sobota, 1 stycznia 2011

Wina, wina...

wina, wina dajcie! - śpiewa się w w dumce kresowej, a więc rzecz będzie o trunku, który wspominają najstarsze księgi ludzkości. Najsłynniejszym winiarzem i osobą, którego nadmiar wina wspomagany pogodą zmógł, był Noe, ten sprawiedliwy, którego Bóg ocalił z potopu i zawarł z nim przymierze. Bóg bynajmniej go nie potępił za tę chwilę słabości, ale jeden z synów przyprowadził braci, by oglądali nagiego i nieprzytomnego z przepicia ojca. Na winorośl w tekstach biblijnych natrafiamy wielokrotnie, a uważało się nawet, iż była rajskim drzewem życia. "Szczęśliwy jesteś i dobrze ci będzie: żona twoja jak płodny krzew winny w domu twoim" - czytamy w psalmach. Winnica zaś Nabota stała się solą w oku króla Samarii, Achaba, który chciał ją przejąć, dając w zamian inną. Ojcowizny jednak się nie oddaje łatwo i beztrosko. Dopiero intryga Jezabel zakończyła konflikt i przyczyniła się do ukamienowania Nabota. Powszechnie znany jest cud w Kanie Galilejskiej, w której na weselu z udziałem Chrystusa raczono się winem. Podobno w Biblii o winie i winnicach mówi się aż 149 razy.

Czytelnikom Mitologii znany jest kult Dionizosa (rzymskiego Bachusa), boga wina i płodnych sił natury, o winie wspomina Homer. Jednak starożytni spożywali wino zmieszane z wodą, uważając picie samego za zwyczaj barbarzyński. Wino nie było też  trunkiem bogów olimpijskich, gdyż rolę tę spełniał nektar, a jedynym bogiem, który się upijał był Hefajstos.

 Do Polski wino wprowadziło chrześcijaństwo. Są dokumenty o winnicach przyklasztornych, a i wiele miast ma w herbie winorośl, więc były okresy sprzyjające uprawie. Polskie winiarstwo to osobny temat.
Zwyczaj picia win importowanych stał się popularny wśród wyższych warstw społeczeństwa od końca XVI wieku. Najbardziej popularne i cenione były węgrzyny, węgierskie tokaje (Nihil est vinum nisi Hungaricum), potem reńskie, ale też i sprowadzano wina hiszpańskie, austriackie, francuskie, mołdawskie, czasami greckie.
Andrzej Morsztyn w XVII w. pisał do brata Stanisława:
 Piłeś burgundzkiej prasy potok Bony
I Anżul biały i Burdo czerwony,
I nie francuskie jakoby jagody
Słodki Frontignac,nie cierpiący wody;
I co nie gardzi taką mieszaniną
Orleans, bitną pamiętny dziewczyną.
Prowanckiego marsylijskie tłoku,
I od Narbony wina Langwedoku.
Oprócz trunków wykwintnych były też fałszowane kwaskowate mieszańce. Ponieważ dobre wina pito na dworze królewskim, magnackich, biskupich i bogatej szlachty, stały się ważnym elementem obyczajowości. Było rozweselającym trunkiem rozwiązującym języki a do tego spożywanym w towarzystwie, delektowano się nim, pisano o nim wiersze i pieśni.
Wino dowcip zaostrza, posila człowieka,
Żołądkowi potrzebne i przyczynia wieka.
Frasunek, myśli przeróżne wybija nam z głowy,
Czemu żaden nie sprosta wymownemu słowy.
Dni wesołych matką jest, dobrą myśl sprawuje,
Winem głowa zagrzana kłopotu nie czuje.
Nuży skąpstwo przemierzłe, łakomstwo przeklęte
- ułożył Piotr Zbylitowski.
O spożywaniu trunków, biesiadowaniu pisał już mistrz z Czarnolasu, nie zawsze wymieniając napój.
Ale oto jego wino:
W piwnicy także coś na schyłku wina. / Do Pawła
O człowieku czystego sumienia: 
Temu wina nie trzeba przylewać
Ani grać na lutni,ani śpiewać;
/ Pieśń II, Księgi pierwsze
Ponadto:
Jakokolwiek zwano
Wino, co cię lano:
Przymkni się do nas, a daj się nachylić,
Chciałbym twym darem gości swych posilić!
/ Pieśń II, jw.
I biesiada na całego:
Chcemy sobie być radzi?
Rozkaż, panie, czeladzi,
Niechaj na stół dobrego wina przynaszają,
A przy tym w złote gęśli albo lutnią grają
. / Pieśń IX, jw.
Tu przy cieknącym, przezornym strumieniu
każ stół gotować w jaworowym cieniu;
Każ wino nosić, póki beczka leje,
Póki wiek służy, a śmierć nie przyspieje!
/ Pieśń XI, Księgi wtore
Wino jest dobre  w chwili smutku i radości, zawsze w dobrej kompanii.  Jednak zdarzają się i tacy, którzy stronią od napojów. Czym upojono słynnego doktora Hiszpana, gdy złożono mu nocną wizytę? Faktem jest, że dziewięć kolejek to było za dużo.
W czasach staropolskich funkcjonowało powiedzenie odnoszące się do spożywania wszystkich alkoholi:
Kto pije, ten łebski,
Kto nie pije, ten kiepski.
Piotr Roizjusz był ten kiepski, ale miał dobrych, dowcipnych kompanów na dworze królewskim, a epizod został po wsze czasy utrwalony we fraszce.
kielich toastowy, XVIII w.

Najsłynniejsza pieśń, wybuch radości, pochwała życia, powstała w drugiej połowie XVIII wieku. Franciszek Bohomolec stworzył słynnego Kurdesza nad kurdeszami. Inspiracją stała się gościnność warszawskiego kupca Grzegorza Łyszkiewicza i jego żony Anny oraz zasobna piwnica. Kurdesz to kompan, towarzysz, a wyraz został zaczerpnięty ze słownictwa tureckiego czasów ottomańskich: kar(yn)dasz - bliźniak, brat, towarzysz, dosłownie: zrodzony z tegoż łona, od karym łono.

Każ przynieść wina, mój Grzegorzu miły,
Bodaj się troski nigdy nam nie śniły!
Niech i Anulka tu zasiądzie  z nami!
Kurdesz, kurdesz  nad kurdeszami!


Skoro się przytknie ręka do butelki,
Znika natychmiast  smutek z serca wszelki:
Wołajmyż tedy, dzwoniąc kieliszkami:
Kurdesz, kurdesz  nad kurdeszami!


Niezłe to wino! Do ciebie, mój Grzelu:
puchar toastowy, XVIII w.
Cieszmy się, póki możem, przyjacielu!
Niech stąd ustąpi nudna myśl z troskami!
Kurdesz, kurdesz  nad kurdeszami!


Patrzcie, jak dzielny skutek tego wina:
Już się me serce weselić poczyna.
Pod stół kieliszki!  Pijmy szklenicami!
Kurdesz, kurdesz  nad kurdeszami!


I ty, Anulko, połowico Grzela,
Bądź uczestniczką naszego wesela:
Pofolguj sobie i chciej wypić z nami!
Kurdesz, kurdesz  nad kurdeszami!


Już po butelce: niech tu stanie flasza,
Viwat ta cała kompanija nasza!
Viwat z Maciusiem i z przyjaciołami!
Kurdesz, kurdesz  nad kurdeszami!


Maciuś jest partacz,  pić nie lubi wina,
Myśli, że jemu złotem jest dziewczyna,
Dajmyż mu pokój, pijmy sobie sami!
Kurdesz, kurdesz  nad kurdeszami!


Odnówmy przodków ślady wiekopomne,
Precz stąd, szklenice, naczynia ułomne!
Po staroświecku pijmy pucharami!
Kurdesz, kurdesz  nad kurdeszami!


Już też to, Grzelu, przewyższasz nas wiekiem
A wiesz, że wino  dla starych jest mlekiem;
Łyknij, a będziesz śpiewał z młodzikami:
Kurdesz, kurdesz  nad kurdeszami!

Wino rozweselało, tłumiło smutki i cierpienia, kazało cieszyć się dobrym towarzystwem, nawet Anulka, żona Grzegorza była  mile widziana. Zaś abstynent Maciuś został pozostawiony sobie, gdy namowy dołączenia się do toastów nie skutkują.Tak to biesiadowano,ciesząc się przednim winem, które rozjaśniało umysł, dodawało dowcipu i sarmackiej fantazji.
Innym tematem jest nadużywanie alkoholu i sylwetki pijanic.
Z obserwacji Jana Kochanowskiego wynikało, że toasty mogły wyglądać tak: 
Prze zdrowie gospodarz pije,
Wstawaj, gościu! A prze czyje?
Prze królewskie. Powstawajmy
I także ją wypijajamy!
Prze królowej. - Wstać się godzi
I wypić; ta za tą chodzi.
Prze królewny. - Już ja stoję!
A podaj co rychlej moję!
Prze biskupie. - Powstawajmy
Albo raczej nie siadajmy!
Ta prze zdrowie marszałkowe. -
Owa, gościu, wstań na nowe!
Ta prze hrabie. - Wstańmy tedy!
Odpoczniemże nogom kiedy?
Gospodarz ma w ręku czaszę,
My wiedzmy powinność naszę!
Chłopię, wymkni ławkę moję,
Już ja tak obiad przestoję.
Podobny temat porusza niezastąpiony Jędrzej Kitowicz w informowaniu o obyczajach staropolskich.
Zatem z winem wkraczam w nowy rok. Wasze zdrowie!
____________
Moje inspiracje:
Teksty Władysława Kopalińskiego, Zbigniewa Kuchowicza, Krystyny Bockenheim; poezja staropolska i oświeceniowa
Puchary ze zbiorów Zamku Królewskiego na Wawelu.
Świat Książki wydał ostatnio Nowe kroniki wina Marka Bieńczyka, ale tej pozycji nie znam.

4 komentarze:

Ada pisze...

Droga Nutto, jak zwykle - uczta! Tym razem iście bachiczna :)Cudowny Morsztyn i jego spolszczone francuskie nazwy! te wina Langwedoku, biały Anżul, wino Prowanckie - jak to się smakowicie czyta. Muszę sobie wynotować od Ciebie Kochanowskiego i Morsztyna i wybrać się znów do wawelskiego Skarbca. Przez pryzmat takich wierszy te piękne kufle, kielichy i roztruchany, repusowane srebrne kubki z personifikacjami miesięcy, złocone dzbany w kształcie sowy czy pawia (srebrne, zacnej auszburskiej roboty!) będą jeszcze cenniejsze.
Serdeczności :)
albo raczej: Zdrowie Waszmość Pani!

nutta pisze...

Prawda, jak dobrze radzili sobie przodkowie ze spolszczaniem obcych nazw? Nurt biesiadny w literaturze jest bardzo bogaty,trzeba wybierać. Cały obyczaj stołu wiąże się z oprawą naczyń, sztućców, ozdób, prawdziwymi dziełami sztuki. Dopiero w muzeum widzimy,często nie wiedząc do czego dany eksponat służył. A gdy posadzimy ludzi i zagłębimy się w obyczaje zachowania przy stole, to dopiero odczuwa się żal utraty łączności pokoleń.

Pozdrawiam, dziękując za pierwszy komentarz w Nowym Roku:)

Lirael pisze...

Nutto, wznoszę uroczysty toast za Twoje zdrowie i powodzenie w roku 2011!

nutta pisze...

Powodzenia:)