piątek, 28 stycznia 2011

O krytykach

Krytyków literackich można lubić lub nie, można się  obawiać ich ciętego języka, przenikliwości, irytować ocenami, które są wynikiem upodobań, wiedzy o literaturze, poetyce, nawet osobistych sympatii, można potulnie stulić po sobie uszy lub się buntować, ironizować. Krytyka literacka uchodzi za forpocztę historii literatury, zdanie współczesnych znawców na temat aktualnego rynku wydawniczego, które  można będzie wziąć pod uwagę w przyszłości. Z perspektywy pokolenia można wszak dostrzec nowe prądy, tematy epoki. Tak było w czasach rozkwitu prasy, która nawet w codziennych wydaniach miała rubrykę literacką, a specjalistyczna poświęcona była współczesnym zjawiskom kultury. Dzisiaj jednak wiele wysokonakładowych gazet usunęło dodatki literackie, rubryki poświęcone książkom są ubogie, czasopisma literackie dostępne są dla wybranych, gdyż nawet przeciętne biblioteki nie prenumerują tej prasy. Jednak rzecz nie tyle w dostępności co jakości. Przeciętnego czytelnika może i nie interesują polemiki literackie, gdyż nie wie, czemu służą, a czasami odstręcza go zbyt hermetyczny język, ale może pociągnęłaby go indywidualność piszącego o literaturze. Idąc dalej, można dodać, że krytycy nie potrafią ze sobą dyskutować na łamach prasy, raczej okopują się w pismach, z którymi współpracują. Piszą recenzje, głównie o charakterze informacyjnym, czasami  oceniają, że nie podoba się im okładka lub wstawiają słowa hit, kit, rzadko trafia się dobry felieton. Wyższą sztuką jest już napisanie eseju lub artykułu o twórczości pisarzy lub popularności gatunków literackich, nowych trendach kompozycyjnych lub wykorzystaniu języka. Nie jest dziwne, że o krytykach krytycznie wypowiadają się pisarze, a jeszcze inni biorą sprawy w swoje ręce i ochoczo objaśniają meandry swojej twórczości i zamysły twórcze w wywiadach lub własnych szkicach literackich, by któryś z krytyków wykorzystał ich słowa w swoich tekstach.

Świadek 1. - Milan Kundera, buntownik
W Zdradzonych testamentach Milan Kundera proponuje nowe spojrzenie na zachowany dorobek literacki Franza Kafki, sugerując odświeżenie kontaktu z tekstami. Tym samym zaleca oderwanie się od tradycji interpretacyjnej zapoczątkowanej przez przyjaciela autora, który nie wypełnił testamentu wybitnego prozaika. Max Brod, rozpoczynając batalię o miejsce Kafki w historii literatury, uznał, że odzew przyniesie nie tylko wydanie tekstów, lecz i ich interpretacja. Jednak ona była uwarunkowana jego pojmowaniem sztuki powieści. Sam był miernym pisarzem i nie odniósł w tej dziedzinie sukcesów. "Jednak człowiek piszący kiepskie wiersze staje się niebezpieczny w chwili, gdy zabiera się do wydawania dzieł swego przyjaciela." - stwierdza Kundera - dodając, iż stworzył trwajacą od lat kafkologię. "Kafkolodzy ochoczo i hałaśliwie podważają autorytet ich ojca, nigdy jednak nie opuszczają miejsca, które ten im wyznaczył. (...) W niezliczonych przedmowach, przysłowiach, przypisach, biografiach i monografiach wytwarza ona i podtrzymuje obraz Kafki tak, że autor znany publiczności pod nazwiskiem Kafka nie jest już Kafką, lecz Kafką skafkalogizowanym." Sama "kafkologia jest językiem mającym na celu skafkalogizowanie Kafki. Zastąpienie Kafki Kafką  skafkalogizowanym." Milan Kundera podaje pięć argumentów na poparcie swoich poglądów, które dotyczą nadużyć interpretacyjnych opartych o biografię, a nie o kontekst historii powieści europejskiej, działań "hagiograficznych", ale też ignorowanie  oddziaływań pisarzy na rzecz wpływów filozofów, niedostrzeganie istnienia sztuki modernistycznej. "Kafkologia nie jest krytyką literacką (nie rozważa wartości dzieła: nie znanych dotychczas stron egzystencji przez to dzieło odsłoniętych,jego estetycznych nowosci,które wpłynęły na ewolucję sztuki, itd.); kafkologia jest egzegezą. Jako egzegeza, w powieściach Kafki dojrzeć potrafi jedynie alegorie." Protest Kundery przeciwko schematom interpretacyjnym powinien cieszyć tych, którzy nie są przekonani, iż o uznanych twórcach napisano już wszystko i nic nowego wnieść nie można. Jest to też nawoływanie do bycia niepokornym ku chwale literatury. To też zachęta do czytania dorobku pisarskiego w kontekście gatunków, języka, wykorzystywanych motywów.

Świadkowie 2. i 3. -  ironiczni

Krytycznie o krytykach wypowiadali się pisarze, lecz i ci, którzy podejmowali romans z tą dziedziną popularyzowania literatury. Uszczypliwości dotyczyły nadmiernego teoretyzowania, zbytniej pewności swej władzy niektórych z nich:
Krytycy to jednonodzy teoretycy skoku w dal. / Harold Pinter
Innymi słowami wyraził to samo Tadeusz Żeleński - Boy
Krytyk i eunuch z jednej są parafii
Obaj wiedzą jak, żaden nie potrafi.

Dlaczego jednak krytyk nie jest Dostojewskim, Mannem, Woolf, itp, skoro zasady organizacji tekstu i kreowania świata przedstawionego ma w małym palcu? Subiektywne opinie krytyków zmuszają do odbijania ich piłeczki przez  literatów. Mecz może trwać bez końca.

Świadek 4. - Julian Kornhauser, łowca fraz
"Można w tych wersach zaakcentować (a więc: wzmocnić znaczeniowo)
cztery początkowe przymiotniki"
"możemy podkreślić wszystkie słowa wiersza (albo - nie podkreślać
żadnego z nich)"
"w obu przypadkach duchowe zranienie przenika się z katastrofą kosmosu"
"Co można zrobić z uzewnętrznionym doświadczeniem umniejszenia?"
"ilość uwagi poświęconej kotom - to sygnały, iż tę odmianę spotkania
traktuje poeta ze szczególną powagą"
W tym czasie jeden z kotów poety liże łapki,
nie akcentując żadnej z nich.

Krytyka literacka o poezji z tomu "Origami"

Krytyk literacki ma swój zasób słów, fraz, które wykorzystuje w zależności od potrzeb. W dobie internetu można zastosować opcję kopiuj/wklej.

Świadek 5. - Thomas Bernhard, przewrotnie naiwny chytrus
"Mnie jest milej, kiedy ktoś pisze pozytywnie, a nie negatywnie. Obojętnie, kto to jest. Ważne, żeby to było długie. Bo wtedy więcej jest w środku, prawda?" To metoda zaczepna, gdyż następuje potem porównanie z jedzeniem.  Krytyka to jednak konsumpcja z karty dań. Całkiem słuszne spostrzeżenie. Dobrze, gdy klient sam sobie wybiera i jest zadowolony, chyba, że kucharz spartaczył danie. Bywa jednak klient tak upierdliwy, że aż prosi się, by mu napluć w talerz. Bernhard stwierdza, iż najważniejsze jest, by dużo było napisane, obojętnie czy pozytywnie, czy negatywnie. A może kieruje uwagę na to, że nie każdy przeczyta długich wypocin prasowych? To jednak nie wszystko, co ma do powiedzenia o piszących w prasie. Za dużo zarabiają, a pisarz powinien dostawać jeszcze to co oni. "To, co oni wkładają do środka, w gruncie rzeczy jest moje, bo gdyby nie ja, to taki krytyk nie miałby o czym pisać." Współpracownicy zarabiają mniej niż pracownicy etatowi. "...nigdy nie interesuje go, żeby zrobić coś dobrego, bo i tak ma pewną posadę, więc wyciska ciągle tę swoją tubę, aż kiedy stuknie mu sześćdziesiątka, tuba robi się pusta, o ile już wcześniej nie trafi go szlag. (...) Colgate - ciągle wychodzi z niej to samo o tym samym smaku. Z Blend-a-med też. Ale na koniec wszyscy piszą najzwyklejszym Lacalutem, bo są starzy - wtedy jest to pisanie protezowe. Krytyki wkłada się na noc do szklanki jak sztuczną szczękę." Każdy krytyk ma swoją tubkę, ale  wyciśnięta zawartość jest marnej jakości, a jeszcze gorzej, gdy na siłę pisze się o czymś do czego nie ma się przekonania lub kompetencji. W innym miejscu wypowiada się jednak na temat "walenia", oczywiście słownego w prasie i mediach. "Zawsze się cieszę, gdy ktoś we mnie wali, bo wtedy mogę mu po trzykroć oddać, a to czyni człowieka silnym." Krytyka jest więc żerowaniem na twórczości pisarza, pisaniem długich (nie zawsze), lecz miałkich tekstów, ale i atakujących personalnie, co zmusza pisarza do reakcji.

Świadek 6. optymistyczny - Oscar Wilde
"Krytykiem jest ten, kto swe własne wrażenia piękna umie w odmiennej wyrazić formie, nowy im nadać kształt. "/ Portret Doriana Graya (Przedmowa)
Dodaje też
"Niezgodność krytyków między sobą dowodzi zgodności artysty ze sobą. Możemy komuś wybaczyć, że stwarza coś użytecznego, dopóki dzieła swego nie podziwia. Jedynym usprawiedliwieniem dla człowieka, który stwarza coś bezużytecznego, jest wielki podziw dla swego dzieła."
I rzucił piłeczkę do ogródka twórców, zarzucając im czasami zbytnie zadufanie, pewność genialności tego, co się stworzyło.

Krytyka w czasach Internetu
Dzieło literackie jako fakt społeczny i twór językowy  stoi między twórcą a czytelnikiem, a krytyka literacka ma mu stworzyć warunki zaistnienia. Ponieważ prasa kulturalna lub ta z działami o kulturze w wersji papierowej nie dociera do czytelnika masowego, w dzisiejszych czasach funkcję informującą, oceniającą i opisującą może wypełnić Internet. Wydania elektroniczne gazet i czasopism istnieją w sieci, lecz ich siła oddziaływania nie jest zbyt duża. Lukę w łączności książka - czytelnik wypełniają blogi chętnie krytykowane przez fachowców za niską jakość, brak warsztatu krytycznoliterackiego pozwalającego oceniać tekst, jednakże ci fachowcy jakoś nie opanowali masowo Internetu, a ci, którzy prowadzą blogi nie wyróżniają się swoimi wyjątkowymi umiejętnościami i przenikliwością badawczą. Jak zawsze, tak i tu nie można uogólniać, bo jakość blogów o książkach jest też różna, jednak temat ten wymaga gruntownego badania i opisywania. Należy się jednak cieszyć, że tyle osób lubi czytać, ma swoje gusta literackie i chce się dzielić z innymi pasją. Wartość popularyzatorska zdaje się być doceniana szczególnie przez małe wydawnictwa, które dzięki blogom współpracującym mają bezpłatną i szybką reklamę. Krytyka literacka w Internecie wciąż jeszcze czeka na zagospodarowanie, bo miejsca jest dosyć sporo.
__________
Moje inspiracje:
Milan Kundera, Zdradzone testamenty, przeł. z francuskiego Marek Bieńczyk, PIW 1996.
Thomas Bernhard, Spotkanie. Rozmowy z Kristą Fleischmann, przeł. Sława Lisiecka, PIW 2010.

10 komentarzy:

Ada pisze...

Nutto, jak zawsze celnie, precyzyjnie, bardzo trafna analiza. I jeszcze - przez klarowność myśli - dobrze się i przyjemnie Twój esej czyta.

Zgodzę się bez wahania z kilkoma punktami (pewno ze wszystkimi nawet, ale wtedy mój komentarz, przy całej mojej językowej, excusez le mot, rozlazłości, byłby dłuższy od Twojego tekstu ;)

To trudna i konieczna symbioza, na którą obydwie strony godzą się z braku lepszych możliwości. Potrzebni sobie i od siebie zależni, autor i krytyk serdecznie się chyba często nienawidzą. Ten pierwszy nie może przecież pisać do szuflady, krytyka i reklama są mu potrzebne. A ten drugi (czy zazdrości? czy czuje niespełnienie?) ostrzy sobie pióro a jego jadowite recenzje często są niczym więcej jak kompensacją nienapisanych nigdy książek.

Inna sprawa to poziom recenzji. Gdy pomyślę, jak pisali przedtem choćby Stempowski, Iwaszkiewicz... A teraz, jak mówisz, mamy szufladkę "hit" obok jest "kit", dajemy temu od 1 do 10 gwiazdek/punktów/serduszek. Oczywiście, ironizuję i uogólniam.

Krytyka w czasach Internetu zabrzmiało jak "miłość w czasach zarazy" ;)

Nutto, miłego dnia życzę :)

nutta pisze...

Gdy się mówi o krytyce literackiej, dostrzega się autorytety w tej dziedzinie, osobowości, które się kocha lub nienawidzi, ale zawsze liczy się z ich słowami. Smutno, gdy dzisiaj takich się nie dostrzega. Niemcy mieli całkiem niedawno jeszcze aktywnego Reicha-Ranickiego, a u nas nikt nie potrafił przygotować takiego programu, który by informował, irytował i zachęcał do sięgnięcia po książkę, by sprawdzić. Przeczytałam, że z tv zniknęła marna Hurtownia książek, ale bardzo żałuję wrocławskiego magazynu literackiego.
Pytanie, jaki powinien być pośrednik między twórcą a czytelnikiem jest wciąż aktualny.
Pozdrawiam:)

Ada pisze...

Wspomniałaś Nutto o Reichu-Ranickim i przypomniała mi się książka o znamiennym tytule "Śmierć krytyka", w której sportretowano go doskonale (nie jego oczywiście, ale pewien typ krytyka - choć i tak wszyscy widzieli w tej postaci właśnie Ranickiego). Bardzo to jadowite było, pamiętam. Ciekawa jestem, czy czytałaś?

Marta pisze...

Arcyciekawy tekst, przeczytałam z przyjemnością. A swoją drogą, Julian Kornhauser ma na swoim koncie przygodę krytycznoliteracką - "Świat nie-przedstawiony"(napisany wraz z Zagajewskim). W naszej kulturze mamy piękną tradcyję krytyki literackiej - Wyka, Schulz, Błoński, Zagajewski, Fryde, Irzykowski... Trudno mi powiedzieć, jak wygląda dzisiaj sprawa z krytyką literacką - nie śledzę jej poczynań z braku czasu, którego nie mam ostatnio nawet na czytanie literatury...

nutta pisze...

Ado, "władca książek", "papież krytyki niemieckiej" jest obecny na naszym rynku wydawniczym. Pisała o nim K. Taborska, podkreślając, iż jego krytyka służy autokreacji. Współautorem biografii jest Norbert Honsza z Uniwersytetu Wrocławskiego. Wspomnianej przez Ciebie "Śmierci krytyka" nie znam.
Sądzę, że niejeden zbyt wnikliwie potraktowany pisarz miałby ochotę uśpić na zawsze takiego krytyka.

Pozdrawiam ciepło:)

nutta pisze...

Marto, rzecz w tym, że obecnie brak literackiej prasy opiniotwórczej o szerokim oddziaływaniu. Książka potraktowana jako towar może zaistnieć, gdy sfinansuje się akcję reklamową. Podobno w programach telewizyjnych lub audycjach radiowych omawia się te pozycje,które wspierają finansowo produkcję programu. W popularnej prasie są przede wszystkim notki informacyjne. A tradycja rzeczywiście była.
Pozdrawiam:)

Marta pisze...

Jeszcze niedawno w dodatku "Kultura" do "Dziennika" (obecnie "Dziennik Gazeta Prawna") była niezła rubryka literacka, czasem prócz recenzji trafił się esej czy felieton, ale niestety od dłuższego czasu nie ma nawet dwóch stron poświęconych literaturze :(

nutta pisze...

Jeszcze raz w miesiącu ukazuje się Magazyn Literacki, dodatek "Tygodnika Powszechnego".
Kiedyś Dziennik miał dosyć przyzwoity dział książek.

Amicus pisze...

Jest oczywiste, że pisarz może się obyć bez krytyka, natomiast krytyk bez pisarza obyć się nie może. I choćby tylko to ustala (warunkuje) między nimi relację, która jest tą (jednostronną w swej istocie)zależnością obciążona. Na dobre i na złe ;)

PS. Kolejny, bardzo ciekawy tekst, nutto.
Gratuluję i dziękuję :)

nutta pisze...

Amicusie, obrazowo nazwałabym krytyka laską pisarza. Człowiek bez laski istnieje choć chodzi z trudem, a laska bez człowieka jest tylko przedmiotem, czasami bardzo pięknym i cennym. Zatrzymałam się, bo młody człowiek na dźwięk słowa laska zaczyna chichotać, trzeba mu od razu wyjaśnić, że chodzi o kosturek. Takie to czasy wzbogacania języka.
Sprowadzenie krytyka do poziomu rzeczy może i nie jest dobrym pomysłem, więc może go lepiej nazwać Życzliwym towarzyszem pisarza.
Dziękuję za wizytę i pozdrawiam:)