niedziela, 29 sierpnia 2010

Muzeum czyli przemijanie

Czy wizyta w muzeum może być przygodą, spotkaniem z czasem? Wzrok przesuwa się po zbiorach  chaotycznie, wybiórczo, wywołuje krótkotrwałe reakcje, zaczyna kojarzyć słowo z obrazem. Może być  również spojrzeniem znawcy, osoby przygotowanej, która porównuje swoje oczekiwania z  dziełem oryginalnym. Pobyt w nim wywołuje wspomnienia.

Każdy kiedyś pierwszy raz wszedł do muzeum,  Dla mnie był to Zamek Królewski na Wawelu.  Wpierw były zapamiętane słowa zwyczajne i wzniosłe, potem lektury legend, powieści o paziach króla Zygmunta, muzykantach JKM, następnie wejście małej dziewczynki w grupie dorosłych. Z tamtego czasu pamiętałam wygląd wzgórza, dziedziniec z krużgankami, w środku arrasy (Jak mi się podobało to słowo! Podwójne r to jak rozkaz oglądania i zapamiętania, palec wskazujący.) oraz głowy wawelskie, wśród których była wyglądana ta, która się odezwała. Jeszcze  defilada zwiedzających w kapciach, które się zakładało na buty. Pełna demokracja, bo na komnaty mógł wejść każdy posiadacz biletu, pan i cham. A gdzie historia? Ile osób czuło przeszłość? Ilu zobaczyło dawnych mieszkańców, gości? Magia takich wnętrz nie do każdego przemawia, bo zostały meble, które utraciły duszę, udekorowane ściany, a ludzie minionych epok wyszli, nie słychać ich głosów, rozmów, nie czujemy emocji. Jeżeli natrafi się na dobrego przewodnika, to otworzy oczy nawet tym znudzonym, opornym i przymuszonym. Jeżeli nie - to zostanie zaliczone miejsce, może czasami bilet włożony do albumu obok zdjęć i widokówek. Potem były kolejne wizyty w tym miejscu, ale pierwsze było najważniejsze. Muzea wnętrz cenię sobie wysoko.
Muzeum Orsay w Paryżu
Muzeum Prado w Madrycie
Jakże inaczej odbieramy muzea prezentujące eksponaty ułożone tematycznie lub chronologicznie. Bogaty, przestronny Luwr, jeszcze wspanialsze Prado, trzecie piętro Orsay, na które się wjeżdża, by jak najszybciej zobaczyć impresjonistów, lekceważąc parter, na który może nie starczyć czasu i sił - to tylko niektóre z najsłynniejszych. Kolejki i tłumy ludzi.

Przez muzeum można przejść, przebiec pospiesznie, zatrzymując się przy tych najcenniejszych, najważniejszych obiektach, można też siedzieć godzinami przed ulubionym obiektem, spoglądając, błądząc myślami, nawet notując skrupulatnie i systematycznie swój proces badawczy albo nerwowo zapisywać spostrzeżenia, by nie uciekły, dziwiąc się potem ich niedoskonałości.
Są w nim przedmioty, które do kogoś należały, które jakiś człowiek używał, cieszył się nimi lub nienawidził albo pożądał. Historia niektórych  jest znana, inne ilustrują kierunki w sztuce lub dobre rzemiosło. Kto jednak tak jak Wisława Szymborska w wierszu Muzeum potrafi się dziwić:

Są talerze, ale nie ma apetytu.
Są obrączki, ale nie m wzajemności
od co najmniej trzystu lat.

Jest wachlarz - gdzie rumieńce?
Są miecze - gdzie gniew?
(...)

Muzeum bywa skarbcem przeszłości, dumą tych, którzy  zgromadzili piękno, odkryli, opisali w stosownych pracach naukowych, potrafili spopularyzować. Powieszone, ustawione, położone eksponaty czekają na chwilę zainteresowania. Uwaga to jak przedłużenie życia tych, których już nie ma. Uwaga - to zrozumienie strasznej walki, która się rozegrała w przeszłości. Była to potyczka na śmierć i życie.

Metale, glina, piórko ptasie
cichutko tryumfują w czasie.
Chichocze tylko szpilka po śmieszce z Egiptu.

Korona przeczekała głowę.
Przegrała dłoń do rękawicy.
Zwyciężył prawy but nad nogą.


Muzeum jest miejscem przygnębiającym, bo potwierdza, że wszystko mija. Człowiek jest  tylko gościem na tym świecie, który przyszedł w odwiedziny, przy okazji czyniąc go sobie poddanym, czasami wygodnym. Zostaną przedmioty, ale nie zawsze pamięć o użytkowniku. Trzeba  dużo pokory, by pogodzić się z przemijaniem, które zaczęło się w chwili narodzin i trwa: 

Co do mnie, żyję, proszę wierzyć.
Mój wyścig z suknią nadal trwa.
A jaki ona upór ma!
A jak by ona chciała przeżyć!


Kaplica San Baudelio de Berlanga
 Podobne zadumał się Cees Nooteboom, zwiedzając budowlę, która była częścią  klasztoru w San Baudelio de Berlanga. Zadumał się nad tym,  że malowidła nieznanych artystów mające  w chwili tworzenia na zamówienie swoje przeznaczenia teraz wiszą zupełnie gdzieś indziej, w innym otoczeniu. "Wszędzie w prowincjonalnych czy diecezjalnych muzeach wiszą i stoją obrazy, rzeźby, retabula, malowidła ołtarzowe z małych opuszczonych kościołów. W jaki sposób coś, co w pewnym sensie było przecież przedmiotem użytkowym, zmienia się w dzieło sztuki? Przedmiot użytkowy: obraz lub rzeźba, za pomocą którego można ludziom coś wytłumaczyć na temat ich wiary. Te malowidła opowiadały przychodzącym do kościoła i nieumiejącym czytać jakąś historię; były po to, by je czcić, by coś wybłagać. Teraz stoją w salach wystawowych, włączone do szeregu podobnych im dzieł. Dla większości zwiedzających treść malowidła uleciała, nie ma znaczenia - liczy się już tylko forma." Oderwanie od swego miejsca, intencji artysty i przede wszystkim zamawiającego, by stanąć w szeregu czasu i tematu jest też przykładem smutku, przemijania, ale i funkcjonowania jako nowe źródło potencjalnej fascynacji. One też przeżyją tych, którzy troszczą się o ekspozycje  i tych, którzy oglądają. Nie bądźmy jednak pewni, że sztuka jest wieczna, bo barbarzyńców w świecie nie brakuje.

Muzeum jako świątynia sztuki, pamięć i pycha zbieraczy pojawiło się w znaczeniu nowożytnym w epoce oświecenia, choć nazwa, museion, to z greki świątynia muz, do niej nawiązała nazwa łacińska museum. Najsłynniejsze Muzeum Aleksandryjskie nie było instytucją nastawioną na gromadzenie eksponatów, bo było to  miejsce kultu muz z ołtarzem lub świątynią. Ponieważ też miało charakter oświatowy lub literacki, każda szkoła mogła nosić tę nazwę - istniało muzeum w Akademii Platona i Liceum Arystotelesa - jak podaje Władysław Kopaliński w swoim słowniku. Wspomniane Muzeum Aleksandryjskie założone przez Ptolomeusza I Sotera w III w. p.n.e. było instytutem badawczym. Setki badaczy z kręgu śródziemnomorskiego prowadziło swoje badania naukowe w idealnych warunkach, mogąc korzystać z dorobku poprzedników, ale też współcześnie pracujących, indywidualnie lub zbiorowo. Ważną pomocą były też zbiory wspaniałej i bogatej Biblioteki. Zniszczone, próbowało potem podjąć działalność w Aleksandrii, potem w Konstantynopolu, by ulec likwidacji około r. 400.  Na pewno z tego dawnego muzeum pozostał tylko zamysł badawczy oraz funkcja oświatowa.
Cerkiew w Powroźniku
Gdy parę lat temu zwiedzałam małe cerkwie w okolicach Krynicy, zobaczyłam ikony w ich naturalnym środowisku, lecz wizyta w Muzeum ikon w słowackim Bardiejowie po raz kolejny uświadomiła mi, że dobra ekspozycji jest jednak wyrwaniem obrazów z miejsc, których już może nie ma, od ludzi, których  także nie ma wśród żywych. Pozostanie tylko smutek i świadomość przemijania.

Muzea to też pycha i duma, to dowód grabieży, to zachęta do kradzieży, to miłość nieodwzajemniona. Muzeum jest też teatrem. Z jednej strony prężą się Oni / One a z drugiej my - widzowie, ale brawo bić będziemy tylko niektórym, tęsknić za tymi, których nie poznaliśmy..
__________

Moje inspiracje: wiersz Wisławy Szymborskiej, Muzeum.
Cees Nooteboom, Drogi do Santiago, przeł. Alicja Oczko, Wydawnictwo W.A.B, Warszawa 2007.
Władysław Kopaliński, Słownik mitów i tradycji kultury, PIW, Warszawa 1987.

Słowo wstępu

Słowo to pierwsza myśl, wokół niego koncentruje się obraz, zrozumienie, refleksja, przeżycie. Wypowiedziane, napisane, utworzone w umyśle już tworzy wypowiedź, która może przybierać różne formy. Niniejszy blog będzie koncentrował się wokół słów, skojarzeń i literatury przede wszystkim. Wypowiedzi nie będą miały formy zamkniętej, by móc jeszcze do nich wrócić a słowom przyjrzeć się z innej perspektywy.
Słowa skrzydlate, banalne, zdawkowe, niosące otuchę, zachęty, ale też i skargi, dosadne, szorstkie, będące grą słów a także inne są w nas i obok nas.
Ponieważ jest to biuro, muszą być godziny otwarcia. Niniejszym informuję, iż będzie czynne od 2 do 4 razy w miesiącu.