niedziela, 19 grudnia 2010

Pomnik obalony

Stawianie pomników ludziom wynika nie tylko z uznania dla postawy i dorobku życia, gdyż  oprócz zasług dla całego narodu lub społeczności lokalnej ważną rolę odgrywa interpretowanie historii, aktualny ustrój, mody itp. Zwyczaj to stary jak świat. W starożytnym Rzymie w pewnym momencie wymyślono odkręcanie głów figurom, by wymienić na nową, aktualnie czczoną. Praktyczny to sposób, oszczędny, a ludzie zapewne swoje myśleli i mieli z tego niezły ubaw. Za życia wielu internautów dokonano i u nas obalenia wielu pomników lub wymiany na inne. Najbardziej spektakularny, bo rejestrowany przez kamery, był upadek z  piedestału Feliksa Dzierżyńskiego. Każde miasto miało większe lub mniejsze widowisko oderwania utrwalacza władzy, rezygnacji z przyjaźni, przewartościowania na nowo wdzięczności, również nie chciano już spoglądać w oczy filozofom i geniuszom Wschodu. Przybysz z obcej planety po zapoznaniu z faktami mógłby stwierdzić, że ludzi są istotami płochymi i niestałymi w uczuciach.
Przy bliższym rozeznaniu i podjęciu badań historycznych można stwierdzić, iż boom na pomniki poświęcone naszemu Wielkiemu Bratu kwitł też, o dziwo,  w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, choć naturalne byłyby lata pięćdziesiąte. Dziwna to wdzięczność po latach, toteż paluszki decydentów partyjnych chowu powojennego na pewno miały w tym procederze decydujący głos. Na prowincji to był jakiś żal, smutek braku i nadzieja dołączenia do grona pomnikowych rodzin. Prowincjonalne odsłonięcie w niedzielę przed lub po sumie mogło wyglądać tak.
 Jednak łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Wywyższony staje się niewygodny, kłuje w oczy, toteż trzeba go wyprosić z salonu. Zanim znalazł swoje miejsce, musiał przeleżeć w miejscu, z którego wyrósł. Śmietnik historii nie jest łaskawy dla wydarzeń nowych, bo towarzyszy mu zbyt wiele emocji, nienawiści, skłonności do odwetu. Część pomnikowych sierot znalazła schronienia  w muzeach PRL, ale tu jednak i  klasowość dała o sobie znać - godniejsi w Kozłówce, pomniejsi w Rudzie Śląskiej. Stoją jacyś zużyci, okaleczeni, zmęczeni czasem. Przy niektórych brak wielu danych, np. rzeźbiarza, daty odsłonięcia, jakby pochodziły z zamierzchłej przeszłości, gdy wszystko czas zatarł i niepamięć.
Miejsce opuszczone nie może zostać puste. Trzeba wielu debat, by wybrać patrona uniwersalnego lub myśl przekutą w rzeźbę. W miejscu  poprzedniego pojawiła się Pieta śląska, która ma symbolizować śmierć synów na wojnie. Tak więc historia przeszła od wdzięczności do śmierci, od kumpli w zgodnym marszu do matki opłakującej, od wymiaru politycznego do rodzinnego - ale i tu wychyla się historia i puszcza do człowieka oko. Cierpienie i śmierć zaciera dobro i zło, bo każdy cierpiał i wykonywał rozkazy albo walczył z przekonaniem. Już Mickiewicz o takiej sytuacji napisał:
"Tam i ci, co bronili, - i ci, co się wdarli,
Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli."
Pieta w zimowej szacie
 Osobnym tematem pomnikomanii jest ich walor artystyczny i oryginalność.

Burząc pomniki, oszczędzajcie cokoły. Zawsze mogą się przydać. Stanisław Jerzy Lec

2 komentarze:

Ada pisze...

Tak, to koturnowe życie pomników jest w gruncie rzeczy smutne. O krok od farsy, czy może tragikomedii.

Lec genialny jak zwykle - ten tekst powinno się fabrycznie umieszczać na cokole każdego pomnika ;)

Historia Lenina z Placu Centralnego jest znana, ale ciekawszym epizodem jest (dość efemeryczne)istnienie pomnika Lenina i Stalina w Parku Strzeleckim (to park należący dawniej do Bractwa Kurkowego, położony nieopodal dworca). Otóż piękny pomnik pojawił się tam w 1955 r. (dwaj wodzowie rewolucji zgodnie siedzą na ławeczce) ale już rok później Stalin stał się poniekąd persona non grata w miejskiej przestrzeni publicznej. Usunięto ten niepożądany fragment pomnika, ale kompozycja wyglądała ponoć wtedy koszmarnie (?!) i niebawem zdemontowano całość.
I teraz bardzo łatwe pytanie: czyj pomnik stoi obecnie w tymże parku i chyba w tym samym miejscu? I w kilkunastu innych punktach Krakowa?
To się wydaje niewiarygodne...
Czysty surrealizm.
I dlatego napisy na cokołach ze słowami Leca mogłyby świadczyć o tym, że świat zachowuje trochę dystansu do swoich poczynań.

W. Auden ponoć bardzo cenił sobie Leca - tak podaje Brodski. Dziwnie się splatają te literackie ścieżki :)

nutta pisze...

W zasobach internetu nie można znaleźć fotki wodzów rewolucji z Krakowa. Wydaje mi się,że pamięć nowszej historii staje się bardziej zmitologizowana niż dawniejsza. Za to odkryłam za granicą ławkę Stalina z Mao, więc mam pewne wyobrażenie.
Za to jak widać mamy wysyp bardziej lub mniej udanych pomników papieskich, ale i tu nikt nie ma pomysłu na pamięć,która nie jest wykuta w kamieniu lecz sercach. Rośnie nam pokolenie,które nie zna tego człowieka, a nikt nie potrafi przybliżyć i spopularyzować Jego myśli. Wizerunek i parę anegdot niczemu nie służą - to banały.