąć doniosłym głosem na znak sprzeciwu i krzywdy. Do tej pory jest jednak cisza, choć może przemawia w noc wigilijną.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4aDbivw0sUXI4azoMWZfpneBdHZLJkqwhJbCypRBCpN2UBDdR1onqbGmKJ4Q8bzHildX7C9hxxUnK2BUVILAtDLgeXwV9EEFJyX72_cVBKVLWZLqQ0bQzxbxQ0PIh8_OD8YNLVPZ7c2aR/s1600/%25C5%25BBeromski1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4aDbivw0sUXI4azoMWZfpneBdHZLJkqwhJbCypRBCpN2UBDdR1onqbGmKJ4Q8bzHildX7C9hxxUnK2BUVILAtDLgeXwV9EEFJyX72_cVBKVLWZLqQ0bQzxbxQ0PIh8_OD8YNLVPZ7c2aR/s320/%25C5%25BBeromski1.jpg" width="240" /></a></div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmBht7btupl7XnKVjikXkmCx2PHZ6mteQkl3suLgmpKfUzqUbBPlTub12Lkk56OMtZllptlTwXRgXEtW3KpJLCA3S9DqOId1mkwjwTM1DcHfzhbfeflRJkfxYpW2cg2itnssWtxDP2xH_O/s1600/%25C5%25BBeromski2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmBht7btupl7XnKVjikXkmCx2PHZ6mteQkl3suLgmpKfUzqUbBPlTub12Lkk56OMtZllptlTwXRgXEtW3KpJLCA3S9DqOId1mkwjwTM1DcHfzhbfeflRJkfxYpW2cg2itnssWtxDP2xH_O/s320/%25C5%25BBeromski2.jpg" width="240" /></a></div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhq4XlQY8GoUDChQ8gUPr_Fwu57VOlrHW1NPwyKHJW9H7GdqcJeorG4R1YReV-XuuusFF4E6ORng53Z9AVYtUTfFlYUc6D_W5Esi8cCqlFDQqR5UDBBQc7Y7fBGhG0gIdSm6LMyKcwTlp1s/s1600/%25C5%25BBeromski3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhq4XlQY8GoUDChQ8gUPr_Fwu57VOlrHW1NPwyKHJW9H7GdqcJeorG4R1YReV-XuuusFF4E6ORng53Z9AVYtUTfFlYUc6D_W5Esi8cCqlFDQqR5UDBBQc7Y7fBGhG0gIdSm6LMyKcwTlp1s/s320/%25C5%25BBeromski3.jpg" width="320" /></a></div><br />
Na razie zimą doskonale prezentuje się w zimowej czapie. Ponieważ obecnie dostępu do postaci bronią budy niby-kiermaszu, prezentuję zbliżenia. Co ciekawe, przed nim jest szopka z żywymi zwierzętami, więc Stefcio pełni nową pośmiertną funkcję.<br />
<br />
Przycupnął sobie ten pomnik na placu i zadziwiony patrzy na nieznane mu otoczenie. Ludzie wznieśli mu pomnik z kamienia, a dzieła murszeją na półkach. <i>Ideał sięgnął bruku.</i></div>nuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-86083539488314653092010-11-21T11:36:00.000+01:002012-07-05T10:24:41.487+02:00Na mostach<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<i>świata</i><br />
<i>życie ma swój czas.</i><br />
<i>Praktyczny pomost</i><br />
<i>trzyma </i><br />
<i>teraźniejszość i przyszłość.</i><br />
<i>Nad nim wiszą </i><br />
<i>nożyce,</i><br />
<i>by przeciąć wstęgę.</i></div>
<br />
Niektóre mosty miały szczęście utrwalenia w poezji i piosenkach, a mówiąc to, nie nie zapominam o malarstwie, filmie lub prozie. Z wierszami w dłoni można odbyć krótką wędrówkę po paru miastach. Zacznijmy od Warszawy.<br />
Jan Kochanowski we sześciowersowej fraszce <i>Na most warszawski</i> dotykał praktycznej strony przedsięwzięcia komunikacyjnego. Warszawa z czasów Zygmunta Augusta wzbogaciła się o dodatkową możliwość osiągnięcia drugiego brzegu <i>nieubłaganej</i> Wisły. Jest to pean na cześć króla, który znalazł <i>fortel </i>na wzburzoną rzekę i dlatego "<i>Twój grzbiet nieujeżdżony wszyscy deptać mogą</i>." Budowa trwała od 1568 do 1573 (czasy Anny Jagiellonki), a most przetrwał 30 lat, by wreszcie ulec kolejnej wiosennej krze. Był zbudowany przy północnych murach Starego Miasta od strony ulicy Mostowej i stanowił dumne osiągnięcie ówczesnej techniki. Niecałe cztery wieki później inny poeta, Konstanty Ildefons Gałczyński, zatrzymał się <br />
<i>Na moście Poniatowskiego<br />
wiatr śnieg ukośnie rozkłada.<br />
Na moście Poniatowskiego<br />
śniegiem kurzy balustrada</i>. / <i>Pieśni, VIII</i><br />
Natomiast Stanisław Baliński, poeta, którego wybuch wojny zastał za granicą, w <i>Panoramie Warszawy </i> zaznacza tylko obecność mostów:<br />
<i>Pomiędzy Trzecim Mostem a mostem Kierbedzia<br />
Miasto skupia się, piętrzy, rzekłbyś w gnieździe siedzi</i>.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuMUkX8fdFRrli8E8VT7cIMjm9qnnL98jnsR8rPIMoaCxCC9MPTCf_M3oD7xuUpGBMYTcm-PNq0pjlIk_cbSiDiay6DWLDCJrlH6EiksQNXJCap3QTR1Vdn8YpvNOZ0E01lY0w0w3XBun-/s1600/Willy+Ronis+most+Karola+Praga.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="218" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuMUkX8fdFRrli8E8VT7cIMjm9qnnL98jnsR8rPIMoaCxCC9MPTCf_M3oD7xuUpGBMYTcm-PNq0pjlIk_cbSiDiay6DWLDCJrlH6EiksQNXJCap3QTR1Vdn8YpvNOZ0E01lY0w0w3XBun-/s320/Willy+Ronis+most+Karola+Praga.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Willy Ronis, Most Karola, Praga, 1967</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Tymczasem stary sześćsetletni praski most Karola, który "<i>W niebie się kończy</i>", doczekał się dowcipnego i śpiewnego w wersyfikacji z refrenowymi zwrotkami upamiętnienia przez Jerzego Harasymowicza (<i>Na Karlowym moście</i>). Najstarszy kamienny most otoczony jest figurami świętych.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>I dwa szeregi<br />
Świętych jak szpaki<br />
Co narzekają<br />
Na grzeszne światy</i><br />
A wśród nich jest i Nepomucen wyrzucony do Wełtawy z rozkazu Wacława IV, i Franciszek, i Iwo, każdy zajęty swoimi sprawami. Ponieważ również "<i>najważniejsze / Bracie rzemiosło"</i> oraz "<i>najważniejszy / Jest bracie detal</i>", nie tylko piesi przemierzają most, lecz i niektóre rzeźby figlują co niemiara.<br />
<i>Ten czyta księgi<br />
Ów zbija sandał</i> (...)<br />
<br />
<i>Cherub na moście<br />
Siadł jak na wierzbie</i><br />
<br />
<i>I prawie macha<br />
Sobie nogami<br />
I kaczek puszcza<br />
Zielony kamyk</i><br />
Wokół roztacza się panorama starej Pragi:</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Chorały kopuł<br />
Pod wieków parą<br />
Grzmi w złoty kocioł<br />
Ten praski barok</i></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsLDtmMGqoK-INtv_6g5Yeh9k63gcpNtI8FVFWLh5HVJBbECkuilptXuYiXnlatsRK4rpNFBaflAQygGW4iZ-jibnNbzu0mt7iUm4fbyZ7_Efj-RBBvtvbjbtzfwrtg445vjUqFTDJ8iTQ/s1600/Picasso+Panny+z+Awignon.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsLDtmMGqoK-INtv_6g5Yeh9k63gcpNtI8FVFWLh5HVJBbECkuilptXuYiXnlatsRK4rpNFBaflAQygGW4iZ-jibnNbzu0mt7iUm4fbyZ7_Efj-RBBvtvbjbtzfwrtg445vjUqFTDJ8iTQ/s320/Picasso+Panny+z+Awignon.jpg" width="306" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pablo Picasso, Panny z Avignon, 1907</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Przenosimy się teraz w inny krąg językowy, na południe. W wierszu Krzysztofa Kamila Baczyńskiego S<i>ur le pont d'Avignon</i> nie ma opisu mostu nad Rodanem, lecz przywołany jest cytat z francuskiej piosenki. Tu na moście tańczą <i>niewidzialni panowie</i> i panie w <i>liściastych sukniach,</i> tworząc oniryczną atmosferę wolności i swobody, spełnienia marzeń. W rzeczywistej francuskiej piosence zgraja złodziejaszków po wizycie w pobliskiej tawernie się czaiła na swoje ofiary. Inny poeta, Tadeusz Śliwiak pisze:<br />
<i>Kiedyś wszedłem na most<br />
i musiałem zawrócić<br />
ten most stał w Awinionie<br />
nad rzeką Rodan<br />
prawdę mówiąc była to połowa mostu<br />
mostu tańczących na moście</i> / <i>Drugi brzeg</i></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRn6A8rQQDfnMScFjgxFGK6FNXALjIIvNz-m6m0jWCDzIUGGKtJgERLnJlMnqo4YfPiJpT3tZlAvRaquEi8s8FMKwZZJ2Rf-oJ2qDSD4rviOiG2OqSWTKbDAMobD6bVoNBBYJVfS4QmHyq/s1600/800px-Pont_mirabeau_injalbert_navigation.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRn6A8rQQDfnMScFjgxFGK6FNXALjIIvNz-m6m0jWCDzIUGGKtJgERLnJlMnqo4YfPiJpT3tZlAvRaquEi8s8FMKwZZJ2Rf-oJ2qDSD4rviOiG2OqSWTKbDAMobD6bVoNBBYJVfS4QmHyq/s320/800px-Pont_mirabeau_injalbert_navigation.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Most Mirabeau z rzeźbą Nawigacja</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Tymczasem w Paryżu "<i>Pod mostem Mirabeau płynie Sekwana</i>" - zaczyna Guillaume Apollinaire. Staje się on znakiem myśli o przemijaniu, które odmierza przywoływany parokrotnie zegar. <br />
<i>Niech dni się toczą jak rzeka wezbrana<br />
Ni czas nie zawraca<br />
Ni miłość pożegnana.</i><br />
<br />
<i>Miłość odeszła<br />
Miłość jak woda bieżąca odpływa<br />
I odpływa życie,</i><br />
ale <br />
<i>Po bólu zawsze radość niespodziana</i> i "ja".</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoj2QxLaT_DAmJ_0EGN49ZPAopX_zD9cJlV4izRhKCNkyhwowrLueR0g_WtsYIMdAO-y3g2Oo1Ec_MUSOnoHWzHDj7DEaOOwKuZy3b_tihg4euQonMQ__IMhiuufekI98kZtOOf30iMHN1/s1600/derain+most+westminsterski.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="257" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoj2QxLaT_DAmJ_0EGN49ZPAopX_zD9cJlV4izRhKCNkyhwowrLueR0g_WtsYIMdAO-y3g2Oo1Ec_MUSOnoHWzHDj7DEaOOwKuZy3b_tihg4euQonMQ__IMhiuufekI98kZtOOf30iMHN1/s320/derain+most+westminsterski.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Andre Derain, Most Westminsterski, 1906</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
U sąsiadów Francuzów na północy w Londynie króluje Most Westminsterski. William Wordsworth , jeden z tzw. "Poetów Jezior", 3 września 1803 roku o poranku przygląda się miastu.<i> </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Nieczułą miałby duszę, kto by obojętnie<br />
Ominął widok, który tak wzrusza swym pięknem.<br />
Wielkie miasto przywdziało, jak szatę przeźroczą,<br />
<br />
Światło poranka</i>:...<br />
Wzrokiem notuje pobliskie łodzie oraz obiekty architektoniczne, sięgając aż po horyzont ku polom. Czuje rześkie powietrze i spokój płynący z nieba ku falom. Wyjątkowa gra światła wspiera radość, zadowolenie i utrwala w duszy wyciszenie i niezapomniany widok.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4bYVXGHiKpFXgqpdjwx1CLfDTymRvm5Ct3h367HTywhaoILZwuuDlKLgG9tkDyzXdODofpD__vYUdPtzhFH7tYrp2ymADH5HcbbxSOCuDZT-RNArGLdabc1VuicyRcQP0wUrm2nUAaJMk/s1600/Brookli%25C5%2584ski+most.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="219" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4bYVXGHiKpFXgqpdjwx1CLfDTymRvm5Ct3h367HTywhaoILZwuuDlKLgG9tkDyzXdODofpD__vYUdPtzhFH7tYrp2ymADH5HcbbxSOCuDZT-RNArGLdabc1VuicyRcQP0wUrm2nUAaJMk/s320/Brookli%25C5%2584ski+most.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Brookliński most, fot. Bebeto Matthews</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Natomiast za oceanem Most Brookliński zyskał szczególną sławę. Łączący Brooklyn z dolnym Manhattanem<br />
(gdzie znajduje się m. in. Wall Street), jest od 1883 r. częścią pejzażu Nowego Jorku.<br />
Hart Crane żyjący w I połowie XX wieku entuzjastycznie odnotowuje przejawy życia metropolii, kierując wzniosłe apostrofy:<br />
<i>Wibrujesz, zawieszony jak wyrok, jak łaska.</i><br />
<br />
<i>Harfo, ołtarzu, stopnie furii (jak mógł zwykły<br />
Trud tak ustawić, napiąć chóry twoich strun!),</i><br />
oraz<br />
<i>O, Bezcenny - jak rzeka pod tobą płynąca -</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Szczegóły techniczne przenikają się ze światłami miasta, tłumy z jednostką, bo ktoś zdesperowany wbiegł pospiesznie, by zakończyć życie. <br />
<i>Szaleniec mknie do twoich balustrad - przez chwilę<br />
Chybocze się - krzyk wzdyma koszulę jak balon -<br />
I spada, jak żart klowna, po którym cyrk milknie. </i><br />
O samobójcach z przyczyn ekonomicznych wspomina również człowiek radziecki.<br />
<i>tutaj<br />
stał Majakowski,<br />
stał tu<br />
i głoskę z głoską rymował</i>. -(...) w 1925 roku<br />
<i>Bru-kliń-ski-most<br />
tak...<br />
to jest coś!</i><br />
<br />
Natomiast Edward Stachura przewrotnie chce:<br />
<br />
<i>Nie brookliński most<br />
Ale przemienić<br />
W jasny, nowy dzień<br />
Najsmutniejszą noc-<br />
To jest dopiero coś!</i><br />
<br />
Most rzeczywisty, cud techniki budzący podziw,skłaniający do spoglądania w dal pozwala dostrzec go jako symbol rozwijającego się miasta, ale i zmienności losów, uczuć, tego ciągu przerzuconego między dwoma punktami. Poeci lubią spoglądać w obiekty wokół niego oświetlane światłami poranka lub zbliżającej się nocy. Na koniec opis mostów dokonany przez Arthura Rimbaud.<br />
<br />
<i>Kryształ szarego nieba. Osobliwe zarysy mostów, jedne proste, drugie wygięte w łuk, inne opadające albo zachodzące na nie pod skośnym kątem i formy te powtarzają się w innych strefach kanału w świetle, ale wszystkie tak wydłużone i lekkie, że brzegi pod ciężkimi kopułami zniżają się i zmniejszają. Niektóre z tych mostów dźwigają na sobie rudery. O inne wspierają się maszty, sygnały i kruche poręcze. Minorowe akordy krzyżują się i snują; struny pną się nad stromym wybrzeżem. Widać czerwoną bluzę, może inne jeszcze ubiory i muzyczne instrumenty. Czy to ludowe melodie, fragmenty książęcych koncertów, pogłosy hymnów publicznych? Woda jest szara i sina, szeroka jak morska odnoga. - Biały promień, spadający z wysokiego nieba, niweczy tę komedię.</i><br />
__________<br />
Wędrując po mostach świata spotkałam:<br />
Jana Kochanowskiego, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Tadeusza Śliwiaka, Jerzego Harasymowicza, Edwarda Stachurę, Stanisława Balińskiego, Guillaume Apollinaire'a, Williama Wordsworth'a, Harta Crane, Włodzimierza Majakowskiego i Arthura Rimbaud.</div>nuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-29243167963215430662010-11-11T09:49:00.001+01:002010-11-21T11:37:58.275+01:00Gospoda Polska<div style="text-align: justify;">Nie będzie to wypowiedź o karczmie, domu zajezdnym, tudzież stancji, kwaterze, a więc słowach, które można znaleźć w słownikach, lecz o odkrytym znaczeniu, znalezionym na starej fotografii.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbSdjLLTJ9h4KXAgQkj125GjSCVNVesOAZC1kFf0Bj4IpKv5qLrEOQtT-VfIE70AeZkgRixdMW2Bvj5DNJIq8VxVsfsBXC0bEDi_bQ4YI1vJMWimuNZYn5OHqGFyDiRTd3LLhadFcVZyS0/s1600/Skalat+GP.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbSdjLLTJ9h4KXAgQkj125GjSCVNVesOAZC1kFf0Bj4IpKv5qLrEOQtT-VfIE70AeZkgRixdMW2Bvj5DNJIq8VxVsfsBXC0bEDi_bQ4YI1vJMWimuNZYn5OHqGFyDiRTd3LLhadFcVZyS0/s400/Skalat+GP.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Skałat, początek XX w., członkowie "Gospody Polskiej"- zdjęcie pamiątkowe</td></tr>
</tbody></table><br />
Zdjęcie zbiorowe pochodzi z początku XX wieku. W pierwszym rządzie siedzą ci najgodniejsi z miasta z proboszczem, starostą i innymi przedstawicielami polskiej inteligencji. Przed nimi malowniczo upozowało się czterech panów, a w rzędzie za nimi stoi mój dziad (czwarty z lewej), wówczas chyba dwudziestodwuletni młodzian, kawaler - to ten najwyższy w konfederatce - z jakąś powagą, pewnością siebie w oczach i zawadiacko wykręconym cienkim wąsikiem. Mężczyzna stojący w ostatnim rzędzie trzyma sztandar, na którym jest wyhaftowane: <b>Gospoda Polska 190. </b> i tej ostatniej cyfry nie widać. Może to być rok 1900, 1901, czyli konsekrowanie nowego kościoła według projektu Teodora Talowskiego. A może 1903. Wiem, że nie miało własnej siedziby, bo budynek Sokoła powstał dopiero w 1909. Ich znakiem jest orzeł w koronie, bo wszyscy są Polakami wyznania rzymsko-katolickiego. Szukając informacji o takim stowarzyszeniu, które powinno być popularne na terenie Galicji, ku memu rozczarowaniu, nie natknęłam się na żadną wzmiankę, a znalazłam za to sporo informacji o Stowarzyszeniu "Gospoda Polska" w mandżurskim Harbinie (zresztą wybudowanym przez Polaków), które istniało począwszy od 1907 roku. Podejrzewam, że nazwa została przeniesiona z istniejących już lokalnych stowarzyszeń Austro-Węgier ( na pewno nie z zaboru rosyjskiego). Z rodzinnych wspomnień wiem tylko, iż działało ono do I wojny światowej i zostało rozwiązane, gdy Polska odzyskała niepodległość w 1918 roku. Co się stało ze sztandarem?<br />
Celem jego była działalność kulturalno-oświatowa dbająca o pielęgnowanie polskości. Dla członków i ich rodzin organizowano różne zabawy taneczne, występy, chyba działały jakieś sekcje artystyczne, biblioteka polska.<br />
Ta fotografia była tak ważna dla dziadka, iż tylko ją ratował z płonącego i ostrzeliwanego domu w czasie walk ulicznych w marcu 1944 roku. Tyle było zdjęć, ile osób na zdjęciu. Sfotografowani otrzymali je prawdopodobnie naklejone na tekturę i oprawione w ramce, gotowe do powieszenia na ścianie. <br />
Chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej o tym stowarzyszeniu, gdyż musiały istnieć nie tylko w Skałacie, lecz całym województwie tarnopolskim.<br />
Czas zaciera pamięć, gdy nie zapisuje się, a przecież żyły osoby, które znały nazwiska wszystkich osób z tej starej fotografii.</div><div style="text-align: justify;">__________</div><div style="text-align: justify;">Zamieszczona fotografia (fotografia z fotografii) jest własnością autorki.</div>nuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-16847377496802868932010-11-01T09:40:00.002+01:002010-12-05T10:53:00.498+01:00Na drugi brzeg<div style="text-align: justify;">Stoi, spoglądając przed siebie. Może to być On, Ona, Oni. Przed nim / przed nią / przed nimi woda. Czy głęboka? Jeżeli płytka, można przejść, jeżeli głęboka, trzeba szukać promu, łódki lub mostu. W tej chwili najważniejsze staje się osiągnięcie drugiego brzegu, odwieczne pragnienie tych niespokojnych duchów, którzy od wieków przemierzali nowe krainy, bo miejscowi mieli swoje niezawodne sposoby. Most lub umożliwienie przeprawy wpisuje się w osiągnięcie cywilizacyjne. Na przestrzeni dziejów nie tylko je budowano, lecz i niszczono, by uniemożliwić wrogowi przemieszczanie się na zdobywanym terytorium. Most zwodzony to znak pozwolenia na wejście do grodu otoczonego murami obronnymi i fosą. </div><div style="text-align: justify;"><br />
Z czasów przedszkolnych pamięta się wyliczankę:<br />
<i>Budujemy mosty dla pana starosty.<br />
Tysiąc koni przepuszczamy,<br />
a jednego zatrzymamy...</i><br />
Utrwalono w niej zwyczaj pobierania myta sięgający dawnych czasów, kiedy za skorzystanie z mostu trzeba było wnosić opłatę.<br />
... lub też piosenkę<br />
<i>Zielony mosteczek ugina się 2x<br />
Trawka na nim rośnie, niesie Kasię 2x</i><br />
co brzmi niemalże jak żal, że chłopiec nie można o niego dbać, bo nie jest dzierżawcą (<i>Gdybym ja ten mostek arendował</i>).<br />
<br />
Spoglądanie na drugi brzeg może być też przedmiotem refleksji, czasem na podjęcie decyzji. Anonimowy starszy mężczyzna z opowiadania Ernesta Hemingwaya <i>Stary człowiek przy moście </i>oczekuje na przeprawę przez most pontonowy. Kazano mu się ewakuować pospiesznie z powodu zagrożenia atakiem artyleryjskim, a przecież to co zostawił, nie daje mu spokoju. Jak sam mówi żołnierzowi-zwiadowcy, opiekował się zwierzętami w San Carlos, choć nie wyglądał na pastucha. Gołębie sobie dadzą radę, koty też, ale nie kozy. Historyjka z czasów hiszpańskiej wojny domowej opowiada o zagubieniu i bezradności szarego człowieka, ale też głębokim poczuciu odpowiedzialności za los zwierząt. Po co jechać do Barcelony, skoro tam nikogo się nie zna, a znane mu zwierzęta są zdane na łaskę losu. Most, który mógł być ratunkiem lub drogą ku przyszłości, stał się powrotem ku przeszłości. Zanim przekroczy się most jest czas na ostateczną decyzję.<br />
<br />
Most ma znaczenie symboliczne. W słowniku symboli czytamy, że "<i>W opinii Guenona, rzymski Pontefix był najdosłowniej "budowniczym mostu", tj. tym, który pośredniczy między dwoma odrębnymi światami.</i>" Tak więc most odczytuje się jako przejście z jednego stanu w drugi albo pragnienie tej zmiany, połączenie poznawalnego z niepoznawalnym. W wielu kulturach pojawia się odczytanie symboliki mostu.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" height="197" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJ8Y9hgWkr_zZKCVkiSQhRqlBARKqk2vR1JpLgoVJjTz_45tAEv0caNCr_IWZH9JNCHZt1mmEj7nX_YFIbK4GRsbQtn9s3fQVS2wSdf8NacgN06ksGeBpl7T2BlsTijBBOgYu013Fks42d/s320/Famous-Views-Eastern52712600862237140.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="320" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Utagawa Hiroshige</td></tr>
</tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJ8Y9hgWkr_zZKCVkiSQhRqlBARKqk2vR1JpLgoVJjTz_45tAEv0caNCr_IWZH9JNCHZt1mmEj7nX_YFIbK4GRsbQtn9s3fQVS2wSdf8NacgN06ksGeBpl7T2BlsTijBBOgYu013Fks42d/s1600/Famous-Views-Eastern52712600862237140.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a></div><div style="text-align: justify;">Most jest tematem wierszy, piosenek, utworów epickich a także malarstwa. Na fali zainteresowań kulturą japońską niezwykłą estymą cieszył się żyjący w XIX wieku (1797-1858) Utagawa Hiroshige. Jego grafika, sposób prowadzenia kreski, osiąganie ekspresji, wybór tematów fascynował Europejczyków. <br />
<i>Bywa tu w dobrym tonie<br />
wysoko sobie cenić ten obrazek,<br />
zachwycać się nim i wzruszać od pokoleń.</i><br />
Odwiedzając Giverny, wiejski dom, Claude Moneta, odnajdziemy na ścianach domu zakupione przez wielkiego impresjonistę japońskie grafiki. Także Vincent van Gogh inspirował się <i>Nagłą ulewą nad Wielkim Mostem Atake</i>.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEix-aNuTitHf-fWooNGYXMkOw-MeaZkPrWcKS6_8FsRcyF6MfRkcikNiZ0r4U01kqlUDfzEHW2KmhA__HBqdxuGNFt7hDeR9dZzsZok5RNwjUppt4b6D9mXnKDXIFh5yNVqHtTi5kjaRrz5/s320/1856_hiroshige_atake.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="210" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Utagawa Hiroshige</td></tr>
</tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEix-aNuTitHf-fWooNGYXMkOw-MeaZkPrWcKS6_8FsRcyF6MfRkcikNiZ0r4U01kqlUDfzEHW2KmhA__HBqdxuGNFt7hDeR9dZzsZok5RNwjUppt4b6D9mXnKDXIFh5yNVqHtTi5kjaRrz5/s1600/1856_hiroshige_atake.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a></div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_zX2SyYCUWfGJ38NEE3xXB413ZxqnTXiO2WnOTMyUlsHIzEcg9EkIPJe4nOReU1BzXuTgRM0vx7gKRIkOjQ6B0lkCvBhLMBDSrju_bMXFCcYTU2lvgIJixKcSG10-oD3lVpZKm-sUZIjg/s320/van+gogh_Bridge+in+the+Rain+%28after+Hiroshige%29.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="229" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Vincent van Gogh, Ulewa nad mostem(wg Hiroshige)</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br />
</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br />
</td></tr>
</tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_zX2SyYCUWfGJ38NEE3xXB413ZxqnTXiO2WnOTMyUlsHIzEcg9EkIPJe4nOReU1BzXuTgRM0vx7gKRIkOjQ6B0lkCvBhLMBDSrju_bMXFCcYTU2lvgIJixKcSG10-oD3lVpZKm-sUZIjg/s1600/van+gogh_Bridge+in+the+Rain+%28after+Hiroshige%29.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a></div> Mową wiązaną uwzględnia go też Wisława Szymborska w wierszu <i>Ludzie na moście</i>:<br />
<i>Nic szczególnego na pierwszy rzut oka.</i><br />
<i>Widać wodę.</i><br />
<i>Widać jeden z jej brzegów.</i><br />
<i>Widać czółno mozolnie płynące pod prąd.</i><br />
<i>Widać nad wodą most i widać ludzi na moście.</i><br />
<i>Ludzie wyraźnie przyspieszają kroku,</i><br />
<i>bo właśnie z ciemnej chmury</i><br />
<i>zaczął deszcz ostro zacinać</i>.<br />
Proste informacje kogoś, kto beznamiętnie relacjonuje, stosując powtórzenia wyrazowe, chociaż<br />
<i>Są tacy, którym to nie wystarcza.</i><br />
<i>Słyszą nawet szum deszczu (...)</i><br />
<i>patrzą na most i ludzi,</i><br />
<i>jakby widzieli tam siebie</i>,(...)<br />
Drugi sposób odbioru dzieła wiąże się z przeżyciem, odczuwania każdej kreski, plamy, zapisanego gestu. Poetka nie ocenia tych dwóch sposobów patrzenia, gdyż jej celem jest zastanowienie się nad czasem, wręcz oburzenie, że "<i>zlekceważono go i znieważono</i>". Oczywiście, ważąc poziom tej postawy, można stwierdzić, że może ono być dobrotliwe, takie z przymrużeniem oka, nieco ironiczne. Wszak obraz zatrzymuje ludzi w niezmieniających się pozach, również całe otoczenie przyjmuje cały czas tyle kropli deszczu, ile mu pozwoli jakiś buntownik, jak nazywa malarza poetka, bo "<i>czas potknął się i upadł.</i>" Patrzenie na obraz staje się zadumą nad stosunkiem do czasu, który przecież musi płynąć, a ludzie wprawdzie "<i>Ulegają czasowi, ale nie chcą go uznać</i>." Cała twórczość, dobra materialne pieczołowicie chronione to działa wytoczone przez ludzkość przeciwko temu, co nieuniknione. Swój bunt i wydarcie przemijającej pamięci wyrażają czymś, co pomoże niektórym przetrwać. Sztuka bywa wieczna.</div><div style="text-align: justify;"><br />
Tak więc wybierając z zasobów kultury parę obrazów mostu, mimo woli zbliżyliśmy się do czasu.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" height="204" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNxLahBGWFCGmrTFFBYEV2K-T42cmSiiiYG1Xz4FVAX3WV0L6HunQgVvKV9vV-ZJOOQKxExNtogfmyqMmF4kswF_HNS9gGRF_TgCmUSLypIZ27X-7hvTgIduIKtYPuGGVL0v_Lyjs3f-y1/s320/Hiroshige_Okazaki_b.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="320" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Utagawa Hiroshige</td></tr>
</tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNxLahBGWFCGmrTFFBYEV2K-T42cmSiiiYG1Xz4FVAX3WV0L6HunQgVvKV9vV-ZJOOQKxExNtogfmyqMmF4kswF_HNS9gGRF_TgCmUSLypIZ27X-7hvTgIduIKtYPuGGVL0v_Lyjs3f-y1/s1600/Hiroshige_Okazaki_b.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a></div></div><br />
<div style="text-align: center;"><i>Wieczorny most,</i><br />
<i>Tysiąc rąk</i><br />
<i>Zimnych na poręczy</i>. </div><div style="text-align: center;">- Kikaku (1661-1707)</div><br />
<div style="text-align: center;"><i>Kłębiące się chmury.<br />
Przechodzimy <br />
Nad bezwodną rzeką</i>.<br />
- Shiki</div><br />
Specyficznym mostem jest tęcza.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">***<br />
<i>Stukot obcasa </i><br />
<i>Miarowy po deskach mostu</i><br />
<i>Odchodzi w ciszę.</i><br />
- własne </div>__________<br />
<br />
Moje inspiracje:<br />
Ernest Hemingway, Stary człowiek przy moście,<br />
Wisława Szymborska, Ludzie na moście,<br />
Czesław Miłosz, Haiku<br />
oraz parę piosenek, obrazów, także<br />
Słownik symboli Juana Eduardo Cirlota, Władysława Kopalińskiegonuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-19639105218752252482010-10-16T18:53:00.000+02:002010-10-16T18:53:13.518+02:00Okno pisarza<div style="text-align: justify;">Co widzisz ze swojego okna? Przestrzeń otwartą czy zamkniętą szpalerem zieleni albo budynkami? Czy pracujesz przy oknie, zerkając na świat wokół? Jak ów widok jest wzbogacony dźwiękami? Słuchasz, wsłuchujesz się albo irytujesz? Takie pytania gdzieś snują się w naszym umyśle. Okno zawsze zadziwia swoimi możliwościami oddziaływania na człowieka, który jest jednocześnie tu i tam.<br />
<br />
"<i>Z okna mojego mieszkania widać szeroki pas zieleni, który zaczyna się zaraz za willowymi osiedlami i kończy dopiero na horyzoncie. (...) Nie bez powodu zaczynam ten opis od okna i widoku. To dla mnie jedno z najważniejszych kryteriów oceny mieszkań. Jakie są okna? Jaki widok? Za moim oknem musi być przestrzeń. Choćby częściowo otwarty horyzont i dużo nieba. Odsłonięte okna, im większe tym lepiej, żadnych firanek. Światło. Dom to miejsce, z którego <b>patrzę na świat, planując kolejne podróże</b>.</i>" - napisała Joanna Bator, autorka <i>Piaskowej góry</i>. Trudno się nie zgodzić z tym poglądem w sprawie okien. Rozmach kolorystyczny zmieniający się o różnych porach dnia i pory roku, nawet odczucie posiadania widoku na własność, a przede wszystkim poczucie wolności, swobody, mocy może wiązać się z połacią ziemi aż po horyzont. Czasami, jak pisze Joanna Bator, wywołuje chęć opuszczenia miejsca w celu zaznania nowych widoków. "<i>Mam w sobie wiele miast i wiele krajów, a jednak już wszystkie układają się w odniesieniu do tego, co otacza mnie na co dzień. <b>Wyobraźnia człowieka jest przestrzenna</b> i bez ustanku buduje architektoniczną całość z krajobrazów zapamiętanych albo wyobrażonych, postępując od "bliżej" do "dalej", niejako nawijając warstwy czy pasma dookoła jednej osi, tej, której dotyka on stopami ziemi</i>." - pisał Czesław Miłosz, nie spoglądając przez okno, a jego wypowiedź traktuję jako kwintesencję doświadczenia wyniesionego z obserwacji, życia, podróży bliższych i dalszych. Okno staje się tu symbolem ludzkiego bogactwa życiowego.<br />
Ponad sześćdziesiąt lat wcześniej dla Marii Dąbrowskiej okno w gabinecie było miejscem obserwowanie burzliwej historii stolicy. Nie jej jednej dane jest obserwowanie zmian, bo rzadko zdarza się, by świat wokół nas pozostał niezmienny. Nawet drzewa rosną lub umierają. Nie każdy jednak przekuwa swoje spostrzeżenia w literaturę, ale każdy może zadumać się nad przemijaniem.<br />
Julian Tuwim znów zamknął w paru strofach otwarcie okna (nie pierwszy raz w wierszu), bo:<br />
.<i>.. duszno,<br />
słońce przygrzewa, pachnie trawa.<br />
A mnie ogarnęła nieboska próżność,(...)<br />
<br />
Siedzę przy biurku, w to okno spoglądam,<br />
przede mną stoi zimna kawa.<br />
Chyba się zaraz melancholii oddam,<br />
lecz to zupełnie inna sprawa.<br />
<br />
Zza okna dochodzi dźwięk samochodów,<br />
głosy dzieci, ogólna wrzawa.<br />
By pisać wiersze mam milion powodów,<br />
lecz to zupełnie inna sprawa.<br />
<br />
Zamknąłem okno dla chwili spokoju,<br />
myśli zmącić nikt nie ma prawa</i>.(...)</div><div style="text-align: justify;">Tu nie jest ważny widok, lecz odczucie chwilowej więzi ze światem zewnętrznym, a otwarte okno jest znakiem przerwy w pracy.</div><div style="text-align: justify;"></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnHC3AnJMev3ZlHBggQ_7orG-28Qeb1VK73HYbTwaHDYKL0G5nVruwaLT0QC7RJapNovcs1fGWE_u28A0vxtT_lhlQG3NX9zYs-sv-EmeI0P2Z1qBK8AMdI0PbP0cKc96Q2XQ2vt3wUCYT/s1600/cypr+dom+durrella.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dawny dom Lawrence Durrella w Bellapaix; widok współczesny</td></tr>
</tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnHC3AnJMev3ZlHBggQ_7orG-28Qeb1VK73HYbTwaHDYKL0G5nVruwaLT0QC7RJapNovcs1fGWE_u28A0vxtT_lhlQG3NX9zYs-sv-EmeI0P2Z1qBK8AMdI0PbP0cKc96Q2XQ2vt3wUCYT/s1600/cypr+dom+durrella.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a></div><div style="text-align: justify;"> Lawrence Durell, oglądając swój przyszły dom w małej cypryjskiej wiosce, wyszedł na balkon i "..<i>.zastygliśmy oniemiali. Widok był niewiarygodny. Pod nami wieś opadała stromo, coraz mniejsza, aż do zielonego cypla,na którym stało opactwo; jego sylwetka rysowała się na tle gór Taurus. Przez wielkie łuki przeświecały szaro-złote pola wiśni i pomarańczy oraz smukła wieża meczetu w Kazafani. Z tego wysoko położonego punktu widzieliśmy Bellapaix i oddaloną o dziesięć kilometrów Kyrenię z zamkiem śmiesznie małym, jak zabawka. (...) Tuż za nami wysoko w niebo wznosił się szczyt zwieńczony poszarpanymi murami i rozpadającymi się wieżyczkami Buffavento.<br />
- Mój Boże - powiedziałem słabo. - Co za miejsce</i>." </div><div style="text-align: justify;"></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCo8jKRHNJZYILhmDt8VxAHhGK5PJMawIsxbiN1EY72ADANN-t_LDF80wMOzkUpPbqNUprrYK5J5SabhOOb0e0J-bGKfiG-4_ubYsFR0BQ651SBl0tVckbchKzCMLl9Eu5dxmfaPX6gUpI/s320/Bellapais+Abbey.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="320" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok od strony domu w kierunku opactwa</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td></tr>
</tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCo8jKRHNJZYILhmDt8VxAHhGK5PJMawIsxbiN1EY72ADANN-t_LDF80wMOzkUpPbqNUprrYK5J5SabhOOb0e0J-bGKfiG-4_ubYsFR0BQ651SBl0tVckbchKzCMLl9Eu5dxmfaPX6gUpI/s1600/Bellapais+Abbey.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a></div><div style="text-align: justify;">Ten dom był siedzibę pisarza przez parę lat, ale do dziś wspomina się go jako autora <i>Gorzkich cytryn Cypru</i> i wskazuje turystom, mimo że czas odarł go z niektórych opisywanych detali. </div><div style="text-align: justify;"><br />
Widok z okna pisarz może uczynić przedmiotem osobistej refleksji, opisu, lub może przenieść do książki, każąc bohaterowi spoglądać w dal, cieszyć się, zachwycać lub smucić, być w melancholijnym nastroju.<br />
________<br />
Joanna Bator, Wino, woda i słowa [w:] Bluszcz nr 24 / wrzesień 2010, s.82.<br />
Lawrence Durrell, Gorzkie cytryny Cypru, przeł. Małgorzata Szubert, Świat Książki 2010, s. 50.<br />
Czesław Miłosz, Widzenia nad Zatoką San Francisco, WL1989, s.8.<br />
Julian Tuwim, Zupełnie inna sprawa.</div>nuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-71593827871044428432010-10-10T10:55:00.000+02:002010-10-10T10:55:18.177+02:00Czysta kartka przede mną<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEha0smF6wIeoH_JmcEQSo8F-X9garnriiy9ltMwtyXJLWDAmYytBN5sHnU2eEMXA_sFkzcAAdBvfuMKgI-ifn-WLE-Ohk88nYAKJlLenLpQ1dfQrMugkgI5zAWj6HF_FNPKfGLyUG-Rgn-N/s1600/pioro+kartka.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEha0smF6wIeoH_JmcEQSo8F-X9garnriiy9ltMwtyXJLWDAmYytBN5sHnU2eEMXA_sFkzcAAdBvfuMKgI-ifn-WLE-Ohk88nYAKJlLenLpQ1dfQrMugkgI5zAWj6HF_FNPKfGLyUG-Rgn-N/s320/pioro+kartka.jpg" width="320" /></a></div><br />
<div style="text-align: justify;">"<i><b>Biała kartka papieru jest w istocie wygładzonym przez deszcze murem bez drzwi i okien.</b> Rozpoczynanie narracji można porównać z przysiadaniem się w restauracji do kogoś obcego.</i> " - pisze Amos Oz w jednym z esejów analizujących sposoby rozpoczynania utworu epickiego. Tematem, przy którym dzisiaj się zatrzymuję, to kontakt twórcy, jego geniuszu, weny twórczej, impulsu Bożego z kartką, na której ma być zapisany utwór, może dzieło życia.</div><div style="text-align: justify;">Szczególnie poeci chętnie zajmują się procesem twórczym w swoich wypowiedziach pisanych mową wiązaną.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Na początku był autor - od tego należy zacząć. Kiedy i jak powiedział: Stań się!? Jakie relacje zachodzą między pisarzem skłonnym do zapisu swej wizji dzieła a niezapisaną kartką papieru? W dobie pisma ręcznego można było śledzić proces twórczy, ba, nawet charakter pisma, kaligraficzne wyważone piękno lub nerwowy pośpiech, chwytanie myśli, by nic nie umknęło, aby też, jak pisze Juliusz Słowacki, <i>język giętki </i></div><div style="text-align: justify;"><i>Powiedział wszystko, co pomyśli głowa:</i></div><div style="text-align: justify;"><i>A czasem był jak piorun jasny, prędki,</i></div><div style="text-align: justify;"><i>A czasem smutny jako pieśń stepowa,</i></div><div style="text-align: justify;"><i>A czasem jako skarga nimfy miętki,</i></div><div style="text-align: justify;"><i>A czasem piękny jak aniołów mowa...</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Aby przeleciał wszystko ducha skrzydłem.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Strofa być winna taktem, nie wędzidłem. </i></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">W muzeach literatury, w bibliotekach w działach rękopisów przechowywane są zeszyty, kartki ze skreśleniami. Ileż jednak z nich wyrzucono, podarto, spalono, po prostu - unicestwiono! Adam Mickiewicz słynny początek "<i>Stepów akermańskich</i>" zaczynał podobno sześć razy nim podjął ostateczną decyzję. Ten czas męki twórczej i wyboru, zmagania się z materią języka, jej niedoskonałością, szukaniem równowagi między myślą a słowem jest jednak dla osób postronnych, czytelników, czasem nieznanym, choć intrygującym. Wspomniany Amos Oz napisał, iż jego ojciec-naukowiec miał biurko obłożone potrzebnymi do pracy materiałami źródłowymi, z których korzystał, natomiast on-pisarz wpatruje się "<i>w pustą kartkę papieru, ułożoną na środku szorstkiego blatu i przypominającą krater na powierzchni księżyca. Za biurkiem ja, oko w oko z pustką i rozpaczą. Mam coś stworzyć z niczego, absolutnie z niczego</i>."</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Wyjątkowo chętnie o procesie twórczym pisał w wierszach Julian Tuwim, marząc nawet o pewnej maszynie do pisania: </div><div style="text-align: justify;"><i>Na Uhderwoodzie gdybym mógł</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Stukać poprawnie i dostojnie!</i></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxJKnN75Q0dVcnx81B5bK-DIy7BdpJfUxwKcNi_z2fiwUhWXQ0S-I6qg6ojocHAOaGO8_5cvw_J8j6lteYFuP9HJ4cmD3llWp0qMqPz4SiVYgK-n5-dEp3TlRiefKjJlFmZIar8EUcxsRR/s1600/underwood5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxJKnN75Q0dVcnx81B5bK-DIy7BdpJfUxwKcNi_z2fiwUhWXQ0S-I6qg6ojocHAOaGO8_5cvw_J8j6lteYFuP9HJ4cmD3llWp0qMqPz4SiVYgK-n5-dEp3TlRiefKjJlFmZIar8EUcxsRR/s1600/underwood5.jpg" /></a></div><br />
<div style="text-align: justify;">Ironia, w kontekście całego wiersza, puszczenie oczka do czytelnika? Tak, od XIX wieku owa męka twórcza mogła dotyczyć pisarza, wkręconej kartki i maszyny do pisania. Na takim to cudzie techniki pisał Lew Tołstoj, nasz Bolesław Prus, a Mark Twain jako pierwszy złożył wydawcy maszynopis "Przygód Tomka Sawyera" wystukanych na Remongtonie. Zamysł i pierwsze stuknięcie w klawiaturę też w konsekwencji prowadziło do mięcia kartek z zapisem niezadowalających twórcę, a musiała towarzyszyć temu oczywista złość i rozpacz, czasem bezradność, tracenie wiary we własne siły twórcze, ale też i determinacja kontynuowania pracy..</div><br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhO56mXsHKF3MTs2x_7DxEsBCpeWxVRDgE3_foRKqAo6awQ9nTIUGC5W34_Su88-wXxXVpG4AOr-2UaJc609H65zku7kZpMxzH6852QkVztJK52vXzSQLHVmwqfe0omGbnqKwRMAJBbVbB5/s320/prus_przy_maszynie_do_pisania.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="227" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bolesław Prus; rysunek Mirosława Gajewskiego</td></tr>
</tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhO56mXsHKF3MTs2x_7DxEsBCpeWxVRDgE3_foRKqAo6awQ9nTIUGC5W34_Su88-wXxXVpG4AOr-2UaJc609H65zku7kZpMxzH6852QkVztJK52vXzSQLHVmwqfe0omGbnqKwRMAJBbVbB5/s1600/prus_przy_maszynie_do_pisania.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a></div><div style="text-align: justify;"><i>By pisać wiersze mam milion powodów,</i></div><div style="text-align: justify;"><i>lecz to zupełnie inna sprawa</i>. - pisze tajemniczo Julian Tuwim.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Potrzeba pisania skojarzona czasami z melancholią lub zgoła innym uczuciem - radością sprowadza się do intelektualnej czynności dobierania wyrazów:</div><div style="text-align: justify;"><i>Ach, tworzyć, tworzyć! Słów dobierać,</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Przymierzać rytm, pogłębiać rym,</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Myślą do źródła słów docierać,</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Ten dźwięk z tym łączyć, a ten z tym.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Krętą się linią wić w okresie,</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Zapisać rym na marginesie,</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Gorączką wspomnień, błysków, żądz</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Żar w pałającej wzniecać głowie,</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Urywać zdanie na półsłowie,</i></div><div style="text-align: justify;"><i>By do innego dopaść drżąc:</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Mgnieniem przelotnych oczu złowić,</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Drżeniem warg chwytnych uzmysłowić,</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Wpalić stalówką w liter rząd,</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Do stołu młotem serca przybić,</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Natchnieniem z góry spaść i... chybić.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Przekreślić. Westchnąć. Trudno... Błąd.</i></div><div style="text-align: justify;">Tworzenie jest jak gra w szachy, układanie krzyżówek, puzzli, czasami praca fizyczna, nawet walka lub i dobieranie materiału, kolorów, by skojarzyć z krawiectwem tę gorączkową pracę zmierzającą do punktu ostatecznego, który może przynieść rozczarowanie i... pozostaje znowu czysta, niezapisana kartka, która czeka na pierwszy ruch.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAgSMapyss_ZexGWGv47LrOd60ZugXMpyN6AeDTbWWwu9UadKrgMQFAzUpz5riZ_TOeYnx04eSBjZO718dEJ8OwBypGtgmLSy9yOtRVujCdnfmAR8UDJfYdCryMDUKOEly-PRbXEytG_ZX/s1600/800px-%C5%BBeromski_przy_biurku.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAgSMapyss_ZexGWGv47LrOd60ZugXMpyN6AeDTbWWwu9UadKrgMQFAzUpz5riZ_TOeYnx04eSBjZO718dEJ8OwBypGtgmLSy9yOtRVujCdnfmAR8UDJfYdCryMDUKOEly-PRbXEytG_ZX/s320/800px-%C5%BBeromski_przy_biurku.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Obok stołu pracującego Stefana Żeromskiego stoi kosz.</td></tr>
</tbody></table> Na początku jest pomysł. Zanim nastąpi pierwszy ruch:</div><div style="text-align: justify;"><i>Nad białą kartką czają się do skoku</i></div><div style="text-align: justify;"><i>litery, które mogą ułożyć się źle,</i></div><div style="text-align: justify;"><i>zdania osaczające,</i></div><div style="text-align: justify;"><i>przed którymi nie będzie ratunku.</i></div><div style="text-align: justify;">Myśl już układa się w pewną całość, lecz nie zawsze jest to bezradność wynikająca z ułomności języka, raczej wahanie nad nadaniem biegu wydarzeniom. Wisława Szymborska wskazała na przewrotną siłę i moc twórcy od którego zależy, czy rzeczona sarenka napije się wody lub ucieknie przed zagrożeniem, które usłyszała. W życiu na papierze panują inne prawa.</div><div style="text-align: justify;"><i>Okamgnienie trwać będzie tak długo, jak zechcę,</i></div><div style="text-align: justify;"><i>pozwoli się podzielić na małe wieczności</i></div><div style="text-align: justify;"><i>pełne wstrzymanych w locie kul.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Na zawsze, jeśli każę, nic się tu nie stanie.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Bez mojej woli nawet liść nie spadnie</i></div><div style="text-align: justify;"><i>ani źdźbło się nie ugnie pod kropką kopytka.</i></div><div style="text-align: justify;">Uśmiech poetki jest jednak wyrażeniem prawdy o sile pisarza i jego wyborach, nawet zemście <i>ręki śmiertelnej</i>. Boskie dzieło tworzenia jest rozgryzane przez Amosa Oza, który omawia kompozycję dzieła w odniesieniu do rozpoczęcia jako kontrakt z czytelnikiem. Tak więc autor pochylony nad czystą kartką, czując swoją twórczą moc popartą siłą słownictwa, norm gramatycznych, "<i>wymaga od ciebie czytelniku, czynnego udziału, wykorzystania twego doświadczenia życiowego i twej niewinności, a także uwagi i przebiegłości.</i>" i jeszcze: "<i>Dobry czytelnik powinien być w trakcie lektury zatopiony w niej właśnie, nie w dookolnych widokach.</i>" Jak ja lubię ten nieoczekiwany humor pisarzy.<br />
</div><div style="text-align: justify;">Na początku jest jednak pisarz, czysta kartka (rzeczywista lub monitoru komputera), wena twórcza, a nad wszystkim czyha czytelnik.</div>__________<br />
<br />
Moje inspiracje:<br />
Amos Oz, Opowieść się rozpoczyna, przeł. z angielskiego tłumaczenia Wacław Sadkowski, Prószyński i S-ka.<br />
Julian Tuwim, Ach, tworzyć, tworzyć! , Zupełnie inna sprawa<br />
Wisława Szymborska, Radość pisania<br />
Juliusz Słowacki, Beniowskinuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-1807189497631323382010-10-03T13:58:00.001+02:002010-10-10T10:58:58.728+02:00Podróż jak życie<div style="text-align: justify;">Człowiek jest nieustannie w podróży, gdyż może to być nie tyle wyprawa dalsza lub bliższa w sensie fizycznego przemieszczania się, co przemierzanie intelektu po meandrach wiedzy, peregrynacja wrażliwości po szlakach piękna i brzydoty. Nie bez kozery należy wspomnieć o podróży w głąb siebie, która trwa nieustannie i prowadzi do analizy własnych możliwości i wyborów, sukcesów i klęsk, aktywności i lenistwa, pragnień możliwych i niemożliwych do spełnienia. Im bogatsze wnętrze, tym bardziej natura refleksyjna dochodzi do głosu. Od głębi przeżyć tylko krok do metaforycznego ujmowania życia jako podróży. To matematyczny odcinek mający początek i koniec. Cóż piszę, to nie prosty odcinek, raczej zagmatwana linia z dwoma punktami. Nie będę się spierała, gdy ktoś stwierdzi, iż jest to labirynt, w którym można przecież błądzić.<br />
Podróż to pojęcie szerokie i dlatego w trakcie czytelniczego żywota co chwila natrafiamy na różne gatunki literackie z podróżą w tle. Skupię się na paru wypowiedziach z nadzieją na powrót do tematu.</div><div style="text-align: justify;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyJWNkekpPwT2oPr8gwZIgSGtspsY3yY7QIl7Tg0HrDlnzu1z3D3Drvv6I7Gq-elnICp5EuDw-jUNNqdWTxW4G62SSF81PPergt9QJOf1j5qFRCRLdm0garC3degPbb16l3nNXZxYvxtbv/s1600/Nikozja.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyJWNkekpPwT2oPr8gwZIgSGtspsY3yY7QIl7Tg0HrDlnzu1z3D3Drvv6I7Gq-elnICp5EuDw-jUNNqdWTxW4G62SSF81PPergt9QJOf1j5qFRCRLdm0garC3degPbb16l3nNXZxYvxtbv/s320/Nikozja.jpg" width="320" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1kE41Pv4wEbhsTZMVxjLiCXu8cfe99qFjXQYlSCTdOLurW7-C1dMxfc4MrLN1jJQDn0GNclT8ci2-P__L9kHeWb7P0XijX2XNTgi1LAzXA2xRahuSh6gza73sKb_BQbViMAEEi_J68EDV/s1600/Nicolae_Vermont_-_Visul_lui_Ulise.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a></div>"<i>Podróże, podobnie jak artyści, rodzą się same. Decyduje o tym splot mnóstwa rozmaitych okoliczności, a tylko w niewielkim stopniu - cokolwiek byśmy o tym myśleli - nasze chęci czy wola. Wyrastają spontanicznie, niezależnie od naszych upodobań czy potrzeb, a najlepsze prowadzą nas nie tylko w szeroki świat, ale również w głąb siebie. Podróż może być jedną z najbardziej satysfakcjonujących form introspekcji</i>..." - tak zaczyna swoja opowieść o Cyprze autor "Kwintetu awiniońskiego".<br />
<div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" height="230" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1kE41Pv4wEbhsTZMVxjLiCXu8cfe99qFjXQYlSCTdOLurW7-C1dMxfc4MrLN1jJQDn0GNclT8ci2-P__L9kHeWb7P0XijX2XNTgi1LAzXA2xRahuSh6gza73sKb_BQbViMAEEi_J68EDV/s320/Nicolae_Vermont_-_Visul_lui_Ulise.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="320" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nikolae Vermont, Ulysses Dream, 1893</td></tr>
</tbody></table>Najsłynniejszy literacki podróżnik, Odyseusz, wbrew swej woli wyruszył pod Troję, aby następnie, za sprawą nieprzemyślanych decyzji, klątwy Posejdona, tułać się po nieznanych lądach, prowadząc na nich nawet całkiem przyjemne życie, by sterany wrócić do rodzinnej Itaki, lecz nie na długo, bo natura homo viator każe mu ponownie ruszyć na spotkanie nieznanego. Wyprawa jest więc wyrwaniem się z codzienności, znanego miejsca ku nowym miejscom, podjęciem wyzwania rzuconego przez los. Nie dziwi zatem nośny w literaturze motyw Odysa. W pięknym wierszu Konstantinosa Kawafisa wyrażona jest rada dla wędrowców:</div><div style="text-align: justify;"><i>pragnij tego, by długie było wędrowanie,<br />
pełne przygód, pełne doświadczeń.</i></div><div style="text-align: justify;"><br />
Podróż jest zawsze niewiadomą, taka jest metaforyczna podróż jako życie. Nie obiecuje bogactw, lecz pozwala szukać prawdy i mądrości, poprzez nabywanie doświadczeń:<br />
<i>Lepiej, by trwała ona wiele lat,</i><br />
<i>abyś stary już był, gdy dobijesz do tej wyspy,<br />
bogaty we wszystko, co zyskałeś po drodze,<br />
nie oczekując wcale, by dała ci bogactwo Itaka.</i></div><div style="text-align: justify;"></div><div style="text-align: justify;">Każda wyprawa wiąże się z obawami, lękami. W życiu troski dotyczą spraw przyziemnych, osobistych, ale potrafią zatoczyć krąg, umieszczając człowieka w centrum wydarzeń społecznych, historycznych. Wtedy świat zewnętrzny może decydować o kolejach życia lub je zakończyć. Jednak najgroźniejsze lęki tkwią nie w świecie zewnętrznym, lecz w nim samym:<i> </i></div><div style="text-align: justify;"><i>ani okrutnego Posejdona nie spotkasz,<br />
jeżeli ich nie niesiesz w swej duszy,<br />
jeśli własna twa dusza nie wznieci ich przed tobą.</i></div><div style="text-align: justify;"><br />
Wyprawa fizyczna, jak wspomniałam, nierozłącznie jest powiązana z nabywaniem mądrości, doświadczeń, poznawaniem siebie w kontaktach z innymi ludźmi i kolejnymi zdarzeniami na drodze naszego życia.<br />
Nieodłączny uczeń kultury śródziemnomorskiej, Zbigniew Herbert konfrontował człowieka XX wieku z pięknem, historią wielkich dzieł. Jego Pan Cogito przemierzający świat na dwu nogach: prawej i lewej, zataczając się lekko między postawą idealisty i realisty, dziękuje za to, że mógł poznać stworzony <i>świat piękny i bardzo różny</i>. Podróż to umiejętność zatrzymania w sobie piękna świata stworzonego, tworzonego ku chwale Boga i człowieka oraz ludzkiej dobroci poznanej na szlakach wypraw.</div><div style="text-align: justify;"></div><div style="text-align: justify;"><i>Jeżeli wybierasz się w podróż niech będzie to podróż długa<br />
wędrowanie pozornie bez celu błądzenie po omacku<br />
żebyś nie tylko oczami ale także dotykiem poznał szorstkość ziemi<br />
i abyś całą skórą zmierzył się ze światem</i><br />
- pisze Zbigniew Herbert, sięgając również do metafory podróży jako życia. Od człowieka zależy jej przebieg i to, czy skorzysta z dobrych rad wchłaniania dorobku pokoleń. Postawa pokory jest niezbędna, nie ma w niej miejsca na zadufanie, butę i zbędną pewność siebie:<br />
<i>zamilcz swoją wiedzę<br />
na nowo ucz się świata jak joński filozof</i></div><div style="text-align: justify;"><br />
Podróż fizyczna uświadamia kruchość ludzkich dokonań, przemijanie:<br />
<i>tabliczki w proch się rozpadły</i><br />
<i>piasek deszcz i trawa wyrównały wspomnienia.</i><br />
<br />
Nie należy z tego powodu popadać we frustrację i zatrzymać się, ponieważ życia nie można cofnąć. Można po raz kolejny życzyć sobie:<br />
<i>... niech będzie to podróż długa<br />
prawdziwa podróż z której się nie wraca.</i></div><div style="text-align: justify;"><br />
Jeżeli homo viator jest każdym człowiekiem, to w jego życie zapisane zostały spotkania, rozstania, poznania, odejścia, narodziny i śmierć. Na te sprawy kieruje uwagę czytelniczą część literatury.</div><div style="text-align: justify;">__________</div><div style="text-align: justify;">Moje inspiracje:<br />
Lawrence Durell, Gorzkie cytryny Cypru, przeł. Małgorzata Szubert, Świat Książki 2010.<br />
Konstantinos Kawafis, Itaka<br />
Zbigniew Herbert, Podróż</div>nuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-50052674670211181512010-09-25T12:57:00.001+02:002010-09-25T13:09:31.365+02:00Maliny wpuszczone w maliny<div style="text-align: justify;">Tym razem będzie o leśnych owocach, które stały się mimo woli bohaterkami fragmentu najsłynniejszego naszego dramatu. Miast cieszyć się zasłużoną sławą smaku, kształtu, koloru, potem zaistnieć w rzędach przetworów w spiżarni, stały się świadkami i przyczyną zdarzenia kryminalnego. Zacznijmy jednak od początku, by poznać osobę, która wmanewrowała maliny w rolę dla nich niewygodną.</div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdfp1bKopTllkBr5wAfDJOpSw2KXikB0mjCLjn3AaJO7P8HNwlQpowABDGpOHOP71KJL7rZT3XVcssdNW1B2RhcTM7Y7LGl7ayqKPz3oJhqdUAXCRujSiR5W-hdzQu9468J7gvfy_nzRJD/s1600/maliny1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdfp1bKopTllkBr5wAfDJOpSw2KXikB0mjCLjn3AaJO7P8HNwlQpowABDGpOHOP71KJL7rZT3XVcssdNW1B2RhcTM7Y7LGl7ayqKPz3oJhqdUAXCRujSiR5W-hdzQu9468J7gvfy_nzRJD/s320/maliny1.jpg" width="320" /></a></div><br />
<div style="text-align: justify;">Pan możny, "czterowieżowy" za radą Pustelnika postanowił pojąć za żonę dziewczynę ubogą, miłą i "karną". Znalazłszy się w chacie wdowy, wyłuszczył swe pragnienie tym bardziej ochoczo, gdy ujrzał dwie piękne dziewczyny. Którą wybrać? Rozważania jego są iście męskie:<br />
<i>"Więc jednej mężem - drugiej być kochankiem;<br />
Więc obie kochać, a jedną zaślubić?<br />
Lecz którą kochać? którą tylko lubić?..."</i><br />
Wie, że nie może być bigamistą, ale snuje mu się po zakutej rycerskiej głowie myśl korzystania z wdzięków obu panien. Wspomnijmy jeszcze, iż niecne męskie zamiary bywały już odkrywane w literaturze romantycznej, bo tajemnicza dziewczyna z jeziora w balladzie innego wieszcza mówi:<br />
<i>Pomnę, co ojciec rzekł stary:</i><br />
<i>Słowicze wdzięki w mężczyzny głosie,<br />
A w sercu lisie zamiary.</i><br />
Trudna sprawa, więc urządza wpierw casting na miarę swoich czasów. Okazuje się, że obie kochają, są skore do największych poświęceń, a przede wszystkim chcą skorzystać z okazji i zamienić chatkę na zamek. I tu zbliżamy się już do malin, wszak chatka stoi w pobliżu lasu. Sprawa wyboru znalazła się w impasie i gdyby nie podpowiedź duszka Skierki:<br />
<i>Matko w lesie są maliny,<br />
Niechaj idą w las dziewczyny.<br />
Która więcej malin zbierze,<br />
Tę za żonę pan wybierze.</i><br />
- nie wykorzystałaby Wdowa tej możliwości.<br />
<i>Oto niech rankiem idą w las dziewczyny,<br />
A każda weźmie dzbanek z czarnej gliny;<br />
I niechaj malin szukają po lesie,<br />
A która pierwsza dzban pełny przyniesie<br />
Świeżych malinek, tę weźmiesz za żonę.</i><br />
Proste rozwiązanie, niemalże dyscyplina sportowa, połączenie biegu na orientację i podnoszenia ciężarów. Zanim jednak wyruszą, Alina już zaczyna psychologicznie oddziaływać na konkurentkę do łoża pana słowami:<br />
<i>...trzeba wziąć się ostro<br />
Do tych malinek, bo wiesz, że ja zawsze<br />
Uprzedzam ciebie i mam pełny dzbanek.</i><br />
ale jeszcze<br />
<i>Ha, siostrzyczko, a ja wiem, dlaczego<br />
Malin nie zbierasz...</i><br />
a potem śni:<br />
<i>Wszędzie maliny! maliny! maliny!</i><br />
Następnego dnia nastąpi część najważniejsza, spotkanie w lesie zbierających malin i możliwość porównania szczęścia i pracowitości oraz determinacji zbierackiej i wpływania na własne losy. Na razie Alina zachwyca się:<br />
<i>Ach, pełno malin - a jakie różowe!<br />
A na nich perły rosy kryształowe.<br />
Usta Kirkora takie koralowe<br />
Jak te maliny...</i><br />
W tym czasie Balladyna widzi:<br />
<i>Jak mało malin! a jakie czerwone<br />
Jak krew.</i><br />
Dostrzeganie malin w leśnych ostępach już potwierdza konflikt, bo mamy odkryć, że Alina jest dobra, a Balladyna zła, jednak to ta pierwsza zaczyna się przekomarzać z siostrą, posługując się znanym już nam rekwizytem - malinami. <br />
<i>Ja mam pełny dzban, mniej jedną maliną</i> - zaczyna pracowita szczebiotka, drażniąc siostrę, która nie ma ochoty na rozmowę, odpowiada krótko, nawet pojedynczymi wyrazami. Zdobywa się jednak na szczerość:<br />
<i>Wyłażą<br />
Z twojego dzbanka maliny jak węże,<br />
Aby mię kąsać żądłami wymówek.<br />
Idź i bądź panią!...</i><br />
A ona nie idzie, tylko dalej drażni, usiłując naiwnie zgłębić stan duszy siostry.<br />
<i>Usiądźmy tu obie<br />
I mówmy z sobą otwarcie, roztropnie,</i><br />
Czy można mówić roztropnie, gdy pojawił się niespodziewanie nowy świadek<br />
<i>Ten nóż?... to na węża<br />
W malinach...</i><br />
Dalszy dialog potwierdza walkę wewnętrzną Balladyny, narastający brak kontroli nad swoimi czynami i brak rozsądku Aliny, która nie przestaje słownie prowokować siostry, wiedząc, że<br />
<i>...ten dzbanek<br />
To moje szczęście, mój mąż, mój kochanek.</i></div><div style="text-align: justify;"></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAJl8CC_dbZ7VLK6z10khCmB9jV8md5gxLLh2qpuCpj0d9TaKnW4sJ4WAMiKP-lFSyl9fSnciY5T7pitrbq8V8OyDthdTeAHFFOTU6Oar1Jui3bWVxfWw88i-3k94oCc91iQPrJcBFkCOR/s320/dzban+malin.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="320" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rolę dzbana odegrał ręcznie malowany dzbanuszek z Coimbry</td></tr>
</tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAJl8CC_dbZ7VLK6z10khCmB9jV8md5gxLLh2qpuCpj0d9TaKnW4sJ4WAMiKP-lFSyl9fSnciY5T7pitrbq8V8OyDthdTeAHFFOTU6Oar1Jui3bWVxfWw88i-3k94oCc91iQPrJcBFkCOR/s1600/dzban+malin.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a></div><div style="text-align: justify;">Dzbanek malin ma przynieść szczęście jednej pannie, a drugiej - bycie protegowaną na dworze. Jednak powyższa scena jest przede wszystkim doskonałym ujęciem ciemnych mocy drzemiących w człowieku i braku empatii ze strony Aliny. Zbrodniarka Balladyna jest dziewczyną z charakterem, inywidualnością, natomiast jej siostra to przyszła ozdoba mężczyzny. Sprawiedliwość ludowa każe karać zbrodniarzy, więc znak na czole - malina - ma przypominać i być wyrzutem sumienia zbrodni popełnionej w afekcie, gdy ofiara sama się aż prosiła, by umożliwić jej zejście. <br />
Juliusz Słowacki w tym fragmencie dramatu przetworzył balladę Aleksandra Chodźki śpiewaną na nutę "Hej tam na górze..." , która też była oparta na ludowej opowieści.<br />
<i>"Dwa im dzbanki daj,<br />
Niechaj idą w gaj,<br />
Która więcej malin zbierze,<br />
Tę za żonę pan wybierze,<br />
Ta będzie panią."</i><br />
Oczywiście z lasu wraca starsza córka matki:<br />
<i>"Oto malin dzban!<br />
Gdzie mój mąż? gdzie pan?"</i><br />
I tu zbrodnia jest faktem i pani zostaje ukarana siłami natury:<br />
<i>Jak stała padła;<br />
Ileż straty, ile szkody,<br />
Wieś tak wielka,mąż tak młody,<br />
Dziatki nieletnie!</i><br />
Nie wnikamy tu w kwestię wyrzutów sumienia, wspomnień o czynie, dalszej działalności kryminalnej jak u Słowackiego. Charaktery w balladzie Chodźki nie są tak wyraziste, choć cel oczywisty.<br />
Z powyższymi tekstami podjął dyskusję Wojciech Młynarski, dokonując swoistego przetworzenia tematu, łącząc nawet frazy z paru znanych utworów literackich. Ale do rzeczy.<br />
<i>dwie dziewczyny, gołąbki dwie,<br />
na maliny wybrały się, wybrały się. </i><br />
- bo we dworze czeka bogaty pan<br />
<i>z hojną czeka nagrodą<br />
dla tej, co mu da pełny dzban.</i><br />
W tej balladzie nie wiadomo, kto je wysłał, ale faktem jest, iż ów mężczyzna jest amatorem czerwonych, dorodnych malin. W odróżnieniu od zapisu wieszcza obie zbierają z zapałem, tylko że<br />
<i>Pierwsza zbiera uczciwie,<br />
dzban pełny ma już, pełny ma już,<br />
druga zła, patrzy chciwie <br />
i chwyta za nóż,</i><br />
Ale wtedy przekornie, jak uczniak, który chce pozmieniać wydarzenia ze szkolnych lektur:<br />
<i>tamta na to wyciąga dwa, wyciąga dwa!</i><br />
Musi być i morał zamiast kary<br />
<i>że kto człowiekiem złym, człowiekiem złym,<br />
nóż mu jeden wystarczy, a <br />
uczciwemu potrzebne dwa,potrzebne dwa...</i><br />
Ballady, ale też i dramat, są przykładem nie tyle zbrodni zaplanowanej lub zbrodni w afekcie, która będzie wyrzutem sumienia, ale i tego jak niespodziewanie nóż zabrał rolę malinom, po prostu wpuścił je w maliny.<br />
No cóż po tych krwawych historiach, bo przecież i sok malinowy jest krwisty, należy marzyć, by tylko przechadzały się dziewczyny jak maliny.<br />
<i>Tam na błoni błyszczy kwiecie,<br />
Stoi ułan na widecie,<br />
A dziewczyna jak malina,<br />
Niesie koszyk róż.</i><br />
Tak śpiewało się w pieśni z czasów powstania listopadowego, ale porównanie to jest nośne w wielu pieśniach.<br />
Kochajmy klasyków! Czytajmy na nowo, bo mistrzowie pióra nie pisali po to, by gnębić gawiedź szkolną. Oni naprawdę znali życie.<br />
__________<br />
Moje inspiracje:<br />
Juliusz Słowacki, Balladyna<br />
Aleksander Chodźko, Maliny<br />
Wojciech Młynarski, Ballada o malinach<br />
Adam Mickiewicz, Świtezianka<br />
oraz parę innych pieśni</div>nuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-85037939118077774062010-09-18T13:52:00.000+02:002010-09-18T13:52:12.914+02:00Okno na świat<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8tV9DSH8CnCClSs0J977mntz6hz0j0Jch8OnjaKTmtKjelqwMIl535f5b50XzZggZ18qtczen1RCaOh_9V827pNM6DNjfOAd8MmoArIrwrvJbPSrHxe8eOBFrH9rtLAAmILLS7KOq4RBA/s1600/kolorowe+okna.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8tV9DSH8CnCClSs0J977mntz6hz0j0Jch8OnjaKTmtKjelqwMIl535f5b50XzZggZ18qtczen1RCaOh_9V827pNM6DNjfOAd8MmoArIrwrvJbPSrHxe8eOBFrH9rtLAAmILLS7KOq4RBA/s320/kolorowe+okna.jpg" /></a></div><br />
<div style="text-align: justify;">Okno zawsze stoi na granicy dwóch światów. Z wnętrza mieszkania wchodzi w przestrzeń, którą postrzega się i ocenia równocześnie. Z zewnątrz okno kryje w sobie tajemnicę miejsca nieoswojonego przez obcych. </div><div style="text-align: justify;">Widok z okna zawsze był wprawką pisarską ucznia w ćwiczeniu opisu, ale i twórcy literatury, malarstwa i filmu uznawali, iż ten otwór w ścianie można wykorzystać niebanalnie. </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqp52zEuIZD99GxopzzG1WRU1gF62Sqw8N_MUpWazaDXLPZtWHps0demJ5Brq5e54mM-6WH_iLTGx_ZLGIeoEMJNueup7DpNp9RcsxEfHkav_PWydbYQiKGqwln1IVr-pY8bIodn6s96fx/s1600/plakat+okno.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqp52zEuIZD99GxopzzG1WRU1gF62Sqw8N_MUpWazaDXLPZtWHps0demJ5Brq5e54mM-6WH_iLTGx_ZLGIeoEMJNueup7DpNp9RcsxEfHkav_PWydbYQiKGqwln1IVr-pY8bIodn6s96fx/s320/plakat+okno.jpg" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">Najsłynniejsze <i>Okno na podwórze</i> oparte na opowiadaniu Cornella Woolricha to nazwiska genialnych, sprawnych warsztatowo lub pięknych: Alfreda Hitchcocka, Jamesa Stewarda, Grace Kelly i Thelmy Ritter. Fotoreporter Jeffries przykuty do fotela i poddawany rehabilitacji, spotykający się ze swoją narzeczoną czas wolny poświęca na obserwację sąsiadów z naprzeciwka, poznając ich rozkład dnia, charaktery, nawyki. W pewnym momencie uwagę kieruje na małżeństwo komiwojażera, podejrzewając, iż zabił swoją żonę. Statyczny obraz, perspektywa bohatera, klasyczna jedność miejsca i okno, które staje się najważniejsze dla podglądacza. Dzięki mistrzowskiemu opowiadaniu uzupełnionego przez dźwięk wciąga widza i też zamienia go w kolejnego podglądacza. Jest to film o obsesji życia cudzym życiem, nieważne czy z wyboru, czy z nudów. Potwierdza skłonność człowieka do obserwowania sąsiadów jawnie, przez lornetkę albo zza firanki. "<i>Widzą cię, widzą cię!</i>" - śpiewają bohaterowie musicalu <i>Footloose</i> o społeczności małomiasteczkowej. Nasuwa się zastanowienie: A dlaczego nie mają widzieć, skoro są okna? Doda ktoś inny: Niech widzą, bo po to jest okno, lecz niech nie śledzą obsesyjnie, bo w końcu zaczną żyć cudzym życiem. Zwykłe okno staje się tematem do rozważań o granicach ingerencji w cudze życie, wścibstwa. W filmie okno jest świadkiem domysłów, hipotezy bohatera, która ma potwierdzić lub odrzucić zbrodnię, a więc uwaga widza kieruje się ku pobudkom szlachetnym społecznie. Jednak w życiu bywa i tak, iż okienne podglądanie nie prowadzi zawsze do rozwiązywania zagadek kryminalnych, lecz zazwyczaj jest źródłem plotek, sąsiedzkiego nachalnego zainteresowania cudzym życiem. Idąc dalej, można stwierdzić, że jest namiastką każdego filmu, to również takie odwieczne zawężone reality show bez wiedzy i zgody podglądanych. By nie zakończyć obserwacji za pomocą lornetki lub zza firanki jednoznacznym stwierdzeniem, iż jest dowodem wścibstwa, dodam jeszcze przykład z powieści skandynawskiej Lindy Olsson <i>Niech wieje dobry wiatr</i>. Samotna, nieufna Astrid obserwuje nową sąsiadkę, która w wynajętym domu na odludziu chce napisać powieść i zamknąć pewien etap swego życia. Wpierw ledwie dostrzegalne ruchy firanki, świadomość wzajemnej obecności, nieśmiałe gesty powitania są zalążkiem głębszej przyjaźni kobiet, które dzieli pokolenie. Okno może być więc symbolem nieufności, by przełamać ją w końcu i wyjść na spotkanie drugiego człowieka. </div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfjNowC4Sb76g_ginfBJsrWxz-YvpGRz27_3dUZSFrOLmv9tdb-dOo1TAkUsp9F0j3aY80UO5hivQt9-utwncrHYa1IS4zuZfUOe8k5NxSbDV8HwWnphNM1QVyu2zS7ZCjePRMm1MAFvkb/s1600/412px-Caspar_David_Friedrich_018.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfjNowC4Sb76g_ginfBJsrWxz-YvpGRz27_3dUZSFrOLmv9tdb-dOo1TAkUsp9F0j3aY80UO5hivQt9-utwncrHYa1IS4zuZfUOe8k5NxSbDV8HwWnphNM1QVyu2zS7ZCjePRMm1MAFvkb/s320/412px-Caspar_David_Friedrich_018.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Caspar David Friedrich, Kobieta w oknie</td></tr>
</tbody></table><div style="text-align: justify;">Dla Johannesa Vermeera okno obecne na jego obrazach było przede wszystkim źródłem światła, znów kobieta z obrazu Caspara Davida Friedricha za sobą zostawia mrok mieszkania (smutek, nudną codzienność), wpatrując się w otwartą przestrzeń (tęsknota za tajemnicami świata, radość powitania żeglarza i słuchania opowieści o dalekich krajach). Poeci ujmują je metaforycznie. Wisława Szymborska w wierszu <i>Niebo</i> dostrzega miejsce na granicy sacrum i profanum:</div><div style="text-align: justify;">"<i>Okno bez parapetu, bez futryn, bez szyb,</i><br />
<i>Otwór i nic poza nim,</i><br />
<i>ale otwarty szeroko</i>."<br />
Natomiast spacerujący Pan Cogito Zbigniewa Herberta zobaczył "<i>Domy przedmieścia o podkrążonych oknach</i>". Zaś u Leopolda Staffa "<i>O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny</i>", przywołując nastrój tęsknoty, zadumy, wsłuchania się w siebie i świat za szklaną taflą. Za oknem, ktoś może czekać z bukietem groszków, jak w piosence śpiewanej przez Ewę Demarczyk do słów Juliana Kacpra i Henryka Rozwadowskiego.Tam też<br />
" <i>I odtąd pod oknem twoim</i><br />
<i>I groszki kwitną i róże</i><br />
<i>Na modłę wiotkich powoi</i><br />
<i>Pną się i pną po murze</i>."<br />
Róża chce się dostać do pokoju i w wierszu Adama Asnyka<br />
"<i>Ach ta róża! ach ta róża!</i><br />
<i>Co się w twoje okno wdziera,</i><br />
<i>Na pokusy mnie wystawia,</i><br />
<i>Sen i spokój mi odbiera.</i>.."<br />
Znów u Juliana Tuwima do pokoju wprasza się ukwiecona gałązka, znak wiosny, ale też i weny twórczej.<br />
"<i>Otwórz okno, wpuść kwitnące słowo",</i><br />
<i>Lgnęła, gięła, mówić zaczęła.</i><br />
<br />
<i>Otworzyłem - uderzyła światłem,</i><br />
<i>Światem, kwiatem - i w powietrzu pisze</i><br />
<i>I wiatr za nią, i wiersz za wiatrem!</i><br />
<i>Co za wiersz! Pierwszy raz taki słyszę!</i> " <br />
Zupełnie inny cel przyświecał ułanom, którzy przybyli pod okienko panienki.<br />
"<i>Pukają, wołają: "puść panienko!(...)</i><br />
<i>Panienka otwierać podskoczyła,</i><br />
<i>Żołnierzy do środka zaprosiła</i>."<br />
To tylko ślad obecności okien w poezji. Sygnał podziału dwóch stref może świadczyć o izolacji, przenikaniu lub otwartości, melancholia zostaje zastąpiona radością i oczekiwaniem. <br />
<br />
Na Śląsku w dzielnicach robotniczych lub małomiasteczkowych był już zanikający zwyczaj, by kobiety po wykonaniu prac domowych położyły poduszeczkę na parapet, oparły się łokciami i obserwowały, co się dzieje na ulicy, mając na uwadze i to, że w tym momencie wiedziały, które sąsiadki też mają już w domu czysto po obiedzie. Czasami obie połówki okna były otwarte, gdyż na drugiej poduszeczce opierała się córa na wydaniu lub mąż. To były czasy, gdy większość kobiet nie pracowała poza domem. Ciekawy to był widok, żywa wizytówka ulicy. To też i loża teatralna, która widzi i ocenia przemykających nieśmiało chodnikiem aktorów niepewnych swych ról.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigtn_QJHOJz8Tc8WXAausFM0LFpDHd3na1WkW7XNUasiUsSjSUcRxYlKx7uXrVt9V2kkV5wf2-u47diKgi75CUAxeENR5xtGgP0aiuMJhFeDh4jRh292mbuswjMQafx8yhGSvkqZ64YOoI/s1600/polna+40.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigtn_QJHOJz8Tc8WXAausFM0LFpDHd3na1WkW7XNUasiUsSjSUcRxYlKx7uXrVt9V2kkV5wf2-u47diKgi75CUAxeENR5xtGgP0aiuMJhFeDh4jRh292mbuswjMQafx8yhGSvkqZ64YOoI/s320/polna+40.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Warszawa ul. Polna 40, 1938 rok </td></tr>
</tbody></table>Maria Dąbrowska wykorzystała okno swego mieszkania przy Polnej 40, mieszkania 31 w opowiadaniu napisanym w 1951 roku <i>Tu zaszła zmiana</i>. Dla pisarki jest ono miejscem, z którego obserwuje historię w momencie ważnym dla Warszawy i kraju. "<i>Mieszkam już od trzydziestu czterech lat w Warszawie, w tym samym domu, przy tej samej ulicy. Przeżyłam tu większą część mego życia i tu powstała większość moich prac pisarskich. Mieszkać tak długo w jednym miejscu, gdy inni przemierzają swym życiem dziesiątki mieszkań, miast, krajów - to, zdawałoby się, nuda i jednostajność. A jednak...</i> " Uwagę zwraca prywatna perspektywa 1939 roku, powstania warszawskiego, wyzwolenia i odbudowy, zapisuje tak jak to widzi przeciętny człowiek. Widok z okna gabinetu pisarki był niemal wiejski, bo to widoczne trzy domki między szkołą, przede wszystkim ściany kamienic, z których widoczny był tylko jeden budynek, typowy dla przedmieść stolicy dworek, z dachem ze staroświeckiej, karbowanej dachówki, z drewnianą werandą, szczelnie obrośnięty dzikim winem. Wokół roztaczał się ogród pełen drzew owocowych, warzyw i kwiatów, pieczołowicie pielęgnowany. W tym miejscu następowały kolejne zmiany. Wpierw oddział kawalerii jest częstowany pomidorami z koszyka, potem nowi żołnierze wycięli kilka drzew i ustawili działa. Następuje czas okupacji i wolne gojenie ran do momentu aż stanęła sierpniowa barykada. Chłopcy z biało-czerwonymi opaskami również są częstowani pomidorami. Potem zaczynają się pojawiać mogiły. Domki jeszcze stoją w czasie opuszczania miasta. W 1945 roku już ich nie ma, ale powracający mieszkańcy zaczynają reanimować swoje miasto. Jest jeszcze cmentarz, ale do szkoły wracają dzieci, które są uczone szacunku dla historii. Dom na Polnej istnieje. Dzisiaj w mieszkaniu pisarki mieści się muzeum, natomiast widok z okna jest inny.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvg0Ds3V1rKHxZxiRnHmPDbFRkRzkkmx4WS56WwRm581kzJInCZtV3NVs2LHA3a9gksAUSSNkQ8CZGZdQmg_Qz0AEtNuOwRK5aMby3SktPhNAq3Zs_01UEiJ4Sph7UJukVv9nfk5zbcLn0/s1600/zielone+okna.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvg0Ds3V1rKHxZxiRnHmPDbFRkRzkkmx4WS56WwRm581kzJInCZtV3NVs2LHA3a9gksAUSSNkQ8CZGZdQmg_Qz0AEtNuOwRK5aMby3SktPhNAq3Zs_01UEiJ4Sph7UJukVv9nfk5zbcLn0/s320/zielone+okna.jpg" /></a></div><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: justify;">Marek Hłasko nie pisał w opowiadaniu z 1955 roku <i>Okno</i> o historii, lecz o marzeniach i rozczarowaniu. Narrator też mieszka od lat w tym samym budynku, jednak jest on brzydki i brudny, gdzieś na peryferiach miasta. "<i>Do okna mego pokoju nie zagląda nigdy księżyc, nigdy też nie widzę stąd nieba i gwiazd; mogę oglądać tylko kawałek podwórka i przeciwległą ścianę drugiego domu - bardzo wysoką, po części obrośniętą dzikim winem</i>." Na podwórzu jest jeszcze uschnięte drzewo akacji. Całe to miejsce tchnie smutkiem, brakiem perspektyw, pogodzeniem się z losem. Jest jednak mały, rudowłosy chłopiec, który z uporem usiłuje zajrzeć do mieszkania mężczyzny mieszkającego na parterze. Jego zainteresowanie wzbudza zwykły bohomaz, którego nie widzi z zewnątrz w całości. Na nim jest scena bitwy morskiej, a więc coś co wykracza poza szary, ciasny podwórkowy świat. Jednakże przysługa dorosłego okazuje się niedźwiedzią przysługą. Ujrzenie wnętrza przestaje być tajemnicą, kończy marzenie, bo "<i>Wszędzie jest tak samo.</i>" - mówi chłopiec. Dorosły dodaje: "<i>Na całym świecie są takie pokoje. Świat to jest właśnie kilka takich pokoi.</i>" Jednak rozczarowanie chłopca, pesymistyczna wizja świata potwierdzona przez dorosłego, pozostawienie symbolicznego dziecięcego pałasza, nie wydaje się być całkowitym poddaniem i rezygnacją z badania świata, gdyż przecież powiedział wcześniej buńczucznie: "<i>To ja jeszcze zobaczę</i>."</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKpk0CAU1ipHxqRXqke5HLc_daJ95C_2CSUZdqyB6TeFRZbO_GA2Khp7OkWeRit_OZn3J4EAzyh7_WMt8dDEFrFhnNUlUEmUJ__iNR6zEjdpb6Aqp7l3i3XlztBTBE7uCIdxuZZVJj_t4b/s1600/willa.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKpk0CAU1ipHxqRXqke5HLc_daJ95C_2CSUZdqyB6TeFRZbO_GA2Khp7OkWeRit_OZn3J4EAzyh7_WMt8dDEFrFhnNUlUEmUJ__iNR6zEjdpb6Aqp7l3i3XlztBTBE7uCIdxuZZVJj_t4b/s320/willa.jpg" /></a></div><div style="text-align: justify;">W Słowniku symboli J.E. Crirlota czytamy: "<i>Okno jest rodzajem otworu, wyraża więc pojęcia wnikania możliwości dalekiej perspektywy; z racji czworokątnego kształtu jego sens kontroluje przyziemność i racjonalność</i>." Jednakże okno to też przegroda w postaci szyby, obecność po dwu stronach, także zaproszenie do wejścia w świat intymny, osobisty, znów spojrzenie na zewnątrz jest wejściem w pejzaż, historię, dystans wobec człowieka.Okno kryje w sobie wiele możliwości twórczych.</div>__________<br />
Moje inspiracje:<br />
Okno na podwórze, film z 1954 roku.<br />
Maria Dąbrowska, Tu zaszła zmiana<br />
Marek Hłasko, Okno<br />
oraz parę obrazów, wiersze i piosenki</div>nuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-75924107770299129642010-09-16T21:05:00.001+02:002010-09-16T21:09:12.373+02:00Muzeum czyli społeczeństwoRoland Topor, pisząc o pesymistach (optymistach w przebraniu?), zanotował "<i>Krytykują społeczeństwo spektaklu, bo budują <b>społeczeństwo muzeum</b>. Społeczeństwo, w którym nawet pozory byłyby skamieliną i które własną skamieniałość uważałoby za cnotę</i>."<br />
Cytat z <i>Balu na ugorze</i> kieruje uwagę na odwieczne przeciwności, ścieranie się koncepcji rządów, lecz i epok, prądów literackich, pokoleń.nuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-65067078748242680672010-08-29T22:02:00.000+02:002010-08-29T22:02:44.242+02:00Muzeum czyli przemijanie<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">Czy wizyta w muzeum może być przygodą, spotkaniem z czasem? Wzrok przesuwa się po zbiorach chaotycznie, wybiórczo, wywołuje krótkotrwałe reakcje, zaczyna kojarzyć słowo z obrazem. Może być również spojrzeniem znawcy, osoby przygotowanej, która porównuje swoje oczekiwania z dziełem oryginalnym. Pobyt w nim wywołuje wspomnienia.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div style="text-align: justify;">Każdy kiedyś pierwszy raz wszedł do muzeum, Dla mnie był to Zamek Królewski na Wawelu. Wpierw były zapamiętane słowa zwyczajne i wzniosłe, potem lektury legend, powieści o paziach króla Zygmunta, muzykantach JKM, następnie wejście małej dziewczynki w grupie dorosłych. Z tamtego czasu pamiętałam wygląd wzgórza, dziedziniec z krużgankami, w środku arrasy (Jak mi się podobało to słowo! Podwójne r to jak rozkaz oglądania i zapamiętania, palec wskazujący.) oraz głowy wawelskie, wśród których była wyglądana ta, która się odezwała. Jeszcze defilada zwiedzających w kapciach, które się zakładało na buty. Pełna demokracja, bo na komnaty mógł wejść każdy posiadacz biletu, pan i cham. A gdzie historia? Ile osób czuło przeszłość? Ilu zobaczyło dawnych mieszkańców, gości? Magia takich wnętrz nie do każdego przemawia, bo zostały meble, które utraciły duszę, udekorowane ściany, a ludzie minionych epok wyszli, nie słychać ich głosów, rozmów, nie czujemy emocji. Jeżeli natrafi się na dobrego przewodnika, to otworzy oczy nawet tym znudzonym, opornym i przymuszonym. Jeżeli nie - to zostanie zaliczone miejsce, może czasami bilet włożony do albumu obok zdjęć i widokówek. Potem były kolejne wizyty w tym miejscu, ale pierwsze było najważniejsze. Muzea wnętrz cenię sobie wysoko.</div><div style="text-align: justify;"></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuBgl1SHW2JF9K7KOGQ0DxL7tVEiOGFVSg-G4AHh3WpAVmDbUXMroWV9HWbeSysWX6VuutSoB0PP7_ZpenLYGjGpv0YHYHMNvskf3_P7sEMAeiyRtbXVeWiofAzz5DfJCkwwdLvtr9on0M/s1600/Orsay.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuBgl1SHW2JF9K7KOGQ0DxL7tVEiOGFVSg-G4AHh3WpAVmDbUXMroWV9HWbeSysWX6VuutSoB0PP7_ZpenLYGjGpv0YHYHMNvskf3_P7sEMAeiyRtbXVeWiofAzz5DfJCkwwdLvtr9on0M/s320/Orsay.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Muzeum Orsay w Paryżu</td></tr>
</tbody></table><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJl_iXZZfCBcNwjRrs3YeM78kHatZXKEHnUL-sq5rKT38HFol5NNRJ7xFkbsnEtayW8K8zKRVRUb9v-t-B475cJs1Ap5iOCV1qInbwDb1QUOu9sX4T2zfpVo1KSvr4MZir-MpWVP7n5eKJ/s1600/Madrid-prado.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJl_iXZZfCBcNwjRrs3YeM78kHatZXKEHnUL-sq5rKT38HFol5NNRJ7xFkbsnEtayW8K8zKRVRUb9v-t-B475cJs1Ap5iOCV1qInbwDb1QUOu9sX4T2zfpVo1KSvr4MZir-MpWVP7n5eKJ/s320/Madrid-prado.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Muzeum Prado w Madrycie</td></tr>
</tbody></table><div style="text-align: justify;">Jakże inaczej odbieramy muzea prezentujące eksponaty ułożone tematycznie lub chronologicznie. Bogaty, przestronny Luwr, jeszcze wspanialsze Prado, trzecie piętro Orsay, na które się wjeżdża, by jak najszybciej zobaczyć impresjonistów, lekceważąc parter, na który może nie starczyć czasu i sił - to tylko niektóre z najsłynniejszych. Kolejki i tłumy ludzi.<br />
<br />
Przez muzeum można przejść, przebiec pospiesznie, zatrzymując się przy tych najcenniejszych, najważniejszych obiektach, można też siedzieć godzinami przed ulubionym obiektem, spoglądając, błądząc myślami, nawet notując skrupulatnie i systematycznie swój proces badawczy albo nerwowo zapisywać spostrzeżenia, by nie uciekły, dziwiąc się potem ich niedoskonałości.<br />
Są w nim przedmioty, które do kogoś należały, które jakiś człowiek używał, cieszył się nimi lub nienawidził albo pożądał. Historia niektórych jest znana, inne ilustrują kierunki w sztuce lub dobre rzemiosło. Kto jednak tak jak Wisława Szymborska w wierszu <i>Muzeum</i> potrafi się dziwić:<br />
<br />
<i>Są talerze, ale<b> nie ma apetytu</b>.<br />
Są obrączki, ale <b>nie m wzajemności</b><br />
od co najmniej trzystu lat.<br />
<br />
Jest wachlarz -<b> gdzie rumieńce?</b><br />
Są miecze - <b>gdzie gniew?</b></i> (...)<br />
<br />
Muzeum bywa skarbcem przeszłości, dumą tych, którzy zgromadzili piękno, odkryli, opisali w stosownych pracach naukowych, potrafili spopularyzować. Powieszone, ustawione, położone eksponaty czekają na chwilę zainteresowania. Uwaga to jak przedłużenie życia tych, których już nie ma. Uwaga - to zrozumienie strasznej walki, która się rozegrała w przeszłości. Była to potyczka na śmierć i życie.<br />
<br />
<i>Metale, glina, piórko ptasie<br />
cichutko <b>tryumfują</b> w czasie.<br />
<b>Chichocze</b> tylko szpilka po śmieszce z Egiptu.<br />
<br />
Korona<b> przeczekała</b> głowę.<br />
<b>Przegrała</b> dłoń do rękawicy.<br />
<b>Zwyciężył</b> prawy but nad nogą.</i><br />
<br />
Muzeum jest miejscem przygnębiającym, bo potwierdza, że wszystko mija. Człowiek jest tylko gościem na tym świecie, który przyszedł w odwiedziny, przy okazji czyniąc go sobie poddanym, czasami wygodnym. Zostaną przedmioty, ale nie zawsze pamięć o użytkowniku. Trzeba dużo pokory, by pogodzić się z przemijaniem, które zaczęło się w chwili narodzin i trwa: <br />
<br />
<i>Co do mnie, żyję, proszę wierzyć.<br />
Mój wyścig z suknią nadal trwa.<br />
A jaki ona upór ma!<br />
A jak by ona chciała przeżyć!</i><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSX1B8_cWkiQsr4zM7v9F-TIKx90aifZP1Cfa1KBKD_SV228-3uixBFgg2YSIiAIdWYyppAn46mpkv96sXtx5rfyJXEeN4J1LWcKZG5RxRys7EZPEyA_Bd07q8gbDGTTCRlTeSeelVlDXq/s1600/baudelio1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSX1B8_cWkiQsr4zM7v9F-TIKx90aifZP1Cfa1KBKD_SV228-3uixBFgg2YSIiAIdWYyppAn46mpkv96sXtx5rfyJXEeN4J1LWcKZG5RxRys7EZPEyA_Bd07q8gbDGTTCRlTeSeelVlDXq/s320/baudelio1.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kaplica San Baudelio de Berlanga</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br />
</td></tr>
</tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfI0bIiQn-re7QBuLgxP-Cg_rBs2ZK0ISqVp6Mhr7erZeta0seCHJGCWeMlmY8n3hdZf_prmmOxAj3nBjOGTjztzKXhZcQ2IhCl2r_tTehfg-f3T8XwphbzSM6D7jchhPRnT6a5rxB-6_O/s1600/san+baudelio+virtual.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfI0bIiQn-re7QBuLgxP-Cg_rBs2ZK0ISqVp6Mhr7erZeta0seCHJGCWeMlmY8n3hdZf_prmmOxAj3nBjOGTjztzKXhZcQ2IhCl2r_tTehfg-f3T8XwphbzSM6D7jchhPRnT6a5rxB-6_O/s320/san+baudelio+virtual.jpg" /></a></div><i> </i>Podobne zadumał się Cees Nooteboom, zwiedzając budowlę, która była częścią klasztoru w San Baudelio de Berlanga. Zadumał się nad tym, że malowidła nieznanych artystów mające w chwili tworzenia na zamówienie swoje przeznaczenia teraz wiszą zupełnie gdzieś indziej, w innym otoczeniu. "<i>Wszędzie w prowincjonalnych czy diecezjalnych muzeach wiszą i stoją obrazy, rzeźby, retabula, malowidła ołtarzowe z małych opuszczonych kościołów. W jaki sposób coś, co w pewnym sensie było przecież przedmiotem użytkowym, zmienia się w dzieło sztuki? Przedmiot użytkowy: obraz lub rzeźba, za pomocą którego można ludziom coś wytłumaczyć na temat ich wiary. Te malowidła opowiadały przychodzącym do kościoła i nieumiejącym czytać jakąś historię; były po to, by je czcić, by coś wybłagać. Teraz stoją w salach wystawowych, włączone do szeregu podobnych im dzieł. Dla większości zwiedzających treść malowidła uleciała, nie ma znaczenia - liczy się już tylko forma.</i>" Oderwanie od swego miejsca, intencji artysty i przede wszystkim zamawiającego, by stanąć w szeregu czasu i tematu jest też przykładem smutku, przemijania, ale i funkcjonowania jako nowe źródło potencjalnej fascynacji. One też przeżyją tych, którzy troszczą się o ekspozycje i tych, którzy oglądają. Nie bądźmy jednak pewni, że sztuka jest wieczna, bo barbarzyńców w świecie nie brakuje.<br />
<br />
Muzeum jako świątynia sztuki, pamięć i pycha zbieraczy pojawiło się w znaczeniu nowożytnym w epoce oświecenia, choć nazwa, <i>museion</i>, to z greki świątynia muz, do niej nawiązała nazwa łacińska <i>museum</i>. Najsłynniejsze Muzeum Aleksandryjskie nie było instytucją nastawioną na gromadzenie eksponatów, bo było to miejsce kultu muz z ołtarzem lub świątynią. Ponieważ też miało charakter oświatowy lub literacki, każda szkoła mogła nosić tę nazwę - istniało muzeum w Akademii Platona i Liceum Arystotelesa - jak podaje Władysław Kopaliński w swoim słowniku. Wspomniane Muzeum Aleksandryjskie założone przez Ptolomeusza I Sotera w III w. p.n.e. było instytutem badawczym. Setki badaczy z kręgu śródziemnomorskiego prowadziło swoje badania naukowe w idealnych warunkach, mogąc korzystać z dorobku poprzedników, ale też współcześnie pracujących, indywidualnie lub zbiorowo. Ważną pomocą były też zbiory wspaniałej i bogatej Biblioteki. Zniszczone, próbowało potem podjąć działalność w Aleksandrii, potem w Konstantynopolu, by ulec likwidacji około r. 400. Na pewno z tego dawnego muzeum pozostał tylko zamysł badawczy oraz funkcja oświatowa.</div><div style="text-align: justify;"></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBhbKg-zWyb5qnfH9E0meHSSaI99SuVPZvXxeBBAVJflw_2E2Gfi7W9aFJ3cD7BhZQd4Jsz0W89fsNxdIRkcDQUk4mrG33ZgvC7_0L8prQKz854orCz-xQVvsli-_TVfqQjTryGrOxhFpR/s1600/powroznik+cerkiew.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBhbKg-zWyb5qnfH9E0meHSSaI99SuVPZvXxeBBAVJflw_2E2Gfi7W9aFJ3cD7BhZQd4Jsz0W89fsNxdIRkcDQUk4mrG33ZgvC7_0L8prQKz854orCz-xQVvsli-_TVfqQjTryGrOxhFpR/s320/powroznik+cerkiew.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Cerkiew w Powroźniku</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br />
</td></tr>
</tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvAaqJuWtwpkI8HV00peIkveFVtM7Vo0qsD8X0q64rW6S3ae3e7G26rTuxGLvq-z2ePuUJzUnSYkbo5Pmphu48yt91-Ub4EBkmv-rR2q42sfWJpR_Oasz2_TitmKKzBXFPQcMi74TO1pUo/s1600/powroznik+wnetrze.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvAaqJuWtwpkI8HV00peIkveFVtM7Vo0qsD8X0q64rW6S3ae3e7G26rTuxGLvq-z2ePuUJzUnSYkbo5Pmphu48yt91-Ub4EBkmv-rR2q42sfWJpR_Oasz2_TitmKKzBXFPQcMi74TO1pUo/s320/powroznik+wnetrze.jpg" /></a></div><div style="text-align: justify;">Gdy parę lat temu zwiedzałam małe cerkwie w okolicach Krynicy, zobaczyłam ikony w ich naturalnym środowisku, lecz wizyta w Muzeum ikon w słowackim Bardiejowie po raz kolejny uświadomiła mi, że dobra ekspozycji jest jednak wyrwaniem obrazów z miejsc, których już może nie ma, od ludzi, których także nie ma wśród żywych. Pozostanie tylko smutek i świadomość przemijania.<br />
<br />
Muzea to też pycha i duma, to dowód grabieży, to zachęta do kradzieży, to miłość nieodwzajemniona. Muzeum jest też teatrem. Z jednej strony prężą się Oni / One a z drugiej my - widzowie, ale brawo bić będziemy tylko niektórym, tęsknić za tymi, których nie poznaliśmy..</div><div style="text-align: justify;">__________<br />
<br />
Moje inspiracje: wiersz Wisławy Szymborskiej, Muzeum. <br />
Cees Nooteboom, Drogi do Santiago, przeł. Alicja Oczko, Wydawnictwo W.A.B, Warszawa 2007.<br />
Władysław Kopaliński, Słownik mitów i tradycji kultury, PIW, Warszawa 1987.</div>nuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3588843570103514811.post-60050243499657529462010-08-29T19:43:00.000+02:002010-08-29T19:43:51.007+02:00Słowo wstępuSłowo to pierwsza myśl, wokół niego koncentruje się obraz, zrozumienie, refleksja, przeżycie. Wypowiedziane, napisane, utworzone w umyśle już tworzy wypowiedź, która może przybierać różne formy. Niniejszy blog będzie koncentrował się wokół słów, skojarzeń i literatury przede wszystkim. Wypowiedzi nie będą miały formy zamkniętej, by móc jeszcze do nich wrócić a słowom przyjrzeć się z innej perspektywy.<br />
<div style="text-align: justify;">Słowa skrzydlate, banalne, zdawkowe, niosące otuchę, zachęty, ale też i skargi, dosadne, szorstkie, będące grą słów a także inne są w nas i obok nas.<br />
Ponieważ jest to biuro, muszą być godziny otwarcia. Niniejszym informuję, iż będzie czynne od 2 do 4 razy w miesiącu. </div>nuttahttp://www.blogger.com/profile/09686039700837144157noreply@blogger.com4